Ta modlitwa nie jest skuteczniejsza od innych, ale na pewno bardzo zmienia człowieka, który po nią sięga.
W jaki sposób sanktuarium w Okulicach zostało diecezjalną stolicą Nowenny Pompejańskiej? − Pobożność i religijność wyniosłam z domu. Szkołę kończyłam u sióstr niepokalanek w Nowym Sączu. Różaniec jest moją codzienną modlitwą, a trzy lata temu sięgnęłam po Nowennę Pompejańską, modliłam się za brata. Skończyłam jedną i zaczynałam kolejną, bo pojawiały się nowe intencje – opowiada wojniczanka Jolanta Gołąb. W drugiej części nowenny – dziękczynnej, do Matki Bożej wypowiada się takie słowa: „O gdyby cały świat wiedział, jaka jesteś dobra”. Pani Joli przyszło do głowy, że to zadanie specjalnie dla niej. Paru osobom zwierzyła się z pragnienia założenia wspólnoty apostolskiej. „Jeśli powstanie coś takiego, będę pierwsza w tej grupie” – usłyszała od Jadwigi z Dąbrowy Tarnowskiej. Takich osób zebrało się około trzydziestu. Pani Jola zaczęła więc szukać pomysłu. Znalazła Apostolat Pompejański w Poznaniu, skąd dostała wskazówki, co robić. Ale gdzie i do kogo zwrócić się w sprawie miejsca, nie wiedziała. Przyjechała pewnego razu na środową nowennę do sanktuarium Matki Dającej Życie, mieszczącego się w Okulicach. − I zrozumiałam, że to tu – mówi J. Gołąb.
Worek zdrowasiek
Kustosz sanktuarium ks. Roman Majoch nie widział przeciwwskazań, żeby w tym miejscu powstała taka grupa. Sam od 2013 roku odmawia Nowennę Pompejańską. − Zawiązała się więc wspólnota Apostolatu Pompejańskiego. Jest nas 80−100 osób. Spotykamy się w każdy drugi poniedziałek miesiąca na Mszy św., odmawiamy też trzy części Różańca − mówi. Ostatnio spotkanie odbyło się 13 lutego. Nowenna Pompejańska polega na odmawianiu przez 27 dni całego Różańca z intencją uproszenia łaski, a kolejnych 27 dni z intencją dziękczynną. To jest 150 „Zdrowaś, Maryjo” każdego dnia. Przez 54 dni zbierze się ponad 8 tysięcy powtórzeń tej modlitwy.
− Wielu ludzi sięga po pompejankę w trudnych, dramatycznych sytuacjach. Wielu, przystępując do niej, oczekuje konkretnych łask. „Tak wiele daję swojej modlitwy, więc Bóg mi nie poskąpi”. To wszystko prawda, tylko że trzeba pamiętać, iż Boża matematyka jest inna. Łaski są – czasem te, o które prosimy – lecz często również takie, których byśmy się nie spodziewali – mówi pani Jolanta. Przede wszystkim ta praktyka modlitewna zanurza człowieka głęboko w modlitwę. Pompejanka to wielkie wyzwanie, trzeba bowiem znaleźć odpowiednio dużo czasu. Jak mówią czciciele, okazuje się, że modlitwa w piękny sposób organizuje życie.
Ksiądz Majoch sięgnął po Nowennę Pompejańską, kiedy miał trudny moment w kapłańskiej posłudze, dużo wyzwań, może nawet przekraczających siły. Prosił więc o te siły. − Pierwsze, co się pojawiło, to głęboki spokój. Potem doświadczenie tego, że wszystko jest dziełem Bożej Opatrzności i po ludzku trzeba robić tylko tyle, ile można, a jednoczesnie cieszyć się każdym dobrem, które się dzieje. Dlatego, choć wyzwań nie ubyło, to przez ręce Maryi dziękuję za wypełnianie się woli Bożej w moim życiu, życiu parafii i sanktuarium – mówi.
Są też cuda
Świadectwem podzielił się w Okulicach Jakub z Nowego Sącza. − Kiedy najbliższa osoba, dzieci, żona, czasem rodzice płaczą lub cierpią z powodu nadużywania przez ciebie alkoholu, to jesteś alkoholikiem. Ja jestem, choć od ponad czterech lat nieaktywnym. Pięć lat temu moja narzeczona, dziś żona, powiedziała mi dzień po imprezie, że za mnie nie wyjdzie, jeśli nie przestanę pić, bo nie chce zepsuć sobie życia. Nie piłem, ale kiedy była impreza, to picie było „do końca”. Ale stał się cud. Nie, że przestałem pić, ale… narzeczona za mnie wyszła. Przyszła jej do głowy myśl, że ze mnie będą jeszcze ludzie, a jeśli mnie zostawi, to nic i nikt mnie nie uratuje. Zaczęła się też gorliwie modlić Nowenną Pompejańską. Wzięliśmy ślub, z piciem się ograniczałem, ale ponownie kiedy była impreza, a żona pozwoliła mi na lampkę wina, to i tak miałem gdzieś schowaną butelkę do popijania. Żona cały czas się modliła. Ubliżałem jej, mówiłem, żeby modliła się za siebie, nie za mnie. Wypominałem, że czasem się ze mną kłóci, a tu się modli. Skończyła się modlić. Nie minął miesiąc i to był ostatni dzień, kiedy się napiłem – opowiada Jakub.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się