W miejscowym zabytkowym kościele poświęcona została kopia obrazu, dzięki któremu Chomranice są sławne na świecie.
W zabytkowym kościele w Chomranicach znajdował się obraz znany jako „Opłakiwanie z Chomranic”, kiedy niespełna 100 lat temu został przeniesiony do Muzeum Diecezjalnego w Tarnowie. – To jest, bez przesady można tak powiedzieć, jedno z najcenniejszych, najbardziej wartościowych dzieł tablicowej sztuki malarskiej w Polsce tamtego okresu – mówi ks dr Piotr Pasek, dyrektor Muzeum Diecezjalnego w Tarnowie.
Obraz jest nieznanego autora, ale z całą pewnością mającego znakomity warsztat i obeznanego z najnowszymi prądami malarskimi epoki, bo widać to doskonale w „Opłakiwaniu z Chomranic”. – Widać znakomicie w tym dziele wpływ sztuki sieneńskiej, włoskiej, widać w kompozycji wpływ sztuki niderlandzkiej, a w elementach zdobniczych wpływ sztuki czeskiej – tłumaczy ks. Pasek. Najważniejszy jest jednak program ikonograficzny. – Czyli to, co co autor chciał powiedzieć odbiorcom patrzącym na obraz. Chrystus mówił, że „kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije ma życie wieczne”. Ciało Pana Jezusa na obrazie po zdjęciu krzyża spoczęło na „ołtarzu” ziemi. Mamy też złote, grawerowane tło, to jest symbol winnej latorośli, czyli krwi Chrystusa. Jezus spoczął na zielonej, pełnej różnorodnych roślin bujnej łące, która jest też pełna ziół leczących ludzkie dolegliwości. To jest rajska łąka, a Jezus jest lekarzem, który leczy wszelkie ludzie choroby. Jest też na obrazie jedna postać, która stoi tyłem do oglądających, a jej welon muska leżące ciało Jezusa. Kim jest ta tajemnicza postać? To pewnego rodzaju zaproszenie dla widza, by stał się częścią tej tajemnicy – opowiada ks. Pasek.
Kopię umieszczono tam, gdzie wisiał oryginał, w prezbiterium nad wejściem do zakrystii. Grzegorz Brożek /Foto GośćTo powstałe około 1425 roku dzieło sztuki znane jest wśród znawców średniowiecznej sztuki na całym świecie. Jak kiedyś znalazło się w Chomranicach nie wiadomo. Jest parę hipotez. Pochodzący z Męciny ks. Władysław Smoleń, od 1950 roku dyrektor Muzeum Diecezjalnego, forsował – przez lokalny patriotyzm – pomysł, że powstało ono w kręgu sądeckiej sztuki cechowej. Wydaje się to mało prawdopodobne. Inna hipoteza głosi, że obraz powstał w Krakowie i był kiedyś w kościele uniwersyteckim. W XVII wieku kościół ten przebudowali na barokowy i gotyckie dzieło sztuki nie za bardzo tam pasowało. Tymczasem w Chomranicach, będących wówczas własnością rodu Tęgoborskich, miejscowy (nieistniejący dziś kościół) kościół zostaje opróżniony ze wszystkiego, co mogło w nim się znajdować. Dopiero Przecław Marcinkowski z sąsiednich Marcinkowic, który, jak to się wówczas mówiło „oparł się religii luterskiej”, przejął dobra w Chomranicach i zaopiekował także pustą świątynią. Do niej być może sprowadzono obraz opłakiwania, zwanego dziś „Opłakiwaniem z Chomranic”.
Wzniesiony w XVII wieku dzisiejszy drewniany kościół pomocniczy parafii chomranickiej jest chętnie odwiedzany przez turystów, bo jest perełką na szlaku architektury drewnianej. – Często zdarzało się, że ludzie, którzy wchodzili do środka, rozglądali się i wreszcie dopytywali o to, gdzie jest „Opłakiwanie z Chomranic”. Odpowiadaliśmy, że w Muzeum Diecezjalnym. Ale faktem jest, że bezbłędnie identyfikowali naszą miejscowość z tym wybitnym dziełem sztuki. Dlatego wreszcie zdecydowaliśmy się zamówić kopię obrazu i umieścić ją w miejscu, w którym kiedyś wisiał oryginał, czyli nad wejściem do zakrystii – mówi ks. Stanisław Pachowicz, proboszcz chomranickiej parafii.
Kopię wykonała malarka Helena Zimowska, która maksymalnie wiernie, choć w nieco pomniejszonej skali, wykonała kopię, korzystając przy tym nawet z dziesięciokrotnych powiększeń poszczególnych fragmentów oryginału. – Cieszę się, że ten obraz znalazł się znów w Chomranicach, bo to jest też element tożsamościowy dla nas, mieszkańców, choć ja sama mieszkam tu dopiero 32 lata, ale przez ten obraz czuję się tak, jakbym była tu od zawsze – mówi.