Karol Krasnodębski - inżynier, działacz opozycji w okresie PRL, więzień polityczny, poseł na Sejm X kadencji - miał 95 lat.
Zmarł wczoraj, 2 stycznia. W stanie wojennym był dwukrotnie internowany między 13 grudnia
"Wróciłem z pracy, ledwo się położyłem, usłyszałem dzwonek do drzwi" - opowiadał nam przez laty. "Otworzyła żona. Było ich czterech, jeden mundurowy. Powiedzieli, że zabierają mnie na przesłuchanie. Nie chciałem iść. Zachowywali się arogancko, drwili, ubliżali, straszyli. Żona zaczęła rozpaczać. Wziąłem kurtkę".
Tę noc K> Krasnodębski, podobnie jak wielu innych tarnowskich solidarnościowców, spędził w więzieniu. "W celi było nas kilkoro. Rano skuli nas i załadowali do milicyjnych »suk«. Nie wiedzieliśmy, gdzie nas wiozą" - wspominał. Przez szparę w szybie zorientowali się, że jechali w kierunku Rzeszowa. Za Dębicą samochód się zatrzymał. Widząc przechodzących obok ludzi, zaczęli śpiewać pieśni religijne, patriotyczne, solidarnościowe. Nikt się nie zainteresował. Po półgodzinie samochód ruszył. Na wirażach dostrzegli, że jadą w długiej kolumnie aut. "Niepokój był coraz większy. Za Rzeszowem byłem niemal pewien, że wiozą nas do Sowietów" - mówił po wielu latach nadal drżącym głosem.
Dotarli do więzienia w Załężu. Była niedziela 13 grudnia. Internowanych traktowano gorzej niż zbrodniarzy. "Rodziny nie wiedziały, co się z nami dzieje. Mojej żonie powiedzieli, że jestem w szpitalu" - opowiadał nam pan Karol. "Córka całą niedzielę szukała mnie po rzeszowskich szpitalach".
Nazajutrz, 14 grudnia, bp Józef Gucwa odwiedził rodzinę Krasnodębskich. To on powiedział im o aresztowaniach. Rodziny internowanych odwiedzali także inni księża, m.in. ks. Edward Łomnicki i ks. Michał Bednarz. Działali "na zlecenie" abp. Jerzego Ablewicza, ówczesnego ordynariusza diecezji tarnowskiej. Już w pierwszych dniach stanu wojennego księża przy katedrze stworzyli ośrodek pomocy internowanym i ich rodzinom. Organizowali pomoc prawną, rzeczową lub finansową. Odwiedzali ich w więzieniu. W Nowy Rok 1982 księża pojechali do Załęża wraz z abp. Ablewiczem. Kiedy weszli na więzienny dziedziniec, internowani spostrzegli ich z okien swoich cel i podniosła się ogromna wrzawa. Tłukli garnkami o kraty, skandowali: "Solidarność, Solidarność!".
Karol Krasnodębski zawsze o tej pomocy pamiętał. "Najbardziej mi pomógł abp Jerzy Ablewicz. Najważniejsze było nie to, co kapłani przywieźli w paczkach, ale ich obecność, świadomość, że Kościół jest przy nas, że papież się za nas modli. Poczuliśmy się dowartościowani, że nasze uwięzienie nie jest na próżno, że Solidarnością wykuwamy niepodległość" - mówił.
Karol Krasnodębski przekazał biskupowi tarnowskiemu Andrzejowi Jeżowi swój Krzyż Wolności i Solidarności. ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość
Pięć lat temu, przy okazji 100. rocznicy urodzin abp. Ablewicza, w siedzibie Klubu Inteligencji Katolickiej K. Krasnodębski ofiarował na ręce obecnego biskupa tarnowskiego Andrzeja Jeża swój Krzyż Wolności i Solidarności jako wotum wdzięczności za świętych kapłanów, którzy byli przy internowanych i ich rodzinach w trudnych latach stanu wojennego.
Uroczystości pogrzebowe K. Krasnodębskiego odbędą się 7 stycznia na cmentarzu komunalnym w Tarnowie-Mościcach, gdzie o godz. 12 w kaplicy zostanie odprawiona Msza św. żałobna, po której ciało zmarłego zostanie złożone na tamtejszym cmentarzu. Różaniec rozpocznie się o 11.30.