Przez 30 lat był kapelanem w sądeckim szpitalu. Dziś sam przebywa w hospicjum. Z powodu cukrzycy stracił nogę i słabo widzi, ale chce dalej służyć.
Tak pozytywnie nastawionego do życia człowieka jak ks. Józef Wojnicki trudno znaleźć. Przez 30 lat był kapelanem sądeckiego szpitala. Zawirowania zdrowotne spowodowała cukrzyca. Stracił nogę, kiedy ratowano mu życie. Słabo też widzi.
- Już zoperowałem jedno oko. Operację na drugie będę miał 10 września. W październiku będę się starał o protezę i jak już stanę na nogi, pragnę dalej służyć Kościołowi do 80-tki albo i dłużej, bo po to jest ksiądz, żeby służył - mówił kapłan do biskupa tarnowskiego Andrzeja Jeża, który w jego intencji modlił się 29 sierpnia w czasie Mszy św. sprawowanej w kaplicy sądeckiego szpitala z racji 30-letniej posługi chorym i przejścia ks. Józefa Wojnickiego na emeryturę.
Mszy św. z okazji 30-letniej posługi ks. Józefa jako kapelana szpitala przewodniczył biskup tarnowski Andrzej Jeż. Beata Malec-Suwara /Foto GośćEucharystia, w czasie której biskup poświęcił także ufundowany do niej przez dyrektor szpitala Lidię Zelek obraz Jezusa Miłosiernego, zgromadziła wielu pracowników służby zdrowia i pacjentów sądeckiego hospicjum, w którym kapłan obecnie przebywa i któremu służy jako kapelan, wolontariusz i wiceprezes od początku jego powstania. Obecny był także prezydent Nowego Sącza Ludomir Handzel. To on przyznał i wręczył ks. Józefowi Wojnickiemu Denar św. Małgorzaty, dziękując mu za to, co wniósł do Nowego Sącza i regionu, służąc pacjentom, ich rodzinom oraz personelowi szpitala.
Denar św. Małgorzaty wręczył kapłanowi prezydent Nowego Sącza Ludomir Handzel. Beata Malec-Suwara /Foto GośćW czasie uroczystości można było z łatwością dostrzec, jak rodzinne i bliskie relacje łączą kapłana z sądecką służbą zdrowia, z pielęgniarkami i lekarzami. To oni dziękowali mu za to, że był dla nich jak ojciec, za jego miłosierne serce, za wszystkie łaski, których Bóg im udzielił przez jego posługę, za jego taktowność, uprzejmość i kulturę osobistą, za otwartość, za codzienną obecność i bycie w ciągłym pogotowiu na każde wezwanie. - Dziękujemy za to, że bez względu na porę dnia czy nocy i niezależnie od tego, czy było to pierwsze czy kolejne wezwanie, nigdy nie zadawałeś pytań, nie okazywałeś niezadowolenia czy zniechęcenia, ale przyjeżdżałeś - mówili.
Kapłanowi dziękowali także przedstawiciele hospicjum sądeckiego. Beata Malec-Suwara /Foto GośćWiele serdecznych słów ks. Józef Wojnicki usłyszał także od biskupa Andrzeja Jeża. Sam wspominał sytuację, jaka zdarzyła się jemu podczas jednej z uroczystości bierzmowania, kiedy podeszła do niego kobieta, przypominając mu o tym, jak był krótko na zastępstwie w szpitalu kapelanem w Limanowej i prowadził z nią długie rozmowy, kiedy jej ciąża była zagrożona. Zastanawiała się nad usunięciem dziecka, porzucona przez ojca dziecka, z olbrzymią presją zewnętrzną, z problemami zdrowotnymi.
- Powiedziała, że dzisiaj udzieliłem sakramentu bierzmowania temu dziecku i jest szczęśliwa z tego, jak się stało. Ksiądz Józef takich rozmów przeprowadził tysiące i chciałem mu wyrazić wdzięczność za to, o czym mówiliście w podziękowaniach: że posługę kapelana podejmował z gorliwością, oddaniem, otwartością, dyspozycyjnością, wchodząc w rodzinne relacje z wami - mówił bp Andrzej Jeż.
- Wybieramy na kapelanów szpitali kapłanów pozytywnie nastawionych, otwartych dla ludzi i muszę powiedzieć, że nierzadko się zdarza, że po 7-8 latach przychodzą i mówią, że są wypaleni i przybici, a ks. Józef w ogóle przez 30 lat się tutaj nie wyczerpał, jest jak doskonała bateria, którą powinno się rozbierać na czynniki pierwsze, by sprawdzić, jak tę Bożą energię w sobie kumulować i mieć ją zawsze - dodał pasterz Kościoła tarnowskiego, dziękując wszystkim zebranym za to, że mają świadomość potrzeby posługi kapelana.
- Gorąco życzę ks. Józefowi, by jego serce wypełniała radość z tego, jak wielu ludzi przybliżył do Boga, jak wielu pomógł, umocnił na duchu i pocieszył - dodał biskup.
Samemu ks. Józefowi trudno było powstrzymać wzruszenie, ale opowiedział o swojej kapłańskiej drodze do Sącza i o tym, że dziś jako pacjent hospicjum sam doświadcza wiele ciepła i życzliwości. Dbają o niego i wspierają go także pracownicy szpitala.
- Dzisiejszemu światu potrzeba żywych przykładów miłości, którzy będą szli przez ziemię, służąc i miłując innych. Pragnę być takim przykładem, służąc Panu Bogu, Kościołowi i potrzebującym ludziom - mówił. Mimo że sam jest pacjentem i porusza się jedynie na wózku, udziela przebywającym w hospicjum sakramentów świętych. - Pragnę dalej tę funkcję pełnić, bo jeszcze nie zostałem odwołany, księże biskupie. Jestem też kapelanem diabetyków, sędziów piłkarskich, Sandecji Nowy Sącz, tylko pozbyłem się tych hodowców kanarków i ptaków egzotycznych, bo tam już nie jestem aż tak potrzebny, ale dalej chcę służyć tam, gdzie jestem potrzebny i kiedy zdrowie pozwoli - deklarował.
W jednym z najbliższych papierowych wydań Gościa ukaże się wywiad z ks. Józefem Wojnickim, w którym opowiada, co sprawia, że jest w nim tyle energii. To także duży fan piłki nożnej.