Nowy numer 19/2024 Archiwum

To nie był mój pomysł

Ks. Michał Łukasik, który razem z ks. Mateuszem Opolskim przyjął krzyż misyjny z rąk nuncjusza w Gnieźnie, opowiada o tym, jak zrodziło się jego powołanie misyjne.

Właściwie na ten moment to jestem już przekonany, że nie był to mój pomysł. Jak patrzę na moje dotychczasowe życie, to widzę wyraźnie, że wszystko tak się po prostu zwyczajnie układało, że kwestia misji ciągle była mi bliska. „Tak się układało” - mówię, a dziś szczerze i mocno wierzę w to, że Ktoś tak to poukładał - mówi ks. Michał Łukasik, opowiadając nam o tym, jak zrodziło się jego powołanie misyjne.

To on razem z ks. Mateuszem Opolskim przyjął w minioną niedzielę krzyż misyjny z rąk nuncjusza apostolskiego w Polsce abp. Antonio Guido Filipazziego. Pisaliśmy o tym tutaj:

- Zacznijmy od początku. W mojej rodzinnej miejscowości - w Gorzkowie - znajdował się dom zakonny i nowicjat sióstr Franciszkanek Misjonarek Maryi. Mój dom był w jego najbliższym sąsiedztwie, stąd też od dzieciństwa mogłem poznać wiele sióstr, które albo przygotowywały się do wyjazdu na misje, albo miały już za sobą doświadczenia misyjne. Sam też angażowałem się w kolędę misyjną, którą siostry organizowały - opowiada ks. Michał.

To nie był mój pomysł   Obaj tarnowscy księża - ks. Mateusz Opolski i ks. Michał Łukasik (z prawej) - są kapłanami wyświęconymi w 2017 roku. Obaj także zostali posłani na Kubę. Archiwum prywatne

Kiedy wstąpił do seminarium, ojcem duchownym jego rocznika został ks. Stanisław Wojdak. - Powiedzieć o nim „misjonarz” to za mało. To kapłan zakochany w misjach, a w szczególności w Afryce. Z czasem ta jego pasja misyjna zaczęła się i mnie udzielać, dlatego też włączyłem się w działalność seminaryjnego Ogniska Misyjnego. W późniejszych latach formacji seminaryjnej byłem jego „prezesem”. Miałem też szczęście wyjechać na klerycki staż misyjny do Peru i na własne oczy zobaczyć, jak wygląda praca misyjna w rzeczywistości - mówi nasz nowy misjonarz.

Również po święceniach kapłańskich trudno by mu było zapomnieć o misjach. - Pracowałem w dwóch parafiach naszej diecezji i w obu sprawa misji też w pewien sposób mi towarzyszyła. W pierwszej - w Tymbarku - za sprawą pochodzącego z tej parafii ks. Tomasza Atłasa - misjonarza, a wówczas dyrektora krajowego Papieskich Dzieł Misyjnych, którego przykład, a także rozmowy z nim były dla mnie bardzo inspirujące. Z kolei w drugiej parafii - w Szymbarku - powierzono mi opiekę nad bardzo prężnie działającą grupą Papieskiego Dzieła Misyjnego Dzieci, której towarzyszyłem - wspomina ks. Michał.

Jego decyzja o wyjeździe na misje nie była nagła, bo myśl o takiej możliwości pojawiła się w jego głowie już w latach seminaryjnych. - Później dojrzewała, umacniała się i nabierała konkretnych kształtów, aż do momentu zadeklarowania gotowości do wyjazdu księdzu biskupowi. Decyzję o konkretnym miejscu posługi też pozostawiłem księdzu biskupowi, wierząc, że przez niego Pan Bóg wskaże najlepsze miejsce. Wskazał Kubę, a ja się ucieszyłem, bo jestem przekonany, że skoro to Jego pomysł, to ma On też już jakiś plan - uważa ks. Michał.

Warto zaznaczyć, że misja tarnowskich księży na Kubie rozpoczęła się w 2016 roku. Pierwszym tarnowskim misjonarzem w tym kraju był ks. Witold Machalski. Kolejnym był ks. Dariusz Pawłowski. Obecnie posługuje tam jedynie ks. Grzegorz Kozioł.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy