Ściany kościółka niemal pękały na oczach ludzi, woda lała się do środka, gdy społeczność Przecławia, będąca formalnie właścicielem budynku, zdecydowała, że tak dłużej się nie da.
W Przecławiu są dwa kościoły. Jeden jest świątynią parafialną. Drugi, niewielka kaplica, nazywany jest również kościołem przez olbrzymi szacunek, którym darzy ją społeczność miasta leżącego na lewym brzegu Wisłoki, w połowie drogi między Dębicą i Mielcem. W kościółku św. Bernardyna ze Sieny, stojącym przy drodze na Kiełków, Msza św. odprawiana jest zasadniczo dwa razy: pierwszy raz niebawem, bo na 20 maja, wspomnienie patrona świątyni, i 16 sierpnia, na św. Rocha. – Bernardyn według przekazywanej tradycji jest patronem Przecławia, natomiast św. Roch jest patronem przecławskich murarzy, z których miasto kiedyś słynęło. Hrabia Rey szkolił jeszcze młodych chłopaków i oni potem wyjeżdżali, budowali i Krynicę, i Kraków. Wracali na MB Zielną, a dzień po odpuście zbierali się w kościółku na Mszy św. i po błogosławieństwie wsiadali na furmanki, i jechali zwykle do Dębicy na kolej i do pracy – opowiada Józefa Krzak, prezes Stowarzyszenia „Przecławski kręg”, który opiekuje się tym małym kościółkiem z wielką historią.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.