Seniorzy z Gródka koło Grybowa mają to szczęście, że mogą aż cztery razy w roku spotkać się dzięki parafialnej Caritas.
Impulsem, by zrobić coś więcej dla seniorów w parafii NSPJ w Gródku koło Grybowa, była pandemia. - Córka zaproponowała, żeby upiec pączków i zaprosić ich na herbatę - mówi Anna Mituś z parafialnej Caritas.
Pomysł wypalił i, co więcej, jest kontynuowany aż cztery razy w roku. To ewenement w skali diecezji. Zwyczajnie osoby samotne i starsze spotykają się przy okazji świąt Bożego Narodzenia.
W Gródku koło Grybowa udaje się to częściej, także dzięki samym seniorom, którzy pytają, kiedy będą spotkania.
Podczas letniego, które odbyło się 17 sierpnia, spotykamy idącą do Domu Ludowego panią Zofię. Widzimy się po raz pierwszy, więc rozmowę zaczynamy od pogody. - Bogu dzięki nie trapią nas takie kataklizmy, jak gdzie indziej. Ja to mam zresztą taki dzwonek przywieziony z Fatimy, i jak widzę, że zbliża się burza, to dzwonię nim i modlę się, odmawiając Litanię Loretańską - opowiada pani Zofia. - Działa, bo to nie chodzi o samo dzwonienie, ale o modlitwę - podkreśla seniorka. I, jak mówi, nigdy nie modli się o to, żeby burza poszła w konkretnym kierunku. - Bo by przecież innym zaszkodziła - mówi pani Zofia.
Na spotkanie w sierpniową sobotę przyszło około 30 osób. - Akurat mamy we wsi dwa wesela, bo zwyczajnie jest nas więcej - dodaje pani Anna z Caritas.
W grupie przeważają kobiety i to one nadają ton spotkaniu. - Trochę porozmawiamy, pośpiewamy pieśni religijne, o godz. 15 odmówimy koronkę do Bożego Miłosierdzia i tak posiedzimy razem do godz. 17 - dodaje wolontariuszka.
Jak śpiewają seniorzy? Posłuchajcie:
"Czarna Madonna" w wykonaniu seniorów z Gródka k. GrybowaOstatnio paniom było jednak modlitwy za mało i jeszcze przed koronką odśpiewały nieszpory. - Takie, jakie się dawniej w niedziele śpiewało w kościele - mówią. Miały też okazję przypomnieć sobie repertuar pieśni patriotycznych ze względu na sierpień i związane z nim narodowe rocznice.
Parafia w Gródku za rok będzie obchodzić 100-lecie istnienia. Na spotkanie przyniesiono więc wiele zdjęć z domowych archiwów z myślą o umieszczeniu ich reprodukcji w albumie, jaki jest planowany w przyszłym roku. Przyniesione fotografie skupiały uwagę uczestniczących na historii, przypominały ważne wydarzenia z dziejów parafii, ludzi, których już nie ma wśród żyjących, ale nie tylko.
Przyniesione i opisane zdjęcia trafią do albumu o parafii z okazji 100-lecia jej istnienia. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość- Przez 30 lat żyłam i pracowałam w USA, w samym Nowym Jorku. 11 września 2011 roku schodziłam z trzeciej zmiany w budynku w pobliżu wież World Trade Center. Kilka godzin później miał miejsce ten straszny zamach - wspomina pani Maria. Była też obecna przy porządkowaniu gruzów i do dzisiaj nie może zapomnieć widoku ciał osób, które zginęły pod nimi. - Wróciłam do Polski, do siebie, żeby tutaj spocząć, w polskiej ziemi - mówi z sentymentem pani Maria.
Inna z uczestniczek, pani Wiktoria, myśli wciąż o innej, misyjnej ziemi, i tych, którzy tam ewangelizują. Dzięki niej wszystkie Róże Żywego Różańca w parafii są misyjne i wspomagają misjonarzy modlitwą i ofiarą.
- Przyszłam do Gródka ze 60 lat temu z Podchełmia koło Grybowa. Jeszcze jako dziecko w szkole należałam do Róży, a w Gródku dołączyłam już jako matka do jednej z istniejących tutaj w parafii - opowiada pani Wiktoria. Z czasem została jej zelatorką.
Jak to się stało, że zaczęła interesować się misjami? - Wcześniej to mało wiedziałam o misjach, choć miałam dwóch stryjów księży, jeden z nich to prof. WSD w Tarnowie Ignacy Dziedziak, a drugi to Bernardyn Dziedziak, proboszcz w Ujanowicach. Dopiero jak do naszej parafii przyszedł ks. Witold Rybski, to chciał mnie wysłać na dni formacji misyjnej do Ciężkowic. To był początek lat 90. XX wieku. Nie pojechałam, bo musiałam bawić wnuki. Ksiądz Rybski zmarł, ale ciągle mi się śnił i przypominał, żebym pojechała na te dni, jak będą organizowane. I pojechałam. Poznałam ks. Krzysztofa Czermaka, s. Kingę Kozdrój i dzięki nim udało mi się namówić pięć zelatorek, żeby ich Róże były misyjne. Udało się, choć nie bez oporów - opowiada pani Wiktoria.
Pani Wiktoria z kroniką działalności misyjnej w parafii.Na kolejnych dniach formacji usłyszała o kolędnikach misyjnych. - Wzięłam się za kolędników, naszyłam im ubrań z różnych zasłon, rzeczy, i tak udało się w parafii zorganizować tę akcję, która trwa do dzisiaj - podkreśla zelatorka.
Z czasem wszystkie Róże zaczęły wspomagać misjonarzy, powstało też Dzieło Misyjne Dzieci, odbywały się przedstawienia, spotkania z misjonarzami, pisano do nich listy. Z tych wszystkich działań powstało już kilka tomów kroniki, bogatej w zdjęcia i relacje z misyjnych akcji.
Pierwszy tom pękatej kroniki można było zobaczyć w czasie spotkania. Z pewnością jej zasoby przydadzą się do stworzenia albumu o parafii.
Na spotkanie przygotowano ze 300 pierogów. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćPani Maria, ta z Nowego Jorku, na spotkanie przygotowała własnoręcznie zrobione ciasto, z którego wolontariuszki z Caritas ulepiły ze 300 pierogów. A ponadto było jeszcze ciasto, domowe kompoty i bigos. - W ciągu roku przygotowujemy jeszcze paczki dla seniorów i chorych, jak trzeba, to kupujemy lekarstwa. Współpracujemy z księdzem proboszczem, który pomaga nam dotrzeć do najbardziej potrzebujących - mówi Małgorzata Krok z Caritas.