W Gawłowie koło Bochni poświęcona została przedstawiona na 14 tablicach wokół kościoła "Droga życia i męczeństwa św. Andrzeja Boboli".
Parafia w Gawłowie nosi imię tego polskiego świętego. Obchodząc uroczystości odpustowe przewodniczący liturgii ks. prał. Jan Nowakowski pobłogosławił 14 stacji, na których wyobrażone zostało dzieło życia i męczeńska śmierć Andrzeja Boboli. Na rycinach przedstawiono najważniejsze wydarzenia, a pod każdą z nich pojawił się bardziej szczegółowy opis. Stacje te ustawiono przy ścieżce wokół kościoła parafialnego, której część została nawet dorobiona, wyznaczona i wyłożona kostką.
- To jest po to, żebyśmy, my, parafianie, ale też może goście, osoby będące przejazdem, lepiej poznali św. Andrzeja Bobolę, a poznawszy zdecydowali się prosić Boga za jego przyczyną o łaski, czym oddajemy św. Andrzejowi część - mówi ks. Jerzy Tokarz, proboszcz parafii.
Czy św. Andrzej Bobola się upomniał znowu o siebie? - Nie wprost, ale zapewne, jako patron Polski, domaga się czci, a szczególnie pewnie od wspólnot, które są pod jego wezwaniem, wśród których jest nasza wspólnota. Ta ścieżka to nasze wyznanie wiary w naszego patrona - dodaje duszpasterz.
Droga św. Andrzeja Boboli jest dziełem całej parafii. Każdą ze stacji fundowała inna osoba czy rodzina, a także wspólnota. Ostatnią, 14. stację ufundowali np. mężczyźni z Zakonu św. Jana Pawła II. - Warto, aby to nasze wspólne skromne dzieło, aby też sława św. Andrzeja Boboli roznosiła się coraz szerzej po Polsce. Tym bardziej, jak się mówi i pamięta, św. Andrzej Bobola miał dać znać o sobie naszemu poprzedniemu proboszczowi - mówi Wojciech Rapacz, wielki brat chorągwi w Gawłowie.
Członkowie gawłowskiej chorągwi Zakonu św. Jana Pawła II przy 14. stacji "Drogi życia i męczeństwa" św. Andrzeja Boboli. Grzegorz Brożek /Foto GośćCo starsi parafianie gawłowscy wspominają działanie św. Andrzeja Boboli, którego doświadczył ks. Tadeusz Nowak. Został wiele lat temu ciężko pobity na plebanii i o mały włos się nie wykrwawił. Potem zachorował na nowotwór i w zasadzie był na granicy śmierci. Opowiadał później, że któregoś razu w szpitalu odwiedził go jakiś ksiądz, którego nie znał, który powiedział, że będzie zdrów i będzie mógł jeszcze pracować w duszpasterstwie. Tak się stało. Kiedy wrócił do parafii, ukląkł przed obrazem św. Andrzeja Boboli i rozpoznał w nim tego księdza, który odwiedził go w szpitalu. W każdym razie św. Andrzejowi przypisywał swoje wyzdrowienie.
W kościele parafialnym znajduje się duży wizerunek św. Andrzeja Boboli, przechowywane są relikwie, które odbierają tu cześć, są każdego 16. dnia miesiąca Msze św., tzw. bobolówki. - Nie można powiedzieć, że to dla nas patron nieznany czy zapomniany. Napewno jednak trzeba zaangażowania, by jeszcze bardziej popularyzować tego świętego - przekonuje Józef Rogóż, kanclerz gawłowskiej chorągwi Zakonu św. Jana Pawła II.
W kazaniu ks. prał Jan Nowakowski przypomniał prawdę o wniebowstąpieniu Pańskim, a w tym kontekście także przesłanie życia i męczeństwa św. Andrzeja Boboli, który wskazywał na niebo, które jest celem życia ludzkiego.
- Do oprawców swoich mówił, że jest katolickim kapłanem, a wiara jego jest prawdziwa i do zbawienia prowadzi. „Przyjmując moją wiarę poznacie prawdziwego Boga wybawicie dusze wasze” mówił. Czy my dziś znamy cel naszego życia? Czy nie jest trochę tak, że jesteśmy jako ludzie wierzący jak pasażerowie, którzy kupują bilet na pociąg pierwszej klasy, interesują się, żeby podróż upłynęła w komfortowych warunkach, ale jakby nie interesują się tym, dokąd jedzie ten pociąg? - pytał w kazaniu ks. Nowakowski.
- Święty Andrzej miał jeden cel, swego życia, swojego zaangażowania na rzecz nawrócenia niewierzących, a tym celem było przybliżyć jak największej liczbie ludzi niebo. Bez tego, wiele rzeczy, które robił nie miałoby sensu - dodał.