Pod przewodnictwem bp. Andrzeja Jeża wierni świętowali 50-lecie parafii i 75-lecie kościoła.
Kościół w Rzepienniku Strzyżewskim jest nietypowy. - To, jak dziś wygląda Rzepiennik Strzyżewski, jacy są ludzie: otwarci, chętni do pomocy, wyczuleni na piękno, sztukę, to jest zasługa Bochenków - mówił kiedyś nieżyjący już rodak z tej wsi, ks. Bolesław Gnat.
Bochenków było trzech. Wszyscy trzej byli księżmi. Jan był proboszczem tarnowskiej katedry. Stanisław zmarł młodo, 11 lat po wojnie. Władysław zaś wykładał w Tarnowie teologię moralną. Mama Bochenków przed śmiercią w 1942 roku prosiła ich, by na ojcowiźnie postawili kapliczkę. I żeby miała wezwanie „Miłosierdzie Boże”. Spełnili życzenie mamy, ale zamiast kapliczki stanął kościół. Projekt zamówiony u architekta Rzepeckiego miał spełniać jeden warunek. Ks. Władysław pisał, że chodziło o to, żeby „był chociaż małym krokiem naprzód w sakralnej architekturze polskiej”. Budowę ukończono w 1947 roku. W dodatku Bochenkowie, mający i wykształcenie, i zmysł estetyczny, zadbali o wyposażenie świątyni na wysokim poziomie, eklektyczne, ale jednak składające się w spójną całość. - Kiedy zamawiali czy kupowali kolejne elementy, to były one zawsze jednostkowe, robione do tego kościoła, bądź po prost jako dzieła sztuki, unikatowe - mówi ks. Stanisław Kołodziej, który proboszczuje tu 7. rok.
Mszy św. przewodniczył bp Andrzej Jeż. Obok ks. Stanisław Kołodziej. Grzegorz Brożek /Foto Gość- To, co ważne, że był to pierwszy kościół na świecie pw. Miłosierdzia Bożego. Mało tego, nasza parafia, która ma 50 lat, jest też pierwszą wspólnotą parafialną na świecie pw. Miłosierdzia Bożego - mówi ks. Kołodziej.
Ksiądz Bochenek był wierny obietnicy złożonej mamie. Kiedy objawienia s. Faustyny budziły poważne wątpliwości w Kościele, ks. Bochenek mówił: „Księża pamiętajcie, jeśli to okaże się prawdziwe, że byłem pierwszym, który czcił Miłosierdzie Boże”.
Parafianie powitali biskupa w kościele parafialnym. Grzegorz Brożek /Foto GośćParafianie Rzepiennika Strzyżewskiego mają poczucie pewnej wyjątkowości, bo dzięki księżom Bochenkom szli w awangardzie. - To jest dla nas powód do dumy, ale też ma to istotne znaczenie, bo tym bardziej buduje prawdziwe przywiązanie ludzi do parafii i kościoła - mówi Krystyna Kras, parafianka.
Wyposażenie świątyni było niezłym wyzwaniem, także estetycznym, dla mieszkańców niewielkiej wioski. - Myśmy po prostu z zaufaniem szli za ks. Bochenkiem. Był człowiekiem życzliwym, miał dobry kontakt z ludźmi, więc wierzyliśmy, że cokolwiek zmieniało się w kościele, to tak właśnie ma być - dodaje.
Dziś trzeba o tym dziedzictwie przypominać. - Świadomość tego dziedzictwa i pewnej wyjątkowości jest zasługą dziś duszpasterzującego tu ks. Kołodzieja - mówi 19-latka Julia Karnia.
Parafianie licznie wzięli udział w uroczystości. Grzegorz Brożek /Foto GośćNa zakończenie roku 50-lecia parafii i 75-lecia kościoła 16 czerwca Mszę św. celebrował tu bp Andrzej Jeż.
- Kiedy patrzy się na tę świątynię, to widać, że jest nasycona niezwykłą liczbą symboliki i bardzo wysokim poziomem artystycznym. W wymiarze materialnym, kulturowym ten kościół pozwala nam głębiej wejść w tajemnicę Boga - mówił.
- Proszę was, byście troszczyli się o wasze rodziny i o tę rodzinę parafialną. Ona nie jest imponująco wielka, jeśli idzie o liczby, bo jest jedną z mniejszych, ale to nie oznacza, że to parafia mniej znacząca. Każda jest wyjątkowa, szczególna, bo ten sam Chrystus przychodzi tu do człowieka, co w bazylice św. Piotra w Rzymie. Chciałem podziękować księdzu proboszczowi Stanisławowi, ze jest z wami w takiej bliskiej relacji, bo tak powinno być, bo każdy pasterz powinien być blisko ludzi. Cała nasza wspólnota tworzy rodzinę w Jezusie Chrystusie. Najważniejszą ozdobą każdego kościoła jest rozmodlona wspólnota serc, ludzie o czystych i szlachetnych sercach. Adorując Najświętsze Serce naszego Pana, módlmy się o łaskę trwania w Bożej miłości, dar szczerej i bezinteresownej miłości w naszej wspólnocie parafialnej. Niech w ten sposób nasze serca upodabniają się do Serca Jezusowego - zachęcał parafian bp Andrzej.