W Tarnowie rozpoczął się diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego ks. Jana Czuby.
Pod przewodnictwem bp. Andrzeja Jeża w kaplicy WSD w Tarnowie rozpoczął się 22 października diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego ks. Jana Czuby, tarnowskiego misjonarza fideidonisty, który zginął męczeńską śmiercią 27 października 1998 roku w Loulombo w Demokratycznej Republice Konga.
Podczas pierwszej sesji procesu został zaprzysiężony trybunał, który na etapie diecezjalnym będzie m.in. zbierał świadectwa osób, które znały ks. Jana Czubę. Rozpoczęcie całej procedury w diecezji tarnowskiej było możliwe na mocy porozumienia między diecezją pochodzenia misjonarza i diecezją w Kinkala, gdzie posługiwał i zginął ks. Czuba. W afrykańskiej diecezji zostanie powołany trybunał rogatoryjny. Bp Andrzej Jeż, oprócz wyznaczenia składu trybunału, mianował również postulatora procesu, którym został ks. Maksymilian Lelito z wydziału misyjnego kurii diecezjalnej w Tarnowie. On również złożył przysięgę podczas uroczystej sesji.
Podczas spotkania w seminaryjnej kaplicy przedstawiono również biogram ks. Jana Czuby, w którym podkreślono nie tylko ewangelizacyjną gorliwość kapłana, ale również jego zaangażowanie społeczne i na rzecz pokoju w podzielonym wojną domową Kongu. Biogram przedstawił ks. Krzysztof Czermak, dyrektor Wydziału Misyjnego Kurii Diecezjalnej w Tarnowie.
Posłuchaj biografii ks. Czuby:
Proces beatyfikacyjny ks. Jana Czuby - biogramO działalności na rzecz pokoju i pojednania mówił m.in. bp Andrzej Jeż, który podkreślił, że działania ks. Czuby i jego postawa są dzisiaj dla podzielonego społeczeństwa w Polsce, zagrożonej wojną Europy i nękanego konfliktami zbrojnymi świata przykładem do naśladowania. - Podkreślić trzeba, że ks. Jan działał z pobudek nadprzyrodzonych, z miłości do Boga, która pozwalała mu radykalnie oddać swoje życie dla innych - mówi bp Jeż.
Posłuchaj słowa bp. Jeża:
Rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego ks. Jana Czuby, fragment przemówienia bp. Andrzeja JeżaTuż przed zakończeniem sesji ks. Bogusław Skotarek, kolega z rocznika święceń, przywołał wiele wspomnień o ks. Janie. Duszpasterz wśród wielu cech kolegi misjonarza i męczennika wyliczył m.in. optymizm połączony z poczuciem humoru, osobistą pobożność, pracowitość i pokorę. - Wszystkie te przymioty, rozwijane w osobistej formacji, przygotowywały Jasia do radykalnego "zostaję na miejscu do końca" - mówił ks. Skotarek.
Posłuchaj świadectwa ks. Skotarka:
Rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego ks. Jana Czuby, słowo kolegi z rocznika święceńNa pierwszą uroczystą sesję procesu przyjechali przedstawiciele najbliższej rodziny ks. Jana Czuby. Bratanek kapłana, ks. Sławomir Czuba, podkreśla, że jego wujek potrafił wprowadzić wiele życia, gdziekolwiek się pojawiał. - Wnosił też humor, spokój i pasję. Zabierał nas w góry, inspirował do aktywności, działania. Uczył nas, jak rozwijać swoją osobistą duchowość, jak modlić się, by nawiązać z Bogiem intymną relację, jak uwielbiać Go tym, czym żyjemy - mówi ks. Jarosław.
Choć wujkowi przysługuje tytuł "sługa Boży", ks. Jarosław będzie dalej nazywał go wujkiem Jankiem. - Sama jednak świadomość, że od dzisiaj wujek jest oficjalnym kandydatem na ołtarze, wciąż we mnie rezonuje, wciąż uzmysławia mi, jak blisko byłem kogoś takiego, jak on - dodaje duchowny. Przyznaje, że jako kapłana poznaje ks. Jana dopiero teraz. - Byłem w zeszłym roku na jego grobie, poznałem jego parafię i mogłem odkryć nowe wymiary życia wujka jako duszpasterza i misjonarza. Cieszę się, że dzięki procesowi wszyscy będą mogli poznać ks. Jana - mówi bratanek.
Marta Dzikiewicz, córka Józefa, brata ks. Jana, przywołuje spośród wielu wspomnień wyprawy z wujkiem w góry. - Kochał wędrować i zaszczepił w nas zamiłowanie do gór. Pamiętam, jak przyjechał po raz ostatni na urlop i wszyscy odradzali mu powrót do Afryki. Mówił, że nie może zostawić ludzi, którym pomógł poznać Boga, których pokochał. Jest dla mnie nie tylko krewnym, ale i bohaterem. Wujek mnie prowadzi przez sny, mój syn ma na drugie jego imię. Jest dla mnie autorytetem, przykładem księdza z powołania, który miał przy całej swojej powadze i wierności zasadom wielkie poczucie humoru. Pamiętam zabawy, do których nas włączał, ale też i to, że potrafił z nich zrobić wstęp do modlitwy, w której uczył nas, jak mówić do Boga własnym głosem - mówi pani Marta.
Najbliższa rodzina ks. Jana Czuby. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto GośćW seminaryjnej kaplicy nie mogło zabraknąć przedstawicieli parafii z Bobowej, gdzie pracował ks. Jan zaraz po święceniach. Była to jego jedyna placówka duszpasterska przed wyjazdem na misje. W Bobowej ks. Jan ma swoją ulicę, dom duszpasterski nosi jego imię, istnieje sala jego pamięci, ale najważniejsi są ludzie, którzy pamiętają swojego kapłana, katechetę, przewodnika. To oni stworzyli przed laty grupę ks. Jana Czuby, różę różańcową jego imienia, to oni nie przestają przypominać młodszemu pokoleniu, że w Bobowej pracował święty.
- Ks. Jan w jednym z listów napisał do nas, że łaska Boża działa. To jest nawet hasło naszej grupy. Jesteśmy przekonani, że tak właśnie jest. Na początku, po śmierci księdza, nie myśleliśmy jeszcze o jego beatyfikacji, ale ta sprawa zaczęła jakoś coraz bardziej do nas docierać. Zaczęliśmy modlić się każdego 27. dnia miesiąca w tej intencji i w pewnym momencie pojawiały się sygnały, że może dojść do procesu, że on będzie rozpoczęty, a dzisiaj jesteśmy tego świadkami. Modlitwa, łaska Boża działa - mówi Małgorzata Molendowicz z Bobowej. Jak podkreśla, postać ks. Jana jest w Bobowej bardzo żywa. - My się zwyczajnie do niego modlimy, prosimy go o pomoc i wielokrotnie mogliśmy się przekonać, że on działa - dodaje bobowianka. Kim jest dla niej ks. Jan? - Człowiekiem, który miał zasady, żył według nich. Pasją do chodzenia po górach zaszczepiał w nas odwagę do życia, do codziennego pokonywania trudności, przekraczania siebie. Żeby doznać czegoś pięknego, trzeba trudu, wysiłku. Uczył nas też współdziałania w grupie, budowania wspólnoty opartej na wartościach i wysokich celach. Chronił nas przed życiowym relatywizmem. Przyłożył rękę do naszego kształtowania, wychowania, bycia w Kościele i w społeczeństwie. Dzięki niemu poznaliśmy, że Kościół jest przyjazny ludziom młodym. Jesteśmy mu za to wdzięczni - mówi pani Małgorzata.
Radości nie kryje też ks. Jan Wnęk, pochodzący ze Słotowej, tej samej miejscowości, z której pochodził ks. Czuba. - Byliśmy kolegami, przyjaciółmi, i tak jest do tej pory. Ja się modliłem za jego duszę tylko miesiąc po śmierci, później już prosiłem o jego wstawiennictwo u Boga. Jasiu jest dzisiaj dla mnie przyjacielem po tamtej stronie życie. Cieszę się, że dożyłem tej chwili, jaką jest rozpoczęcie procesu - mówi duchowny.
Wszyscy, którzy mają wiedzę na temat ks. Jana, mogą składać swoje świadectwa w biurze postulatora w Tarnowie przy ul. Piłsudskiego 6. W Słotowej każdego 27. dnia miesiąca będzie odbywać się diecezjalna modlitwa o beatyfikację kapłana.
Jan Czuba urodził się w Pilźnie 5 czerwca 1959 roku. Podstawowe wykształcenie zdobył w rodzinnej wiosce Słotowa, a w Pilźnie ukończył Liceum Ogólnokształcące (1974-1978). W strukturach seminaryjnego życia pełnił funkcję prezesa Koła Misyjnego, co było zapowiedzią jego przyszłej drogi poświęconej misjom. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk bp. Jerzego Ablewicza 27 maja 1984 roku. Jako neoprezbiter pracował w parafii Bobowa (1984-1988).
Przygotowanie do pracy misyjnej odbył w Warszawie, w Centrum Formacji Misyjnej (1988-1989), a później (od czerwca do sierpnia) w Paryżu. Uroczyście do podjęcia misji w kraju przeznaczenia misyjnego został posłany 2 czerwca 1989 roku w Gorlicach. Wtedy otrzymał krzyż misyjny. W tym samym roku w październiku dotarł do Konga i rozpoczął swoją posługę na południu kraju, w diecezji Kinkala. Pracował w dwóch misjach: Mindouli (październik 1989 - listopad 1992) i Loulombo (listopad 1992 - październik 1998). W tej pierwszej był wikariuszem, podobnie i w drugiej - do 1994 r., następnie został jej proboszczem. Zginął śmiercią męczeńską 27 października 1998 roku z rąk rebeliantów.