Ks. Grzegorz Krakowski jest jednym z dwóch kapelanów w Wojewódzkim Szpitalu im. św. Łukasza w Tarnowie. Ponadto jest jedynym w Polsce czynnym pielęgniarzem.
Ks. Grzegorz Krakowski jest jednym z dwóch kapelanów w Wojewódzkim Szpitalu im. św. Łukasza w Tarnowie. - Przyznam się, że było to moim marzeniem, bo z pracą w szpitalu zetknąłem się najpierw jako kleryk po III roku w czasie stażu. Myślałem nawet o porzuceniu seminarium i studiach pielęgniarskich, ale mój ojciec duchowny kazał mi w nim zostać, bo kapłaństwo i pielęgnowanie chorych nie są od siebie daleko i być może w moim życiu oba powołania będę realizował. Później, będąc już księdzem, przez trzy lata zastępowałem w czasie wakacji kapelana. I był to zawsze szpital św. Łukasza. Od pięciu lat jest to moje miejsce na ziemi, w którym po prostu dobrze się czuję - mówi kapelan.
Będąc, jak podkreśla, w swoim żywiole, pozostaje człowiekiem, któremu nie są obce zmęczenie, stres w obliczu sytuacji granicznych, ogromu ludzkiego cierpienia, śmierci pacjentów, bólu ich bliskich. - Kiedy jednak po ciężkim dyżurze, klęka się w szpitalnej kaplicy i oddaje się to wszystko Panu Jezusowi, On na drugi dzień wraca mi siły, z którymi znów staję przy łóżkach chorych - mówi ks. Grzegorz.
Każdego dnia mierzy się z cierpieniem, ale jeszcze bardziej z dręczącym chorych pytaniem, dlaczego ich to spotkało. Nie ma na nie jednej odpowiedzi, bo każdy chory ma swoją, którą trzeba pomóc mu odkryć. - Razem z nim staję przed tajemnicą, w którą można wejść z wiarą, ufnością, albo odwrócić się do niej plecami, ale wtedy zostaje się z niczym. Bywa, że chorzy odwracają się od Boga, ale znacznie częściej cierpienie weryfikuje ich postawy życiowe, otwiera na świat ducha, w którym odnajdują Boga. I nawracają się do Niego. I chcą obecności kapelana, który ich przez tę ciemną dolinę poprowadzi, dając nadzieję większą niż tę, którą obiecują lekarstwa i medyczne procedury. One ratują lub podtrzymują nadzieję na wyzdrowienie. Bywa jednak, że się wyczerpują i wówczas potrzebna jest taka nadzieja, która sięga poza cierpienie i śmierć - opowiada duchowny.
O chrześcijańskiej nadziei łatwiej jest mówić chorym, którzy mają relację z Bogiem, są wierzący. Tym zdystansowanym, zbuntowanym, pogrążonym w smutku czy rozpaczy, trzeba najpierw pokazać swoje człowieczeństwo, po prostu być przy nich przez uśmiech, dobre słowo, zwyczajne towarzyszenie. Ten klucz też potrafi otworzyć ich serca na Boga. - Pamiętam mnóstwo takich powrotów do Niego i to daje mi pewność, że jesteśmy tutaj bardzo potrzebni - mówi ks. Grzegorz.
W czasie pandemii, kiedy - jak wspomina - było najtrudniej, zapytał raz pielęgniarki na jednym z oddziałów covidowych, czego im najbardziej potrzeba. - Usłyszałem, że rąk do pracy - wspomina ks. Grzegorz. To był impuls, by studiować pielęgniarstwo. Biskup wyraził zgodę i ks. Krakowski został studentem. - Na szczęście nie miałem daleko na zajęcia, bo nauka odbywała się w Akademii Tarnowskiej. Zdobywając wiedzę i ucząc się nowych rzeczy, realizowałem dawne pragnienie, żeby zostać pielęgniarzem - mówi kapelan. Studia ukończył w 2024 roku.