Zdaje się, że przerodzą się w parafialny klub seniora. Starszym nie brakuje pomysłów i zapału.
Inicjatywa zorganizowania ferii dla dziadków z wnukami w Piątkowej wyszła od jednej z parafianek Barbary Rzeszowskiej, a pomysł bardzo spodobał się miejscowemu proboszczowi ks. Tadeuszowi Wojciechowskiemu, który chciałby, żeby parafia stała się prawdziwą wspólnotą, która nie tylko razem się modli, ale też działa i się wspiera. W tym celu choćby ponad rok temu została wyremontowana jedna z sal kościoła, która dotąd służyła jako składzik.
- Miejsce więc było gotowe. Zakupiliśmy jedynie trochę materiałów, inne zasponsorowali parafianie, częściowo pomogła także gmina - mówi ks. Tadeusz Wojciechowski, który marzy o tym, by te spotkania w przerodziły się parafialny klub seniora. I wszystko wskazuje na to, że ten pomysł zostanie zrealizowany. Ludzie starsi są gotowi wziąć sprawy w swoje ręce. Nie brakuje im pomysłów i zapału.
Na pierwsze spotkanie 12 lutego przyszło kilkoro dziadków z kilkudziesięcioma wnukami, ale też parę osób młodych, chętnych do pomocy. Kolejnego dnia ludzi było już dwa razy więcej. Przyszli też rodzice. Inicjatorka ferii Barbara Rzeszowska mówi, że dla niej te spotkania to czysta radość. Mimo że musiała wziąć urlop, twierdzi, że bardzo wiele sama korzysta. Szkoli się na terapeutę zajęciowego. Tu może w praktyce zastosować zdobytą wiedzę i - jak podkreśla - wiele od starszych ludzi się nauczyć.
Czas spędzony wspólnie jest bezcenny. Beata Malec-Suwara /Foto Gość- To wspaniali ludzie, z bogactwem doświadczeń, pasji i umiejętności. Najcenniejszy jest czas, jaki tu wszyscy możemy spędzić wspólnie - podkreśla pani Barbara.
W poniedziałek zaproponowała, by z okazji zbliżających się walentynek zrobić serca. Powstały przeróżne - z tasiemek, wyklejane koralikami, miękkimi materiałami. Juleczka przy współpracy ze swoją babcią Gosią zrobiła serce dla swojej mamy. - Ale nie można dotykać, bo jest jeszcze mokre - zastrzega. Dopiero w maju skończy cztery latka, a już pięknie mówi. Dużo czasu na co dzień spędza z babcią i buzia się jej nie zamyka. W domu ma rodzeństwo - dwóch braci i siostrzyczkę. Tu chciałaby poznać jakieś koleżanki.
Pani Maria przyniosła na spotkanie całą reklamówkę kwiatów z bibuły, jakie co roku robi ze swoimi wnukami do wielkanocnych palm. Nieraz udało im się wygrać gminny konkurs na najpiękniejszą. Chciałaby innych zachęcić do ich robienia. Dawniej powstawały w niemal każdym domu. Dziś samodzielnie robią je nieliczni. Większość kupuje.
Pani Maria przyniosła na spotkanie całą reklamówkę kwiatów z bibuły, jakie co roku robi ze swoimi wnukami do wielkanocnych palm. Chciałabym innych zachęcić do ich robienia. Beata Malec-Suwara /Foto Gość- A to najlepszy sposób na przekazywanie młodemu pokoleniu naszych tradycji, rozmowy i wspólny śpiew, bo dawniej to naprawdę dużo się śpiewało - mówi, wspominając, jak śpiewem modlił się jej tato. - Do dziś w uszach brzmi mi także głos mojej mamy, która śpiewała nam do snu i żałuję, że nie mogę przypomnieć sobie tych słów - wspomina.
Chwali inicjatywę spotkań, podobnie jak pani Kazimiera, która przyszła na spotkanie z dwoma wnukami aż z Boguszowej.
- Inaczej spędziłyby pewnie czas przy telewizorze albo komputerach, a dzięki temu przynajmniej coś stąd wyniosą, czegoś nie nauczą, pobawią się wspólnie, a potem będą miały, o czym opowiadać w domu swoim rodzicom i kolegom w szkole - zauważa.
Dla pani Małgosi czas spędzony na spotkaniu ze swoją wnuczką 2-letnią Kiniusią to jak święto. Na co dzień nie mieszkają razem. Wczoraj to ona przygotowała ciasto, z którego dzieci zwijały rogaliki, a po upieczeniu mogły wspólnie z dziadkami je zjeść.
Starsi na pomysł parafialnego klubu seniora bardzo się cieszą. Nawet i po to, żeby wspólnie zagrać w szachy. - Dawno już nie grałem. Pewnie musiałbym się uczyć od nowa, ale to będzie dobry sposób na pobudzenie komórek - twierdzi pan Wojciech.