Dziś w parafii Wola Piskulina ostatnia z cyklu 11 Mszy św. sprawowanych przy kapliczkach i krzyżach.
Na terenie parafii Wola Piskulina jest 31 kapliczek i przydrożnych krzyży. Są w Woli Kosnowej, Zagorzynie i Woli Piskulinej. Kilka z nich już w górach. Jedna nawet na szczycie Modyni (1029 metrów n.p.m.), najwyższym szczycie w okolicy. – Przy większości z nich codziennie w maju ludzie zbierają się na śpiewanie Litanii Loretańskiej. W maju też przy 11 z nich odprawiane są Msze św. – informuje Roman Myjak, kościelny z Woli Piskulinej. W tym roku maj okazał się za krótki. Dziś ostatnia Msza św. z tej serii modlitewnych spotkań w przyrodzie, pod dachem nieba, będzie sprawowana przy kapliczce w Woli Piskulinej Brzegu, która poświęcona jest Najświętszemu Sercu Jezusa.
Msza na Wierch GórachPrzedostatnie w majowym cyklu liturgiczne spotkanie odbyło się w niedzielę po Bożym Ciele przy kapliczce w Woli Kosnowej Wierch Góra. – Ja pamiętam, jak ze 60 lat temu tato jechał tędy do lasu, to zawsze się tu przy tej kapliczce zatrzymał, czapkę ściągnął, przeżegnał się, pomodlił, i jechał dalej. Pamiętam, bo jako dziecko, jeździłem z nim do lasu – wspomina Władysław Klag, sołtys Woli Kosnowej.
Wprowadzenie ks. Grzegorza SkorupyDlaczego kapliczka stanęła w tym miejscu? – Bo dotąd jest pod górę, ale mówimy, że w miarę równo. Dalej zaczyna się las, robi się naprawdę stromo, i niebezpiecznie. To, że chłopy stawiali kapliczki, modlili się, to jest sprawa powierzenia się Bożej opatrzności, prośba o to, by wrócić cało z lasu, ze zrywki drzewa – dodaje pan Roman.
Praca to była trudna i niebezpieczna. Zawsze były jakieś wypadki. Już za ks. Grabca zaczęły się Msze św. przy kapliczkach. Ponad 20 lat temu proboszczem został ks. Grzegorz Skorupa, i tradycja została podjęta na nowo. – Ja odkąd tu przyszedłem, od tych ponad 20 lat nie słyszałem, żeby jakiś wypadek, coś złego się w tych lasach stało – zauważa Jan Ruciński.
Msza św. i spotkanie w Wierch Górach jest wyjątkowe, bo zawsze bierze tu udział najwięcej ludzi, a po po liturgii na polanie odbywa się towarzyskie spotkanie. Panie z Koła Gospodyń Wiejskich z Woli Kosnowej są tu już od południa. Przyniosły rurki, rogaliki, którymi częstują po Mszy św. wszystkich, którzy przyszli się modlić, a na polanie otwierają kociołki, w których od paru godzin waży się strawa. – W środku różne rzeczy są. Najważniejsze składniki to boczek, ziemniaki i słodka kapusta, ale jest wiele innych składników – tłumaczy Grażyna Zasadni, szefowa KGW w Woli Kosnowej.
– Ja się bardzo cieszę, że wszyscy tu w parafii nosimy w sobie taką wewnętrzną potrzebę bycia blisko Boga w przyrodzie. Podziwiając piękno świata, który Bóg nam dał odkrywamy także Jego wielkość i dobroć – mówi ks. Grzegorz Skorupa.
Ludzie są tu mocno związani z ziemią, na której mieszkają, piękną ziemią, ale trudną. – To, że się spotykamy, modlimy na majówkach przy kapliczkach, to, że dużo ludzi przychodzi też na te Msze św. przy kapliczkach to jest na pewno sprawa wychowania w domach, tradycji, ale przede wszystkim dzieje się to z potrzeby serca. I jeszcze z jednego powodu. Z poczucia tego, że doświadczamy na co dzień tego, że tak bardzo zależymy od Pana Boga – mówi Krystyna Rucińska. Czego wiele z tych kapliczek jest dowodem, bo powstawały z prośbą o opiekę, w podziękowaniu za łaski, albo po to, by dać wyraz wierze i ufności w Bożą Opatrzność.
Więcej w nr. 24 "Gościa Tarnowskiego".