Kaplica, w której czczono obraz Matki Bożej Pocieszenia, została poświęcona dwa wieki temu.
Jan Matras z Laskowej walczył w wojsku austriackim w czasie wojen napoleońskich. W jednej z bitew, stoczonej z Francuzami, został ranny. Nie zdołano go jednak zabrać z pola, ponieważ na żołnierzy ruszyła francuska konnica. „Ranny dojrzał tylko z dala wielki oddział kirasjerów francuskich, pędzących do ataku. Zobaczył on tysiące szabel i tysiące koni w pełnym pędzie i co gorsza tysiące kopyt końskich, którym przez niego wypadała droga na zastępy nieprzyjacielskie” – opisuje dramatyczne chwile ks. Wawrzyniec Dudziak w „Krótkiej historii i opisie kaplicy NMP Pocieszenia w Pasierbcu”. Jan nie mógł uciec i już prawie żegnał się z życiem, kiedy owładnęła nim myśl połączona z modlitwą do Matki Bożej, że jeśli wyjdzie żywy z tej grozy, i wróci na ojcowiznę, to wystawi ku czci Maryi kaplicę jako wotum za uratowanie życia. I tak się stało. Konnica przemknęła ponad nim, a on został ocalony. Pod koniec XVIII wieku wrócił do Laskowej i w następnych latach wykupił w Pasierbcu kilka morgów z domem, w którym się osiedlił. Był rok 1811. – Wioska była niewielka, zaledwie kilka domów rozrzuconych wśród pól, w trudnym górzystym terenie, bez uczciwej drogi. Nie było też w niej kaplicy, w której mieszkańcy mogliby się modlić. Ich kościołem parafialnym była świątynia w Łososinie Górnej – mówi Rozalia Kuchta, emerytowana dyrektor szkoły w Pasierbcu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.