Pielgrzymi z Bochni wyruszyli dzisiaj na Jasną Górę, by dołączyć do krakowskiej pielgrzymki. To tradycja, którą tu już przejęło kolejne pokolenie, ale i weterani nie słabną.
Mimo że Krakowska Piesza Pielgrzymka wyruszy na Jasną Górę dopiero 6 sierpnia z Wawelu, to już od dzisiejszego ranka jej bocheńska grupa jest w drodze. Pielgrzymi z Bochni wyruszyli z kościoła św. Pawła, tu Mszą św. o poranku rozpoczynając swoje „rekolekcje w drodze”. Eucharystii przewodniczył ks. Grzegorz Kurzec - przewodnik prądnickiej wspólnoty, czyli tego członu krakowskiej pielgrzymki, do którego należy Bochnia. Koncelebrowali ją wraz z nim były i obecny proboszcz tej parafii, czyli ks. Jan Nowakowski i ks. Leszek Rojowski oraz kapłani, którzy wyruszyli na szlak, a wśród nich m.in. były i wieloletni przewodnik tej grupy ks. Paweł Skraba oraz obecny ks. Andrzej Tarasek. Dla obu nie będzie to jedyna tegoroczna piesza pielgrzymka na Jasną Górę. Wybierają się też z tarnowską, ks. Paweł jako przewodnik grupy nr 16.
Wśród bocheńskich pielgrzymów nie brak weteranów. Wśród nich jest Piotr Włodarczyk, który 45 lat temu był jednym z członków sztabu organizacyjnego krakowskiej pielgrzymki. Do Matki Bożej Częstochowskiej pielgrzymuje po raz 47. - Przez dwa wcześniejsze lata z grupą studentów uczestniczyliśmy w pielgrzymce warszawskiej, a w 1981 roku - po zamachu na Ojca Świętego i Białym Marszu - w naszym studenckim gronie zrodził się pomysł organizacji pielgrzymki z Krakowa. W grupie inicjatorów był też m.in. Andrzej Bac, do dziś koordynator krakowskiej pielgrzymki. Już wtedy mieliśmy swoją bocheńską grupę, ale z Bochni wyruszyliśmy po raz pierwszy w 1984 roku - opowiada Piotr, który, co ciekawe, od 31 lat mieszka w Stanach Zjednoczonych.
Nie co roku udaje mu się pielgrzymować na Jasną Górę, ale od 48 lat (z roczną przerwą, kiedy zmobilizowano go do wojska) pielgrzymuje do Matki Bożej Częstochowskiej. Kiedy nie może przyjechać do Polski, idzie w dwudniowej pielgrzymce z Chicago do Merrillville, gdzie także jest Ona czczona. Idzie, żeby zachować ciągłość pielgrzymowania, ale nie to jest najważniejsze. Zatem co?
- Nieraz ktoś mnie pyta, po co idę. Trudno to wytłumaczyć komuś, kto nie był na pielgrzymce, nie posmakował jej. To czas, kiedy mogę wyłączyć się do tego stopnia ze wszystkiego, że nie wiem, jaki jest dzień i która godzina. Jest modlitwa, wspólnota, a w sercu cisza, której brakuje w ciągu roku, to zajrzenie w głąb siebie, którego brakuje na co dzień - wyjaśnia.
Na pielgrzymce łapie za gitarę i prowadzi śpiew z grupą młodych osób. Najbardziej cieszy go to, że wciąż jak dawniej właśnie młodzi ludzie stanowią największą część pielgrzymów i angażują się w organizację pielgrzymki. Wśród nich są dzieci i wnuki tych, którzy chodzili przed laty. Także w sześcioosobowym sztabie organizacyjnym, którym kieruje Wojciech, jak kiedyś jego tata. Zastrzega jednak, że szefuje tylko „na plakietce”, każdy z tej grupy angażuje się równo. To jego żona Monika, z którą zaręczył się na pielgrzymce, a rok temu w strojach ślubnych wchodzili na Jasną Górę, Maksymilian, Dominika, Aleksandra i Oliwer. Żadne z nich nie ukończyło jeszcze 28. roku życia.
- Tę pielgrzymkę tworzą i organizują głównie ludzie świeccy. I trzeba powiedzieć, że są w tym wprawnymi mistrzami, mają wypracowane wiele rzeczy na medal, są świetni, robią to kapitalnie i ja im w tym zwyczajnie nie przeszkadzam - chwali swój sztab przewodnik ks. Andrzej Tarasek.
To on w czasie wygłoszonego dziś na wyjście kazania nazwał pielgrzymkę drogą, która zmienia życie. Podpisuje się pod tym stwierdzeniem dwoma rękami Jarek Leśniak, 42-krotny pielgrzym z Bochni na Jasną Górę Krakowskiej Pieszej Pielgrzymki. Uważa, że pielgrzymowanie co roku do Matki Bożej miało ogromny wpływ na jego życie. - Jestem o tym przekonany, że gdyby nie pielgrzymka, moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Pomogła mi w życiu nieraz. Co roku na nią czekam. To moja oaza, która daje mi poczucie bezpieczeństwa, oparcie w innych, które czuję, mimo że nikt o nic nie pyta. To czas wytchnienia, wyciszenia, odpoczynku psychicznego i duchowego, mimo fizycznego zmęczenia. To mój świat, mój czas dla Pana Boga. Każdy takiego oddechu potrzebuje w tym zwariowanym świecie ciągłej gonitwy - uważa.
- Na pierwszą moją pielgrzymkę zabrała mnie kuzynka jako młodego chłopaka. Chodziłem wtedy do siódmej klasy. I tak zostałem. Wszczepiła we mnie gen pielgrzyma. Teraz wiem, że zwyczajnie potrzebuję tego tygodnia, aby być z Panem Bogiem, z Maryją. Poza tym pielgrzymka postawiła na mojej drodze wspaniałych ludzi, którym naprawdę wiele zawdzięczam. To już są trwające od wielu lat przyjaźnie. W tym gronie są też osoby, które nas przyjmują na trasie. We Włodowicach na przykład w 1998 roku poznałem panią, która co roku przyjmuje nas kilkanaście osób, jest jak moja pielgrzymkowa mama. Odwiedzam ją nie tylko podczas pielgrzymki. Takich ludzi, którzy przyjmują nas z otwartymi ramionami, jest wielu na trasie - zauważa Jarek Leśniak.
Zobacz bocheńskich pielgrzymów nadziei:
Pielgrzymi z Bochni wyruszyli na Jasną GóręPieszej Pielgrzymce Krakowskiej przyświeca hasło roku jubileuszowego - "Pielgrzymi Nadziei". Odbywa się ona po raz 45. Dotrze na Jasną Górę 11 sierpnia. Już 17 sierpnia na maryjny szlak wyruszy Piesza Pielgrzymka Tarnowska.