W sanktuarium w Zabawie obchodzona była 110. rocznica narodzin dla nieba bł. Karoliny Kózkówny.
Od wielu lat każdego 18. dnia miesiąca odprawiana jest Droga Krzyżowa na szlaku męczeństwa bł. Karoliny. W tym roku z pielgrzymami, których kilka tysięcy przyjechało do Wał-Rudy modlił się nuncjusz apostolski w Polsce abp Antonio Guido Filipazzi. – Ksiądz arcybiskup zna, jak się okazało bł. Karolinę, bo kiedyś pisał dużą pracę o męczennikach czasów I wojny światowej i pisał także o bł. Karolinie. Nie miał jednak okazji wcześniej być w naszym sanktuarium – mówi ks. Zbigniew Szostak, kustosz sanktuarium.
Wał-Ruda, Droga Krzyżowa 18 listopada 2024 roku.
Przyjechał 18 listopada z Częstochowy, gdzie biskupi diecezjalni zgromadzeni są na zebraniu plenarnym KEP. Oprócz niego do bł. Karoliny przyjechały, mimo chłodu, padającego przelotnie deszczu, dnia powszedniego, tłumy: kilka tysięcy wiernych. – My przyjechaliśmy z Zasowa. Karolina jest nam bliska, bo jest dziewczyną ze wsi, my też mieszkamy na wsi, jesteśmy rolnikami – mówi pani Renata. Z Zasowa przyjechało w tym roku 30 osób. – My już jesteśmy któryś kolejny raz, bo tu jak się przyjedzie, to ciągnie następnym razem. Dlaczego? Ta droga, to wejście w las, tam są rekolekcje, jest też wyciszenie, przezywam bardzo nabożeństwo, a świadectwa ludzi bardzo umacniają w wierze – tłumaczy swoją obecność Maria z Zasowa.
Z innego powodu przyjechała grupa młodzieży, uczniów 8. klasy szkoły w Nowej Wsi. Przyjechali z ks. Maciejem Klimontowskim, Krystyną Borek i Barbarą Bębenek. – To jest młodzież, która przygotowuje się do bierzmowania. Myśmy im zaproponowali, a oni podjęli pomysł przyjazdu tu, do bł. Karoliny, by od niej uczyć się dojrzałości chrześcijańskiej – opowiada Barbara Bębenek, szkolny psycholog. Ale młodzi wcześniej nie znali właściwie Karoliny. – Były spotkania, oglądaliśmy film „Zerwany kłos” i coś już wiemy. Przygotowaliśmy także intencje, z którymi każdy z nas przyjechał. Liczba ludzi robi tu ogromne wrażenie – mówią Karolina Stożek i Zuzanna Grońska z 8. klasy.
Beata Kopczyk i Anna Rydz przyjechały do Karoliny odpowiednio z Puław i z Kazimierza Dolnego. Grzegorz Brożek /Foto GośćAnna Rydz mieszka w małej miejscowości niedaleko Kazimierza Dolnego. – Ja przyjechałam z intencją wynagradzania Matce Bożej za grzechy. Matka Boża w Fatimie prosiła, by z wszystkiego, co tylko można zrobić ofiarę, jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi Jezus jest obrażany i ofiarę dla dla uproszenia nawrócenia grzeszników. To ja w tej sprawie. A że jest to Wał Ruda i błogosławiona Karolina, to dlatego, że ona jest patronką tych, którzy pragną żyć w czystości. Jej brak, grzechy wynikające z nieczystego serca, panoszą się po świecie, mam wrażenie, że wszystko jest seksualizowane i z tego jest wiele nieszczęść. Karolina zatem to dla mnie patronka na te czasy – mówi ściskając w dłoniach krzyż.
Wreszcie są, poza tysiącami innych z różnych stron Polski, pielgrzymi z Zakopanego. Panie Janina Pułkowska i Hanna Majchrzak wzięły udział w Zabawie wcześniejszych rekolekcjach dla osób po stracie. – Ja straciłam w wypadku samochodowym 18 lat temu mojego 22 letniego wówczas syna – mówi pani Janina. – Ja zaś 12 lat temu, także w wypadku straciłam także syna. Tyle samo lat już tu przyjeżdżam – mówi Hanna. Po co?
– My w historii Karoliny, w jej śmierci, ale i przejściu do nieba, do innej rzeczywistości, odnajdujemy naszą historię, historię straty kogoś bliskiego, dziecka i tu odnajdujemy też nadzieję na to, że śmierć niczego nie kończy. I to jest bardzo lecznicze, bo nie uda się zapomnieć, że straciło się własne dziecko. To nawet o to nie chodzi. To zawsze będzie, ale pierwsze doświadczenie było takie, że ta śmierć w wypadku mojego syna, była zarazem moją śmiercią, jakbym umarła wewnątrz. Zupełnie nie wiedziałam co robić, czy w ogóle, czy życie ma dalej sens. Człowiek nie wie jak ma żyć, nie chce się żyć. I pojawiła się Karolinka, która pokazuje, że jej rodzice żyli dalej, wychowali dzieci, my też staramy się żyć dalej. Tutaj jesteśmy w grupie rodziców, którzy stracili dziecko, wspieramy się nawzajem. Karolinka nas tu gromadzi, ona nas przywołuje, ona nam pokazuje drogę – opowiada swoją historię Janina. Obie panie przyjeżdżają od lat. Dziś służą tym, którzy przyjeżdżają po raz pierwszy, czy po raz drugi tym, że są przy tych poranionych rodzicach, razem zapłaczą, razem się pomodlą. – To jest oczyszczające cały czas także dla nas. Zabawa, to miejsce u bł. Karoliny to jest miejsce zdrowienia. Staramy se nadzieję, którą bł. Karolina pomogła nam odnaleźć przekazywać innym – dodaje Hanna.
Arcybiskup Filipazzi przewodniczył po Drodze Krzyżowej Mszy św. w sanktuarium w Zabawie i wygłosił homilię. - Zetknąłem się z bł. Karoliną 40 lat temu badając męczeństwo świadków Chrystusa. Kiedyś Matka Boża objawiła się pewnemu chłopcu, któremu pokazała do wyboru dwie korony, z białych kwiatów, oznaczającą czystość i czerwonych, oznaczających męczeństwo. Ten chłopiec to był Rajmund Kolbe, potem św. Maksymilian. Błogosławiona Karolina, podobnie jak on, wybrała obie te korony, jedną symbolizującą dziewictwo i drugą – męczeństwo, aby w ten sposób w pełni naśladować Jezusa – mówił w homilii w trakcie Mszy św. w Zabawie. Przypominał, że Karolina, przez modlitwę, czystość i pracę, zdobywała Królestwo niebieskie już tu na ziemi. Tą drogą, we właściwy sobie sposób może pójść każdy.
Przed Drogą Krzyżową pod domem Karolci była Maria Pawlikowska, autorka „Daru nieba”, książki o służebnicy Bożej Stefani Łąckiej, której proces beatyfikacyjny właśnie się toczy. – Wie pan co jest ciekawe? Że w roku, w którym śmierć ponosi Karolina, przychodzi na świat Stefania Łącka. O czym to świadczy? Dla mnie o tym, że jest jakaś łączność, że święci żyją świętymi, że Bóg ciągle posyła nam nowych świętych na ziemię. Nie? – pyta retorycznie.