W kościele św. Jakuba w Brzesku w niedzielę kazania głosił o. Stanisław Narcyz Klimas OFM, który od 35 lat pracuje w Ziemi Świętej.
Z radością patrzę na tak wypełniony kościół, dużo dzieci, młodzieży na Mszy św. Będę mówił o tym, kiedy wrócę do Ziemi Świętej, że w Polsce nie jest tak źle, jak się mówi. Wystarczy przyjechać do Brzeska, by się o tym przekonać - mówił o. Narcyz Klimas, bernardyn, profesor Historii Kościoła, archiwista, który od 1992 roku pracuje w służbie Kustodii Ziemi Świętej.
Przyjechał do Brzeska podzielić się tym, czego z kolei doświadczył i dotknął w Ziemi Świętej. Jedno z takich nadzwyczajnych zdarzeń miało miejsce w 2016 roku, kiedy przeprowadzano remont kaplicy Bożego Grobu. Zdecydowano wówczas o ściągnięciu marmurowej płyty, która przykrywa grób Chrystusa. Ostatni raz podobna sytuacja zdarzyła się w 1555 roku.
- Dlaczego zdecydowano o ściągnięciu tej płyty? Kroniki prawosławne, greckie, podają, że kiedy tym miejscem opiekowali się franciszkanie z Kustodii Ziemi Świętej, do której ja należę, pocięli na kawałki kamień, na którym leżało ciało Chrystusa, i wywieźli do Europy jako relikwie. Chciano więc sprawdzić, czy ten kamień tam jeszcze jest - tłumaczył.
Po ściągnięciu płyty wieczorem 26 października zobaczył pod nią wraz ze współbraćmi jedynie piach i żwir. - Nie widzieliśmy kamienia. Wróciliśmy do klasztoru smutni. Dopiero na drugi dzień rano przybiega do mnie współbrat, który pracuje w archiwum, i mówi: „Biegnij do grobu, bo kamień jest”. Pobiegłem tak, jak stałem. To jest dosłownie odległość trzech minut z klasztoru do bazyliki. Po drodze zabrałem drugiego współbrata i biegliśmy jak Piotr i Jan w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego, aby zobaczyć kamień. Weszliśmy, zobaczyliśmy i dotknęliśmy go. To jest szarobiałego koloru kamień wapienny, typowy dla okolic Jerozolimy. Pełen wydrążonych dziur przez chrześcijan, którzy w pierwszych latach po śmierci Jezusa Chrystusa przychodzili do tego miejsca i zabierali stąd relikwie kamienia - niemego świadka zmartwychwstania Jezusa. W miejscu, w którym spoczywała głowa Jezusa Chrystusa, jest wykuty w skale mały kanał. Służył temu, aby ciało człowieka nie rozkładało się szybko, ale żeby płyny ustrojowe odpływały na zewnątrz. Grób został wykonany zgodnie z tradycją pochówku żydowskiego - opowiadał o. Klimas.
- Kiedy wchodziliśmy do środka, uświadomiłem sobie, że ostatni raz, kiedy można było zobaczyć i dotknąć tego kamienia to był rok 1555. Towarzyszyły nam niesamowite emocje. Co w takiej chwili robić? Jak się zachować? Pamiętam, że wyciągnąłem z kieszeni różaniec, a z szyi zdjąłem medalik i położyłem je na kamieniu, aby zabrać stąd błogosławieństwo ze sobą - wspominał.
Miejsce to pozostawało odkryte jedynie przez 60 godzin. W tym czasie nie mogli odwiedzać go pielgrzymi. - Pamiętam, że przed bazyliką Bożego Grobu stały grupy pielgrzymkowe, wśród nich Polacy, a obok nich młoda dziewczyna, która przyjechała do Ziemi Świętej razem ze swoją przyszłą teściową. Kiedy wyszliśmy z grobu Chrystusa, podbiegła do mnie i zaczęła wypytywać, czy byłem w grobie, czy dotykałem kamienia. Wzięła moje dłonie i przyłożyła je do swojego czoła i czoła swojej przyszłej teściowej, by - jak mówiła - zabrać ze sobą proch z najświętszego miejsca na ziemi - mówił o. Narcyz Klimas.
Opowiadał też o tym, że nie brak ludzi, którzy powątpiewają w autentyczność tego miejsca. On w ponad 500-stronicowym opracowaniu zebrał wszystkie możliwe dowody potwierdzające prawdziwość Bożego Grobu w Jerozolimie - miejsca, w którym Jezus zmartwychwstał. Zebrał w nim wszystkie materiały na ten temat, badania historiograficzne, archeologiczne, architektoniczne i udokumentowane w zabytkach. W pokaźnej książce zamieścił wiele wykresów, rysunków i zdjęć.
Nie tylko o prawdziwości, ale i wyjątkowości tego miejsca, nie tylko dla chrześcijan, będzie można przeczytać w jednym z kolejnych wydań "Gościa Tarnowskiego".