- Od 5 do 9 grudnia 1914 r. na krótkim odcinku frontu Rajbrot - Leszczyna - Sobolów codziennie ginęło 1200 żołnierzy - przypomina Jakub Bajer z Tymowej.
Jakub Bajer z Tymowej jest komendantem Straży Leśnej w Nadleśnictwie Brzesko, ale też pasjonatem historii, bo w lasach, których pilnuje, Wielka Wojna pozostawiła wiele śladów. Najwymowniejszym są cmentarze, gdzie pochowani są ci, którzy uczestniczyli w najcięższych walkach, jakie się rozegrały w czasie operacji limanowsko-łapanowskiej.
- Gdy w 2006 r. zacząłem pracę w Nadleśnictwie Brzesko, od razu zwróciłem uwagę na te obiekty. Zacząłem bardziej interesować się tematem. Odwiedzając cmentarze, zacząłem czytać nazwiska poległych. Może to zabrzmi dziwnie, ale zżyłem się z tymi Johannami, Adalbertami, Luigimi, Antonami. To tysiące żołnierzy kilkunastu narodowości - od Słoweńców, Chorwatów, Bośniaków, po Niemców, Austriaków, Węgrów, Czechów, Słowaków, Polaków, Ukraińców, a nawet Włochów, często bardzo młodych, którzy w 1914 r. udaremnili Rosjanom zdobycie Krakowa. Rosjanie też są na nich pochowani, leżą razem z nimi, ale - co znamienne - większość z nich jest bezimienna - zauważa komendant.
Jakub Bajer przed "bramą śmierci", oddzielającą świat żywych od świata umarłych, cmentarza nr 303 w Rajbrocie. Beata Malec-Suwara /Foto GośćPrzypomina, że cmentarze te powstały w 1915 r. w miejscach rozegranych bitew (większość żołnierzy była ekshumowana). W sumie jest ich tu kilkadziesiąt. - Miały być po wojnie odwiedzane przez rodziny poległych żołnierzy. Historia jednak potoczyła się inaczej. Cesarstwo się rozpadło. Dodatkowo wybuch II wojny światowej spowodował kolejne ludzkie tragedie, co przyćmiło i nieco zepchnęło na drugi plan wydarzenia z I wojny światowej. Po Wielkiej Wojnie wspomnienia przegranych bitew przez Rosjan pod Limanową i Gorlicami też były niewygodne - zauważa.
Rajbrot, cmentarz nr 303 - 550 poległych żołnierzy. Jakub BajerDbają o nie zwykle gminy i uczniowie z pobliskich szkół. - Dla mnie w pracy stały się codziennością. Są unikatowe na skalę światową, pięknie usytuowane na wzgórzach lub wśród pól. Większość jest zadbana. Wejścia są opatrzone "bramami śmierci", oddzielają świat żywych od świata umarłych. Wiele na nich symboliki, np. liście dębu oznaczają groby Niemców, a lipy - groby Rosjan. Ponadto w lesie do tej pory zachowały się jeszcze fragmenty okopów, przede wszystkim w Lesie Paprockim, między Rajbrotem a Muchówką - mówi J. Bajer.
Królówka, cmentarz nr 308 - 993 poległych żołnierzy. Jakub BajerOpowiada, że sama nazwa operacji limanowsko-łapanowskiej wzięła się z... łatwości wymowy przez ówczesnych mieszkańców cesarstwa, którym trudniej było wypowiedzieć Trzciana, Łąkta czy Rajbrot, ale to właśnie na tym niewielkim odcinku frontu Rajbrot - Leszczyna - Sobolów od 5 do 9 grudnia 1914 r. ginęło 1200 żołnierzy dziennie, a zapewne 10-krotnie więcej było rannych.
- Do najkrwawszych walk doszło w rejonach Rajbrotu, Muchówki, Łąkty Dolnej i Górnej, Leszczyny, Trzciany, Nieprześni i Sobolowa. Pruskie pułki, idąc do natarcia na wzgórze Wichraż, podpaliły wszystkie zabudowania w Leszczynie, wcześniej spalono chałupy w Żegocinie i Tarnawie. Rosjanie również palili wioski, a do tego grabili wszystko, co się dało, dopuszczali się gwałtów i mordów. Jak mówią źródła, kule karabinów przechodziły na wylot przez drewniane domy, stwarzając wielkie zagrożenie dla mieszkańców wsi. W Rajbrocie, Muchówce, Trzcianie i Żegocinie pociski armatnie niszczyły zabudowania na całym odcinku frontu. Ludność chroniła się w ziemiankach i piwnicach. Chłopi zwozili rannych i zabitych. Zdarzało się, że dobijano śmiertelnie rannych po boju na bagnety i konających w niewyobrażalnym bólu żołnierzy. Świst kul i ciągłe wybuchy, wystrzały dział armat dużego kalibru powodowały wśród miejscowej ludności przerażenie. Nikt wtedy jeszcze nie znał takiej technologii wojennej. Nigdy też do tamtej pory w żadnej wojnie nie wykorzystano na tak wielką skalę artylerii - przypomina J. Bajer.
Cmentarz Wichras nr 340 - 497 poległych. Jakub Bajer- Walki o okoliczne tereny były bardzo zaciekłe, wzgórza przechodziły z rąk do rąk, a zabici i ranni zostawali na pobliskich wzgórzach. Krwawe starcia zakończyły się 12 grudnia. Wojska rosyjskie, wskutek trudnej sytuacji na innych odcinkach frontu, podjęły decyzję o wycofaniu. W ciągu 10 dni walk zginęło, zaginęło lub zostało rannych ponad 40 tys. żołnierzy. Zabici podczas tych zmagań zostali pochowani na kilkudziesięciu cmentarzach wojennych, założonych specjalnie w tym celu. Wiele z nich jest ukrytych wśród pól i na leśnych wzgórzach, pomiędzy Kobielnikiem w dolinie Krzyworzeki na zachodzie a Tymową na wschodzie - wskazuje komendant.
Leszczyna, cmentarz numer 310 - 860 poległych żołnierzy. Jakub BajerWarto wspomnieć, że koncentrację wojsk niemieckich i austro-węgierskich w rejonie Mszany Dolnej oraz ich wymarsz na pozycje frontowe osłaniały Polskie Legiony, dowodzone przez Józefa Piłsudskiego, które podczas kontrofensywy zabezpieczały prawe skrzydło sprzymierzonych wojsk, toczyły liczne potyczki z patrolami rosyjskimi w rejonie masywu Ćwilina i Mogielicy oraz w okolicy Słopnic, Kaniny i Marcinkowic. Po bitwie ówczesny kard. Adam Sapieha wysłał swoich przedstawicieli na miejsce bitwy, zaczęto wówczas organizować pomoc dla mieszkańców całkowicie zniszczonych i ograbionych wiosek.
Jakub Bajer przypomina także, że w tych zmaganiach wojennych starły się ze sobą trzy zaborcze armie, ale w każdej zaś z nich służyli Polacy, zmuszeni, by dochodziło między nimi do bratobójczej walki.
- Od dwóch lat działa na tym terenie stowarzyszenie historyczno-eksploracyjne Zorganizowana Grupa Poszukiwawcza P.Panc Południe. Dzięki niemu powstaje izba pamięci w Żegocinie. Ono także dba o te cmentarze, organizuje spotkania, prelekcje, konferencje - wylicza J. Bajer.