Wieża widokowa na szczycie górującym nad Łukowicą jest jak wisienka na owocowym cieście.
Droga do Łukowicy i wieży widokowej na Skiełku, który góruje nad całą okolicą, wiedzie z Przyszowej obok pięknego i starego sadu jabłoni, których rozłożyste konary dźwigają niedojrzałe jeszcze owoce. Już z tego punktu widać, że zbocza gór są porośnięte drzewami owocowymi. Można to królestwo jabłoni, śliw, grusz i wiśni jeszcze lepiej zobaczyć ze szczytu wieży widokowej, na którą wdrapujemy się z Jarosławem Czają, dyrektorem Gminnego Ośrodka Kultury, Sportu i Turystyki w Łukowicy, oraz grupą dzieci, które przyjechały tu odpocząć. Ich kolorowe czapki nad przepaścistym i rozległym aż po horyzont widokiem jeszcze bardziej przypominają, że Łukowica i cała zresztą gmina owocami stoi. Zawdzięcza to rodzinie Marszałkowiczów, która osiadła w majątku w Stroniu. Felicjan Marszałkowicz sprowadzał w XIX wieku z zagranicy szlachetne odmiany jabłoni i innych drzew owocowych, zakładając sady, zachęcając tym samym innych do naśladowania. I tak oto z nieurodzajnego, kamienistego Skiełka (to właśnie oznacza ta nazwa) widać urodzajną i żyzną kotlinę, otoczoną niemal zewsząd górami, gdzie temperatury są wyższe niż gdzie indziej na Sądecczyźnie, i gdzie może rosnąć wszystko, nawet brzoza ojcowska, relikt, endemit, zagrożona wyginięciem, rosnąca tylko na pięciu stanowiskach w Polsce, w tym na Skiełku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.