81 ministrantów z 19 parafii wzięło udział w zakończonych w niedzielę Dniach Formacji dla Ministrantów.
To są rekolekcje, ale i warsztaty. Obecne odbywają się pod hasłem "Ministrant ołtarza". To jeden ze stopni LSO. Staramy się zwrócić uwagę na symbolikę tego co robi i gdzie jest ministrant w czasie liturgii. Powtarzamy i utrwalamy zrozumienie i znaczenie tej posługi. Próbujemy zachęcać chłopaków, żeby wiedząc i umiejąc, nie stosowali schematów, nie wpadali w głęboką rutynę, ale mieli cały czas poczucie, świadomość, że liturgia, w której posługują, jest także miejscem ich spotkania z Bogiem - tłumaczy prowadzący DFM ks. Łukasz Gazda.
To pierwsze w tym roku dni formacji dla ministrantów. - Takich serii dla LSO mamy w roku szkolnym trzy. Z tym, że jedna przeznaczona jest dla lektorów. Cieszą się one nawet dużym powodzeniem, co napawa optymizmem, bo na drodze formacji ministranckiej to jest, obok posługi przy ołtarzu, zbiórek w parafiach, wreszcie wakacyjnej oazy jeden z elementów rozwijania się młodych chłopaków w ramach Liturgicznej Służby Ołtarza - mówi ks. Sylwester Brzeźny, dyrektor domu rekolekcyjnego w Ciężkowicach i diecezjalny duszpasterz LSO.
Na daniach formacji ministrantów nie brakuje. Czasem ten obraz nie zgadza się z tym, co widać w parafiach, gdzie są wspólnoty, w których znajdziemy lektorów, ale już zdecydowanie trudno o ministranta przy ołtarzu.
- Ma za sobą parę lat kapłaństwa. Nie ma dużego doświadczenia, a na drugiej parafii prowadzę aspirantów, czyli kandydatów do bycia ministrantem i włączam ten proces w ich przygotowanie do I Komunii Świętej. Młodych chłopaków łatwo dość zainteresować liturgią. Nasze zbiórki są krótkie. Modlimy się, rozmawiamy na tematy związane z ministranturą, a potem zabieram ich do zakrystii i tak pokazuję paramenty, szaty liturgiczne, opowiadam do czego służą, jak się nazywają (także po łacinie), to chłopaków niezmiernie interesuje. Oni mają poczucie, że zdobywają tajemną wiedzę, którą - w sensie pozytywnym - będą mogli się pochwalić w domu czy kolegom. Są naprawdę chętni do nauki i bycia ministrantem. Poza tym młodszych ciągną starsi koledzy czy rodzeństwo. Nawet, jeśli któryś jest niepewny, nie wie, czy chce spróbować, zachęcam, by bez żadnych zobowiązań przyszedł na zbiórkę, zobaczył, porozmawiał z grupą i wtedy się zdecyduje. Tylko potrzebna jest w tym wszystkim obowiązkowość, żeby zbiórki zawsze były wtedy, kiedy zostały zapowiedziane, bo chłopcy tracą rytm, zapał, chęci - opowiada ks. Łukasz Gazda, który jest dziś duszpasterzem w Dębnie.