Kilka dni spędził w Dębicy Robert Tekieli, opowiadając dębiczanom, w tym także szkolnej młodzieży, o zagrożeniach duchowych.
Wizyta Roberta Tekielego, katolickiego dziennikarza, publicysty, autora wielu książek o zniewoleniach i zagrożeniach duchowych, związana była z sesją ewangelizacyjno-profilaktyczną, którą zorganizowała przy wsparciu samorządu miejskiego wspólnota Krucjaty Wyzwolenia Człowieka działająca od ponad 30 lat przy parafii pw. św. Jadwigi. Wspólnota, która była narzędziem wychodzenia ze zniewoleń i nałogów dla już setek ludzi. Przeszło przez nią kilka tysięcy osób.
- Jako wspólnota spotykamy się co tydzień na rozmowie, rozważaniu słowa Bożego, Eucharystii. Jednak zazwyczaj dwa razy w roku wychodzimy do szerszego grona, proponując takie sesje, na które zapraszamy specjalistów w dziedzinie uzależnień. Dlaczego? To nam samym, członkom wspólnoty, daje siłę, daje potwierdzenie tego, co robimy, w czym trwamy. Ale może ważniejsze jest to, że są to spotkania otwarte, na które przychodzą ludzie, którzy szukają wiedzy na temat uzależnień, może są to także rodziny uzależnionych, którzy dotąd sądzili, że nic się nie da zrobić, a my przy okazji tych sesji staramy się podpowiadać możliwe drogi działania - objaśnia s. Justyna Papież, służebniczka dębicka, moderatorka KWC.
Robert Tekieli w Dębicy. Jak zło zakłada pułapki na ludzi?W tym roku gościem był Robert Tekieli. Najpierw w czasie otwartej sesji mówił o różnych formach zniewolenia i zagrożeniach duchowych, o przyczynach, o profilaktyce, ale także o pułapkach, które czekają szczególnie na dzieci i młodzież, a związane są z różnymi progresywnymi ideologiami. Wreszcie sporo miejsca poświęcił zagrożeniom i zniewoleniom, jakie stanowią nowe technologie. Po niedzielnych Mszach św. głosił krótkie świadectwa, a wieczorem spotkał się z rodzicami, mówiąc o mądrym prowadzeniu dzieci w gąszczu zjawisk współczesnej kultury. Wreszcie kolejnego dnia miał prelekcje dla zorganizowanych grup młodzieżowych.
Spotkanie otwarte dla wszystkich rozpoczęło się modlitwą prowadzoną przez KWC w intencji wyzwolenia z nałogów i zniewoleń. - Kiedy zaczęliście tę modlitwę i w momencie, w którym podnieśliście ręce do góry, miałem łzy w oczach. Dlatego, że walczycie w boju, którego nie widać. I każde wyrzeczenie, każdy wysiłek, każdy dzień postu, każda forma ascezy, która jest w intencji jakiegokolwiek zniewolonego człowieka, to jest duchowa amunicja. Bo ja będę mówił o sprawach skrajnie poważnych, ale one nie są smutne. Jeśli egzorcysta jest smutny, to niedługa jego droga przed nim. Bóg Ojciec jest Bogiem życia i radości. Jezus Chrystus jest Jego sercem i z najwyższą słodyczą, której nie da się z nikim, z niczym porównać. Bóg jest po stronie życia, smutek jest po stronie śmierci. Smutny jest demon, bo jego los już jest zdefiniowany - zaczął spotkanie Tekieli.
Robert Tekieli w Dębicy. 70% Polaków żyje, jakby Boga nie byłoRobert Tekieli, kiedy mówi o zniewoleniach, mówi także o tym czego sam doświadczył. Jeszcze w czasach komuny w podziemiu redagował „Brulion”. Jak sam mówi był wtedy ateistą. - Szatan był dla mnie figurą retoryczną - mówił. Kiedy po przemianach okazało się, że zawodowo odniósł sukces, to było to dla niego pewnym ciężarem, bo zatrudniając ludzi myślał o odpowiedzialności, jaka na nim ciąży. Żeby sobie pomóc, trafił na kurs kontroli umysłu metodą Silvy. Tam dowiedział się, że człowiek ma ogromny potencjał, stłamszony przez kulturę i Kościół, i wystarczy ją uwolnić, a człowiek staje się wszechmocny.
- Tam działy się różne rzeczy. Myśmy wchodzili w kamienie, myśmy diagnozowali nieznanych ludzi, myśmy mieli przekonanie, że słyszymy myśli innych ludzi. Takie miałem doświadczenie, tak odbierałam, takie miałem potwierdzenie - mówił w Dębicy.
Robert Tekieli w Dębicy. To nie tylko wojna duchowa, ale też wojna kulturowa. Idą po nasze dzieciI na kursie m.in. „przekazywali energię” jakiejś dziewczynie o kulach. I w czasie tego jakiś mężczyzna nagle podskoczył, rozejrzał się spanikowany wokoło i uciekł. - Po czym moja żona po zakończeniu całej tej imprezy podeszła do niego i pyta się, ale co tu się stało? On mówi, że nagle poczułem jakieś dotknięcie, czy energię. Dotknął go demon. Mówił, że poczuł nagle, jak się skóra na nim zrobiła za mała. Poczuł totalne przerażenie. I ja wiem dzisiaj, że to nie było żadne przekazywanie energii, tylko zdemonizowany człowiek, bo ja byłem człowiekiem opętanym. Chodziło, żebym uwierzył w całą tę opowieść o tych energiach, wszechmocach, synchronizacjach półkul mózgu, o tym, że należy wizualizować (tych opowieści do dzisiaj jest jeszcze więcej niż wtedy było) bo one wszystkie mają jeden schemat i cel. Oszukać człowieka, doprowadzić go do decyzji, że on mówi demonowi „ja chcę”, mimo, że nie wie o tym, że właśnie mówi demonowi „ja chcę”. Bo ja tego nie wiedziałem. Bo ja w to nie wierzyłem. Bóg był dla mnie jakąś taką miłą ideą z dzieciństwa. Demon kimś z bajek dziecięcych, w kusym kubraku i z kopytkiem - opowiadał Robert Tekieli.
Wspominał popularne bardzo w latach 70. XX wieku spotkania z Clivem Harrisem, uzdrowicielem z USA. - On inicjował rzeczywistość demoniczną 1,5 miliona Polaków. Te seanse odbywały się w kościołach. I księża myśleli, że on po prostu, no chce dać zdrowie, to znaczy, że za tym stoi Bóg. Tak? No bo kto daje w cudowny sposób zdrowie? Tylko że Clive Harris, jak przychodził na sesję, to prosił zawsze, żeby wynieść Jezusa Eucharystycznego z kościoła. I kapłani myśleli, że chodzi o pokorę. Tylko że czasami zdarzało się, że w bocznym ołtarzu, w tabernakulum, no gdzieś został Jezus. I Clive mówił: „Dzisiaj nie będzie uzdrawiania. Nie działa”. I powoli ta wspólnota osób, które z nim jeździła po całej Polsce zaczęła się zastanawiać, o co tu chodzi. W końcu Maria Pieńkowska, tłumaczka ze wspólnoty Emmanuel, która poświęcała swój czas, myśląc, że pomaga człowiekowi, który ratuje zdrowie ludzi, jeździła i tłumaczyła, zapytała go „Clive, jak ty uzdrawiasz”? A Clive powiedział: „No jak to, przy pomocy duchów” - objaśniał Tekieli.
- Problem, że szukając nadprzyrodzonej interwencji choćby w kwestii zdrowia, ale poza Bogiem, otwieramy się na zło, na świat demoniczny, choć wydaje się, że nic złego nie robimy, bo pragniemy dobra - ostrzegał.