Na skraju lasu w Biadolinach od ponad 200 lat stoi zabytkowa kapliczka ku czci tych świętych, która co roku gromadzi na Mszy św. pielgrzymów z różnych stron.
Akcja Katolicka z Biadolin 29 czerwca zorganizowała tradycyjną pielgrzymkę do stojącej od ponad 200 lat na skraju lasu kapliczki pw. Świętych Piotra i Pawła. Tu od wielu już lat księża z Biadolin odprawiają ku czci patronów Mszę św., która gromadzi wielu wiernych z całej okolicy. Niektórzy przyjeżdżają nawet zza Tarnowa.
Kapliczka ta, niezwykle ważna dla lokalnej społeczności, niebawem zostanie poddana konserwacji dzięki dotacji z Urzędu Marszałkowskiego oraz zaangażowaniu i wsparciu gminy Wojnicz. W ostatnim czasie dzięki zabiegom wielu ludzi uregulowana została także jej własność, która z rąk prywatnych została przepisana na gminę, dzięki czemu może zostać odnowiona i nadal będą mogli gromadzić się przy niej ludzie.
Zobacz i posłuchaj:
U św. Piotra i Pawła w Biadolinach
- Pielgrzymkę śladami świętych organizujemy przez nasz oddział Akcji Katolickiej od ok. 7 lat. Wyruszamy spod kościoła pod kapliczkę św. Piotra i Pawła, a w okresie gdy własność gruntu była niewyjaśniona, również pod pobliską kapliczkę św. Stanisława. Pomysłodawcą pielgrzymki była ówczesna pani sołtys Beata Bednarek. Z modlitwą i pieśnią na ustach radośnie idziemy, by na miejscu uczestniczyć we Mszy św. To piękna tradycja, którą warto kultywować, przekazywać młodszym pokoleniom i w ten sposób zaszczepić w nich wiarę i miłość do Boga - mówi Aneta Skokoń z Akcji Katolickiej w Biadolinach.
Od ok. 7 lat Akcja Katolicka organizuje pieszą pielgrzymkę sprzed kościoła parafialnego do kapliczki. Beata Malec-Suwara /Foto GośćKapliczką od pokoleń opiekują się państwo Krawczykowie z Biadolin. - Nie tylko my dbamy o to miejsce. Bardzo wielu ludzi tu zagląda, przynosi kwiaty. Często powodem odwiedzin jest studnia. Po wodę z niej przyjeżdżają osoby nawet z Dębiny Łętowskiej. Zabierają ją stąd baniakami do kiszenia ogórków - mówi pani Zofia Krawczyk. - Ta woda była także badana - dodaje jej mąż Stanisław.
To oni przejęli opiekę nad kapliczką po tacie pana Stanisława i jego siostrze. Tamci po swoim ojcu. - Dbali o to, żeby tu było czysto, żeby dach nie przeciekał, wymienili postument pod krzyżem i sam krzyż. Poprzedni drewniany ma wyrytą datę. Prawdopodobnie tę samą teść odbił w betonowym cokole obecnego metalowego krzyża. To rok 1793 - wskazuje pani Zofia.
- Wieżyczka na kapliczce pochodzi ze starego kościoła w Biadolinach. Pomagali ją tacie montować panowie, którzy prowadzili tu odwierty w poszukiwaniu gazu - opowiada pan Stanisław.
Uczestnicy Mszy św. przy kapliczce w uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Beata Malec-Suwara /Foto GośćJak stara jest kapliczka, nikt nie pamięta. Zawsze tu była, od pokoleń. Szacuje się, że może mieć około 200 lat. Znajdujące się tutaj kiedyś zabytkowe figury świętych - Piotra i Pawła oraz Jana Chrzciciela obecnie odbierają cześć w parafialnym kościele w Biadolinach. - Kiedyś słyszałem, że te figury zostały wykonane z przeznaczeniem do kolegiaty wojnickiej, ale że tam nie pasowały, to ostatecznie trafiły do tutejszej kapliczki. Prawdopodobnie mogło być ich nawet więcej, ale mówi się, że zostały skradzione - mówi proboszcz ks. Zbigniew Dudek, który zadbał o odnowienie ocalałych figur i wykonanie kolejnej, św. Jana Pawła II - Piotra naszych czasów. Wszystkie umieszczone zostały przy filarach w nawie głównej nowego kościoła.
Figury świętych obecnie znajdują się w kościele. Beata Malec-Suwara /Foto GośćWokół kapliczki Świętych Piotra i Pawła narosło wiele legend. Jedna z nich ma związek z nazwą miejscowości i opowiada o „wizycie” świętych w tych stronach. Mieli wędrować tędy w kierunku Wojnicza i na leśnej polanie spostrzegli mały drewniany domek leśnika. Dochodziły z niego głośne narzekania i biadolenie starzejących się rodziców, którzy mieli tylko jednego syna, ślepego od urodzenia. Z powodu kalectwa nie mógł być dla nich podporą. Podróżni, przyjęci w tym domu z gościnnością, powiedzieli, że znają lekarstwo, które przywróci wzrok ich synowi. Jest nią wiara i modlitwa. Słysząc te słowa, żona leśnika zaczęła szeptać modlitwy, a św. Piotr wyszedł przed dom i wykopał swoją podróżną laską dołek, z którego wytrysnęła cudowna woda. Obmył nią oczy syna gospodarzy i w tej samej chwili otworzyły się oczy ślepego chłopca i po raz pierwszy zobaczył on rodziców. Święty Piotr uczynił jeszcze jeden cud - w domu tym nigdy nie ubywało jadła, choć wszyscy jedli. Był to koniec z biedotą i biadoleniem.
Miejscowość tę nazwano Biadolinami, a na pamiątkę owego cudu wybudowano kapliczkę. Z kolei woda w znajdującej się przy niej studni ponoć każdego 29 czerwca zachowuje swoje niezwykłe właściwości. W tym roku także panie z Koła Gospodyń Wiejskich z Biadolin, z Małgorzatą Kurą na czele zadbały, by nikt nie był głodny, po Mszy św. częstowały upieczonymi przez siebie rogalikami i kołaczami.