Jest oazą modlitwy, strażniczką przed żywiołami i drogowskazem - kapliczka w Stanisławicach ma 200 lat!
W Stanisławicach, na skrzyżowaniu ulic Senatorskiej, Szkolnej i Parafialnej, od 200 lat stoi murowana kapliczka. Otacza ją porośnięty krzewami i drzewami skwer, na ścianie powiewają flagi, a w tle majaczy budynek szkoły.
Legenda mówi, że w tym miejscu odpoczywał św. Stanisław, kiedy jeszcze jako ksiądz, a później biskup wędrował z rodzinnego Szczepanowa do Krakowa i z powrotem. Coś na rzeczy musi być, bo i sama nazwa wsi wiąże się z imieniem świętego męczennika i biskupa.
Kapliczkę postawiono jednak z innego powodu. W tym bowiem miejscu albo w pobliżu stała kiedyś karczma, w której działo się wiele zła. Aby za nie zadośćuczynić i przebłagać Pana Boga, "za pozwoleniem zwierzchności Kościoła kaplicę tę wyfundował pobożny przyjaciel fundator Ignacy Łach, obywatel stanisławski. Prosi przechodzących o trzy pozdrowienia za dusze zmarłych". Na tablicy fundacyjnej, oprócz tych informacji i prośby o modlitwę, widnieje też data: 4 lipca 1825 roku.
Obok kapliczki, która gromadziła stanisławskich obywateli na modlitwę, stał słup z dzwonkiem loretańskim, którego dźwięk miał przeganiać burzowe chmury znad wsi.
Jej mieszkańcy, przynajmniej niektórzy, zetknęli się po raz pierwszy z takim dzwonkiem podczas misji parafialnych w Niepołomicach. W trakcie nauki misyjnej nadciągnęła burza, więc wierni rozpoczęli odmawianie Litanii Loretańskiej przy dźwięku owego dzwonka. I stało się, że nad kościołem panował spokój, a wokół szalała gradowa chmura.
Wiedząc, że dzwonek miał zostać potarty o Domek Nazaretański w Loreto, uczestnicy misji zapragnęli mieć taki sam u siebie. Za radą misjonarza dzwonek niepołomicki przetopiono i z otrzymanego surowca, z dodatkiem nowego, wytopiono cztery dzwonki, które trafiły do Książnic, Siedlca, Targowiska i Stanisławic. Ten ostatni zawieszono na słupie obok kapliczki. Jego poświęcenie odbyło się 16 lipca 1872 roku.
Od tej pory dzwonek służył mieszkańcom, a jego dźwięk chronił przed burzami. Miał swojego dzwonnika, a jeden z nich, niejaki Kowalski otrzymywał zboże od wsi jako wynagrodzenie za swoją pracę. A musiał on ją wykonać zanim burzowa chmura przekroczyła granicę wsi. Był też bardzo narażony na uderzenie pioruna, bowiem spiż, z jakiego był wykonany dzwonek, przyciągał błyskawice. W każdym razie dzwonek był tak skuteczny, że mieszkańcy Zabierzowa nad Wisłą zamierzali go ukraść, a nawet to zrobili, ale konie ciągnące wóz nie chciały ruszyć z dzwonkiem w drogę. Od tamtej pory stanisławianie wystawili przy dzwonnicy straż złożoną z młodych mężczyzn.
Słup z dzwonkiem nie ostał się jednak przy kapliczce. Zniszczał, a sam dzwonek został ostatecznie przeniesiony do kaplicy pw. św. Stanisława BM, która stanęła nieopodal i służy mieszkańcom jako kościół filialny parafii w Cikowicach.
Stanisławska kapliczka tonie dzisiaj w zieleni krzewów i drzew, które tworzą wokół niej oazę sprzyjającą modlitwie. - Jako sąsiadka jestem z nią związana od dziecka. Pamiętam, że dopóki było to możliwe, uczniowie z pobliskiej szkoły razem z nauczycielami śpiewali przy niej Litanię Loretańską w czasie nabożeństw maryjnych. My, jako mieszkańcy Stanisławic, robimy to dzisiaj, tylko w roku pandemii nie mogliśmy tutaj przychodzić. Ponadto były tu wcześniej święcone pokarmy na Wielkanoc - mówi Maria Skoczek. - A ja, odkąd mieszkam w Stanisławicach, przychodziłam tu na majówki z dziećmi. Jest to dla nas niezwykłe miejsce, oaza modlitwy i wyciszenia - dodaje Zofia Cholewa. Lucyna i Renata Jasińskie opiekują się na co dzień kapliczką i kwiatami. - Cieszymy się, że ją mamy, że nasza kapliczka żyje, że ludzie się tutaj się modlą - mówią stanisławianki.
Kobiety, tworzące m.in. nieformalny klub seniora w Stanisławicach, marzą o odnowieniu kapliczki i zaprosili do tego dzieła wszystkich uczestników jubileuszowej uroczystości, która odbyła się dokładnie w rocznicę fundacji tego miejsca kultu.
Mszy św. przewodniczył ks. proboszcz Leszek Durlak, który w homilii przypomniał nie tylko niezwykłą historię kapliczki, ale też jej podstawowe funkcje, jakie do dzisiaj pełni.
- Jest to przede wszystkim miejsce modlitwy i świadectwo wiary w Bożą Opatrzność, chroniącą nas przed żywiołami tego świata. To także drogowskaz, który ułatwia nie tylko dojazd do Kłaja, ale przede wszystkim pokazuje drogę do Boga - podkreślał w homilii ks. Durlak.
Jak mówią panie ze Stanisławic, być może uda się pozyskać środki z programu odnowy przydrożnych kapliczek, z pewnością nie braknie też chętnych dobroczyńców, którzy wspomogą to szlachetne dzieło, z myślą o zachowaniu tego niezwykłego miejsca dla przyszłych pokoleń.