Muzealna sala w kościele w Niedomicach sprawia wrażenie zamkniętej i dokończonej. Są tu jednak drzwi otwierające zwiedzających na samych siebie i na relacje, jakie mogą zostać nawiązane w trakcie rozmowy.
Do nowo otwartego muzeum parafialnego w Niedomicach schodzi się po schodkach w głąb monumentalnej świątyni, od strony zakrystii i prezbiterium. Już sama zmiana poziomów i perspektyw jest symboliczna. Muzeum okazuje się zaproszeniem do zejścia w głąb historii parafii, wspólnoty, kościoła, osób i rzeczy.
Na korytarzu przed salą muzeum rzucają się w oczy dwa obrazy autorstwa ks. Stanisława Nowaka, wiśnickiego artysty, które przedstawiają Jezusa ze św. Józefem oraz Najświętsze Serce Jezusa. Na drugim płótnie Chrystus błogosławi patrzącym, mając za sobą w tle dymiące kominy fabryki celulozy w Niedomicach.
Ks. Łukasz Bochenek przy obrazie NSPJ na tle niedomickiej fabryki. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćOba dzieła znajdowały się w drewnianej kaplicy, która przed wojną i po niej pełniła rolę miejscowej, choć jeszcze nie parafialnej świątyni. Wchodząc do muzealnej sali, wśród wielu eksponatów można odkryć elementy jej wyposażenia. Uwagę skupia od razu jasnozielona, drewniana chrzcielnica, mająca kształt kielicha zwieńczonego daszkiem z krzyżem. Czara kielicha okazuje się skrzynką, a po otwarciu drzwiczek oczom ukazuje się metaliczne naczynie, które kiedyś wypełniała woda święcona. Chrzcielnica z pewnością pamięta chrzty wielu niedomiczan. Kiedy rozebrano kaplicę, bo tuż za nią powstał w latach 70. XX w. nowy kościół, chrzcielnica powędrowała do któregoś z wielu kątów w tej monumentalnej budowli, a później do drewutni, czekając pewno na nieuchronną śmierć. Nie dano jej jednak umrzeć. Barbara Sawczyk i ks. Łukasz Bochenek, oboje niedomiczanie, postanowili dać jej drugie życie w muzeum, które stworzyli wspólnie z proboszczem ks. Janem Mikulskim i wieloma parafianami, a także osobami związanymi historią życia i sentymentami z niedomicką wspólnotą.
Chrzcielnica ma osobne, honorowe miejsce w muzeum. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćStając tyłem do chrzcielnicy, nie sposób nie zauważyć błękitnej ściany. Na drzwiami wisi ikona Matki Bożej Nieustającej Pomocy, pod nią kilka blaszanych serc z podziękowaniami, a z obu stron umieszczono stacje drogi krzyżowej. Ikona i obrazy pasyjne, a także wota również znajdowały się w drewnianej kaplicy, o czym opowiadają zdjęcia umieszczone poniżej obrazów.
Nieustająca Pomoc została patronką niedomickiej parafii, którą bp Jerzy Ablewicz erygował w 1978 roku. Ikona wisiała w kaplicy, ale później nie znalazła już miejsca w głównym ołtarzu nowego kościoła. Podobnie jak chrzcielnica i wiele innych elementów wyposażenia, zaczęła i ona wędrować. Miała jednak towarzysza, którym był budowniczy nowego kościoła i proboszcz w Niedomicach ks. Marian Grzanka. Okazało się, że ikona była z nim na wszystkich kolejnych placówkach, a po wielu latach powróciła do Niedomic i znalazła się w muzeum.
Błękitna ściana z ikoną MBNP i stacjami drogi krzyżowej. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćLudzie starsi, zwiedzający muzeum w dniu otwarcia, mogą patrzeć na błękitną ścianę i wspominać swoją młodość. - Jedna para zwierzyła mi się ze wzruszeniem, że w tej drewnianej kaplicy, przed ikoną Maryi, wzięli kiedyś ślub - mówi pani Barbara.
Mogą ją również zobaczyć, szukając siebie na archiwalnych zdjęciach przedstawiających tworzenie parafii, budowę kościoła czy najważniejsze wydarzenia religijne. Na wielu zdjęciach widać bp. Ablewicza, który jednogłośnie został patronem muzeum. - Stał u początków parafii, bywał tu w najważniejszych dla niej momentach... Nie widzieliśmy nikogo innego, kto mógłby zostać patronem naszego muzeum - mówi ks. Mikulski. Pośród zdjęć pokazujących biskupa w trakcie liturgii warto przyjrzeć się tym, które przedstawiają mniej formalne spotkania z niedomiczanami. Na jednej z fotografii biskupowi towarzyszy mała dziewczynka. - To ja - mówi z uśmiechem pani Barbara. - Było to w czasie wizytacji w 1971 roku. Biskup zawołał mnie i koleżankę, żebyśmy podeszły... I wtedy zrobiono nam zdjęcie - opowiada współtwórczyni muzeum.
Barbara Sawczyk, za nią zdjęcie, które podarowała do muzeum. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćZ domu ks. Łukasza trafił do muzeum jednej z obrazów, na który patrzył w dzieciństwie. Takich osobistych podarunków jest w sali znacznie więcej. Wiele z nich opowiada o seniorach, którzy oddając do muzeum towarzyszące im wizerunki Jezusa, Maryi i świętych, zdają się żegnać z obrazami i cieniami rzeczy ostatecznych.
Wiele pamiątek mówi o księżach pracujących w Niedomicach, po których zachowały się osobiste przedmioty i narzędzia pracy - okulary, maszyna do pisania, sutanna. Inne prowadzą już w stronę liturgii, więc innego świata, w którym są zanurzone ornaty, monstrancje, kielichy, ampułki, melchizedek... Do refleksji skłania podpis na jednym z kielichów, który został ofiarowany przez fabrykę prochu w Niedomicach, bo i tę substancję tu produkowano. Z prochu - śmierć. Z kielicha - życie. Znamienna jest data wygrawerowana na spodzie - 1939 rok.
Jeden z kielichów jest darem fabryki prochu w Niedomicach dla parafii w Jurkowie (obecnie Łęg Tarnowski) w 1939 roku. Później trafił on do Niedomic. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćPoważne, może i patetyczne, relacje między przedmiotami, ich pochodzeniem i symboliką współistnieją w niedomickim muzeum z przestrzenią anegdoty. Ksiądz Mikulski opowiada, jak do sali zniesiono sporo ważące, nieużywane już tabernakulum. Otóż, dokonali tego... pracownicy zakładu pogrzebowego, którzy znają się na fachu dźwigania jak mało kto. Trudno odpędzić się od myśli i o tym, że znieśli tu, do podziemi kościoła, puste, martwe tabernakulum...
Tabernakulum znieśli do muzeum pracownicy zakładu pogrzebowego. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćNiedomiczanie, jak opowiada ks. Mikulski, mają jednak właściwy, to jest duchowy stosunek do przemijania i śmierci. - Ich pobożność jest maryjna, ale też chrystocentryczna, co uwidacznia się w dużej liczbie comunicantes wśród dominicantes. Są też przewiązani do swoich zmarłych, za których zamawiają Msze św. i nawet, gdy są one odprawiane poza parafią, potrafią przychodzić codziennie, by w swoim kościele parafialnym modlić się w tym czasie za swoich bliskich - mówi proboszcz. Puste tabernakulum nie jest więc kropką nad "i" tego, jaka jest miejscowa wspólnota. Nie jest tym bardziej, kiedy spojrzy się na pieczęcie używane przez gminę Niedomice w XIX i na początku XX wieku. W centrum jest znak "IHS" z krzyżem, wokół biegnie koliście napis: "Gmina Niedomice". Chrystus w centrum...
Pieczęcie gminy Niedomice w XIX i na początku XX wieku. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćMuzealna sala w kościele w Niedomicach sprawia wrażenie zamkniętej i dokończonej. Są tu jednak drzwi otwierające zwiedzających na samych siebie i na relacje, jakie mogą zostać nawiązane w trakcie rozmowy. Błękitna ściana, o której już była mowa, zawiera w sobie szeroko otwierające się wrota do kawiarnianej sali, gdzie można usiąść, powspominać, zatęsknić, a może i zdziwić się, że ulotne życie ma jednak swój ciężar, który udało się uchwycić w pomyśle muzeum parafialnego.
Jego odwiedziny mogą się stać inspiracją dla innych parafii, zwłaszcza po zakończeniu V Synodu Diecezji Tarnowskiej, który w statutach o zachowaniu dziedzictwa przeszłości kładzie nacisk, by o niej pamiętać, także w taki, jak w Niedomicach, sposób.
Muzeum parafialne w Niedomicach zostało otwarte 25 września. 13 października w numerze 41. "Gościa Tarnowskiego" ukaże się tekst o tej inicjatywie i jej twórcach.