Przedstawiciele samorządu z terenu diecezji tarnowskiej spotkali się na wspólnej modlitwie w bazylice św. Małgorzaty.
W czwartek 30 marca w bazylice św. Małgorzaty - sanktuarium Pana Jezusa Przemienionego w Nowym Sączu - odbył się doroczny dzień skupienia dla samorządowców z terenu diecezji tarnowskiej.
Uczestnicy wzięli udział w nabożeństwie Drogi Krzyżowej, w Mszy św. pod przewodnictwem bp. Andrzeja Jeża, wysłuchali też wykładu „Racja stanu czy racja klanu” ks. prof. Piotra Mazurkiewicza z UKSW w Warszawie.
- Praca w samorządzie jest związana z wieloma sprawami życia społecznego, z nielimitowanym czasem zajęć. Jest ich tak wiele, że potrzebny jest duchowy reset, moment zatrzymania się, refleksji i zadumy, zwłaszcza w okresie przedświątecznym. Dzięki niemu można skupić uwagę na tajemnicy tego czasu, który nas czeka, zwrócić uwagę na sprawy najważniejsze - mówi wójt gminy Korzenna Leszek Skowron.
Marian Dziekan z rady miejskiej Radomyśla Wielkiego podkreśla, że stara się każdego roku uczestniczyć w dniu skupienia dla samorządowców. - Homilia, wykład dają motywację do głębszej refleksji nad pełnioną funkcją. Potrzebujemy też jako samorządowcy duchowego wzmocnienia, ponieważ żyjemy w czasach, gdy jest coraz więcej postaw roszczeniowych, które wymagają od nas cierpliwości, życzliwości, umiejętności słuchania - mówi radny.
Homilię wygłosił bp Andrzej Jeż.W homilii bp Jeż, mówiąc o współczesnych wyzwaniach stojących przed samorządowcami i osobami pełniącymi ważne funkcje społeczne przywołał analizę napisaną przez ks. prof. Jana Stepę, późniejszego biskupa tarnowskiego, w 1937 roku.
- Ks. prof. Stepa stwierdził m.in., że "współczesna kultura przeżywa ostry kryzys we wszystkich swych dziedzinach. Nie przyszedł on niespodziewanie, gdyż jego początki sięgają już okresu humanizmu i reformacji, a teraz dochodzi do punktu kulminacyjnego.
Najgroźniejszym dla życia społecznego zjawiskiem jest upadek wszelkiego autorytetu w naszych czasach. Gdy powaga Boga straci znaczenie w życiu moralnym i Jego prawa staną się tylko przeżytkiem, to czyja powaga może utrzymać się w oczach człowieka, mającego o sobie zbyt wysokie mniemanie?
Stosunek dzieci do rodziców jest dziś bardzo swobodny, dzieci, skoro tylko podrosną, nie chcą już przyjmować uwag od rodziców, a często same ganią ich postępowanie.
Nie lepsze dziś stosunki w szkole i w ogóle w postępowaniu młodszych ze starszymi. Brak poszanowania autorytetu władzy daje się również dotkliwie odczuwać w stosunku obywateli do państwa oraz wiernych do Kościoła. Prawa kościelne, rozporządzenia Stolicy Świętej i biskupów traktuje się bardzo liberalnie, a nawet ostro się je krytykuje, bo cóż tam znaczy papież albo biskup, przecież to tacy sami ludzie jak my wszyscy. Szczególnie polski temperament odznacza się bujnym indywidualizmem.
Obok upadku autorytetu drugim skutkiem autonomii moralnej jest duch doczesności, który polega na zbytnim przykładaniu się do spraw ziemskich z zaniedbaniem myśli o przyszłym życiu. Zdawało się, że olbrzymi rozwój techniki przyniesie człowiekowi szczęście, bo mu uprzyjemni życie przez wprowadzenie komfortu i różnych ułatwień. W bardzo krótkim czasie oswajamy się z tymi nowościami, uważając je za rzeczy prawie tak konieczne jak chleb codzienny, a szczęścia szukamy dalej. Człowiek uległ pokusie samowystarczalności i dlatego świat łaski i ducha pozostaje w jego oczach czymś obcym i odległym".
Te refleksje oraz wiele innych zostały zapisane niemal wiek temu, a jednak zaskakują swoją aktualnością i przenikliwością.
Jaką podstawową radę na kryzys wskazuje ks. Stepa? Mówi: "Nie czekajmy na przyjście męża opatrznościowego ani na żadne cuda, bo mamy pochodnię wiary Chrystusowej, która rozproszy mroki naszej zmaterializowanej kultury”. Żeby uzdrawiać współczesny świat, ks. Stepa wskazuje konieczność ustawicznej pracy nad sobą, nad wykorzenianiem własnych błędów i namiętności. Stwierdza, że to „praca stokroć trudniejsza i cięższa niż najmozolniejszy wysiłek fizyczny. Nawet praca umysłowa nie może z nią stanąć w jednym rzędzie. Kto temu nie wierzy, niech spróbuje dobrze modlić, albo choćby przez dzień powstrzymać się nie tylko od grzechów ciężkich, lecz także lekkich i mniejszych uchybień".
Przeżyć jeden dzień bez obmowy, bez krytykowania kogoś, narzekania, obwiniania innych, a przykładać wielką uwagę do mówienia prawdy - to naprawdę mozolny wysiłek. "Ideałem chrześcijaństwa było zawsze tworzyć jak najwięcej mocarzy życia wewnętrznego, bo tylko dzięki nim może odrodzić się życie religijne narodu" - stwierdza ks. Stepa.
Jest to analiza sytuacji sprzed wieku, a brzmi tak, jak gdyby była zrobiona teraz. Dostrzegamy jak wiele podobnych zjawisk i problemów ciągle powraca i każde pokolenie w taki czy inny sposób musi stawić im czoło.
Dlatego - podkreślał bp Jeż - osoby pełniące ważne funkcje społeczne powinny prowadzić głębokie życie duchowe, zakorzenione w wierze w Boga i poparte osobistą formacją.
- Jeżeli pracujemy nad sobą, pokonujemy w sobie zło, a wydobywamy dobro, jeżeli żyjemy głębią modlitwy, szukamy natchnień Ducha Świętego, który kształtuje nasze sumienia, to później dzięki temu rodzą się dobre, twórcze myśli, słowa i czyny, dzieła zewnętrzne, a komunikacja interpersonalna jest oparta na szacunku, życzliwości, poszukiwaniu wspólnego dobra - mówił biskup.
Pasterz diecezji podkreślił, że troska o życie duchowe czyni człowieka odpornym na współczesne kryzysy, zwłaszcza te, które niszczą tkankę moralną społeczeństwa.
Dzień skupienia zorganizowali samorząd miasta i powiatu Nowy Sącz, parafia św. Małgrzaty w Nowym Sączu. Podczas Mszy św. śpiewał zespół "Promyczki".