W 120. rocznicę koronacji obrazu MB Tuchowskiej do Jej sanktuarium pielgrzymowali członkowie Rycerstwa Niepokalanej.
Pielgrzymka odbyła się 2 października. - Dokładnie tego dnia w 1904 roku odbyła się koronacja wizerunku z naszego tuchowskiego sanktuarium, w którym od 10 lat duszpasterzowali redemptoryści - przypomina o. Grzegorz Gut, CSsR, proboszcz parafii. Kult Matki Bożej na tuchowskim wzgórzu trwa od dawna. Już w 1641 roku badano temat i klasztorne księgi bardzo szybko wypełniły się świadectwami łask i cudów, których ludzie, jak uważali, doznali za wstawiennictwem Matki Bożej Tuchowskiej. Toteż władza kościelna w osobie bp. Tomasza Oborskiego rok później wizerunek ów uznała oficjalnie za cudowny, co wzmogło kult i pielgrzymki. Natomiast w związku z rokiem jubileuszowym podjęto myśl o koronacji, na co 3 lipca 1904 roku wydał zgodę Watykan. Koronacja odbyła się 2 października 1904 roku przy uczestnictwie nieprzebranych tłumów pielgrzymów.
Pielgrzymki do Tuchowa są stałym elementem życia religijnego wielu wiernych w diecezji tarnowskiej. Od lat pielgrzymuje Rycerstwo Niepokalanej Diecezji Tarnowskiej. 20 lat temu jego członkowie Matce Bożej Tuchowskiej zawierzyli to dzieło. Każdego roku z diecezjalną pielgrzymką wędrują tu m.in. w każdą kolejną rocznicę koronacji. W tym roku 2 października Mszy św. przewodniczył bp Leszek Leszkiewicz.
- Dzisiaj wiele od nas zależy. Tak często słyszymy, że Kościół przeżywa trudny okres. Sami doświadczamy negatywnych skutków rzeczywistości wokół, która dotyka nasze rodziny, wspólnoty parafialne, pewnie także grupy Rycerstwa Niepokalanej. Zauważamy, że niektórzy już nie chodzą z Jezusem. Może kogoś boli, że syn, córka, ktoś bliski nie uczestniczy już w Eucharystii. Odkrywamy, że jest nas mniej. Może to boli, jednak czymś ważniejszym jest zachwycić się wejściem w relację z Jezusem. Zachwycić się, patrząc na obraz Matki Bożej w Tuchowie, że nie tylko Ona trzyma Jezusa w ramionach, ale i ja mogę Go trzymać, jeśli pozwalam, by Bóg przenikał moje wnętrze, istnienie, i staram się coraz bardziej wchodzić w głąb swojej wiary; jeśli z radością przeżywam spotkanie z Bogiem obecnym w sakramentach - mówił biskup. Zwrócił uwagę, że jeśli prowadzimy żywe życie wiary, pozwalamy się Bogu prowadzić, jeśli jesteśmy znakiem Jego obecności, to Kościół dzięki takiemu człowiekowi rozkwita, ma coś do powiedzenia - że Jezus przyszedł na świat, aby nas zbawić.
- To, co może się stać złego w moim i twoim przypadku, to obojętność, niezauważanie, że Jezus jest blisko - dodał.