W parafii w Długołęce Świerkli odbyła się w niedzielę 32. już parafialna akcja krwiodawstwa.
Pierwsza akcja krwiodawstwa odbyła się w 2005 roku, a rozpoczął ją ks. Krzysztof Bajorek. Rok później koordynatorem parafialnym został Jan Migacz.
- Krwiodawstwo jest u nas w parafii aktywne od 19 lat. Dziś spotykamy się po raz 32. Zwykle dwa razy w roku, na wiosnę i pod koniec lata, przyjeżdża ekipa z Nowego Sącza i w dolnym kościele, w przyziemiu parafialnej świątyni, przeprowadza akcję. Przez te wszystkie lata 769 osób oddało u nas krew. Zazwyczaj przy każdej akcji pojawia się 20-30 osób. Przez te lata w Długołęce-Świerkli oddano 330 litrów krwi. To są w większości parafianie, ale przyjeżdżają także z okolic, bo krwiodawcy wiedzą, gdzie są akcje i jeśli mogą, przyjeżdżają - informuje proboszcz ks. Paweł Kurzeja.
Dlaczego ludzie decydują się oddać krew? - Bo mogę. Trudno w sumie odpowiedzieć na takie pytanie. Można dlatego, że komuś może to pomóc, a to nic nie kosztuje. Pierwszy raz oddałem, jak tylko skończyłem 18 lat. Ostatnio miałem dłuższą przerwę, ale wracam do tej praktyki - mówi Krzysztof.
Kilkanaście razy krew oddał także Sławomir Olszak. - Robię to w imię pomocy drugiemu człowiekowi. Sam nie potrzebowałem jeszcze krwi, ale zawsze kiedyś taka ewentualność może się zdarzyć. Mam nadzieję, że taki dar ktoś złoży i będę mógł z niego skorzystać - tłumaczy.
Koło 15 litrów oddał Marek Świechowski z Gostwicy. - Dość dużo. Nie wiem czemu. Myślę, że z chęci pomocy. Nie było jakichś szczególnych okoliczności, impulsu, który mnie pchnął do krwiodawstwa. Zacząłem od około 19. roku życia. Potem kiedy mogłem, kiedy była okazja, to oddawałem. Z reguły tu, w parafii, ale też w Nowym Sączu. To nic nie kosztuje, może odrobinę czasu, 10-15 minut i po sprawie. Nie wiem, czemu ludzie się boją. Może to kwestia przekonania, bo strachu nie ma - uśmiecha się Marek Świechowski z Gostwicy.
- Krew jest potrzebna i nie ma zamiennika. Jest duży postęp technologiczny, ale sądzę, że długi czas nie będzie się dało jej niczym zastąpić - mówi lekarz Teresa Skoczeń z nowosądeckiego oddziału Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Krakowie, która z ekipą z Centrum prowadziła akcję w Długołęce-Świerkli.
Jak mówi Teresa Skoczeń, ludzie oddają krew, bo często mają silną motywację, gdy jej potrzebuje ktoś z rodziny, jakaś bliska osoba. A potem kontynuują to zaangażowanie. – To, że ludzie często nie decydują się na krwiodawstwo, często wynika z tego, że mają lęk przez igłą, białym fartuchem, ale też obawy, że będą się źle czuć. Każdy reaguje indywidualnie, ale sama oddawałam krew i wiem, że zawsze byłam zdziwiona, że to tak szybko jest po wszystkim. Nie ma się czego bać - przekonuje lekarka.