- Rodzina jest przestrzenią newralgiczną, jeśli chodzi o walkę o człowieka, o jego godność, o jego wielkość - mówił biskup tarnowski Andrzej Jeż na spotkaniu z Rodziną Szkół Jana Pawła II.
W diecezjalnym Centrum "Arka" w Gródku nad Dunajcem odbyło się spotkanie Diecezjalnej Rodziny Szkół św. Jana Pawła II. W spotkaniu wzięli udział przedstawicie, dyrektorzy, nauczyciele, katecheci, przedstawiciele organów prowadzących 30 placówek. - Rodzina nasza w sumie liczy ok. 60 szkół. Do końca trudno powiedzieć, ile. Po likwidacji gimnazjów ciągle odbywa się proces regulacji, więc niektóre szkoły musiały wyjść z rodziny, inne przyszły. Poza tym spotykamy się pierwszy raz po długiej, trzyletniej przerwie. Ostatnie spotkanie odbyliśmy w 2019 roku. Jesteśmy właśnie w procesie odbudowywania relacji, scalania naderwanych nici - tłumaczy Robert Wadycki, dyrektor Szkoły Podstawowej w Skrzyszowie koło Tarnowa, który od Haliny Węgrzyn z Nowego Sącza, przewodniczącej przez wiele lat szkole, przejął kierowanie wspólnotą.
W spotkaniu wzięła udział m.in. małopolska kurator oświaty Barbara Nowak. Z uczestnikami spotkania modlił się bp Jeż. W kazaniu pasterz Kościoła tarnowskiego odnosił się do perykopy ewangelicznej o synu, który idzie w świat i trwoni ojca majątek na zbytkach i uciechach. Jednak reflektuje się i wraca do domu. - W przypowieści widzimy ojca, który przez lata wychowywał synów. Zapewniał byt materialny, ale i przygotowywał do życia w dojrzałości. Wychowawczy wysiłek, zdaje się, nie przyniósł owoców. Młodszy syn prosi ojca o część majątku. Ojciec szanuje jego wybór. Wolność w procesie wychowania, kształtowania jest ryzykiem, podobnie jak wolność, którą nosimy w sobie, jest ryzykiem Boga, naszego Ojca, Wychowawcy, który szanuje naszą wolność, nie determinuje nas, pozwala nam na wolność - mówił bp Andrzej.
Jak stwierdził, mimo ryzyka trzeba pozwolić w pewnym momencie dzieciom samym decydować o swoim życiu. Wielu uważa, że młodzi powinni się sparzyć. W Ewangelii młodszy syn traci wszystko, co prowadzi go do głodu i upokorzenia. - Zdaje się, że dziś mamy z tym samym do czynienia - całe pokolenia gdzieś pogubiły się, wyszły z domu, z domu wartości ustabilizowanego świata, w świat chaosu, zagubienia, utraciły dziedzictwo - mówił biskup. Zwrócił uwagę, że symptomem tego jest to, co dzieje się w kontekście walki ze św. Janem Pawłem II. - Chodzi w tym o jego osobę, ale też i o wartości, które reprezentował, szczególnie o rodzinę. Rodzina jest tu miejscem, przestrzenią newralgiczną, jeśli chodzi o walkę o człowieka, o jego godność, wielkość. Jesteśmy prawdopodobnie na etapie zagubienia, ale i możliwości otrząśnięcia się, wyjścia z sytuacji - objaśniał hierarcha.
Jak komentował biskup, niektórzy dziś uważają, "żeby dziś te błędne, oszalałe ideologie wyszalały się, a wtedy dojdzie do odrodzenia, bo ludzkość ma jakiś mechanizm samonaprawczy". - Nie szedłbym w tę stronę, bo człowiek ma wolność, możliwość działania, więc nie jest najlepszym rozwiązaniem poddać się biegowi historii - mówił. Tym bardziej, jak dodał, że w sercu młody człowiek ma zapisaną tęsknotę za domem, z czasem dorośleje, rozumie konsekwencje, znajduje siłę, by wstać, by pójść ku przemianie.