Na frontonie powiewa biało-czerwona flaga. Mało jest podobnych miejsc, które są świadkami naszych narodowych dziejów.
Małgorzata Potrzebska pierwszy raz zobaczyła dwór bieńkowicki 18 lat temu. Za komuny właścicielem majątku było państwo. Kiedy zarządzający przestali się nim interesować, zupełnie zniszczał, popadł w totalną ruinę. Historyk i regionalista 20 lat temu nawet pisał, że dwór zniknął. „Chodź, pokażę ci coś ciekawego. Tak powiedział do mnie mój mąż. Wstałam i wyszłam z biura, wsiadłam do samochodu i po pięciu minutach staliśmy przed otwartą bramą do dworku w Bieńkowicach. Pamiętam, że kwitły kasztany, niesamowicie śpiewały ptaki, a pod ogromną lipą pasła się krowa” – pisze Małgorzata Potrzebska. Był rok 2006. Dworek kupili w 2010 roku z postanowieniem, by odbudować to miejsce, miejsce z narodową duszą.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.