Biskup tarnowski Andrzej Jeż spotkał się ze Szkołą Nowej Ewangelizacji w Tarnowie. - Ludzie potrzebują dziś nie kolejnej imprezy, nie kolejnego influencera katolickiego. Potrzebują prawdziwych świadków, którzy nie tylko potrafią mówić pięknie o Bogu, ale przede wszystkim żyją według Jego przykazań - mówił pasterz Kościoła tarnowskiego.
Rozmowa z ks. Dawidem Włodarczykiem, dyrektorem Szkoły Nowej Ewangelizacji św. Józefa w Tarnowie
Grzegorz Brożek: Księże Dawidzie, zacznijmy od początku. Czym jest Szkoła Nowej Ewangelizacji i jak funkcjonuje? Ks. Dawid Włodarczyk: Szkoła Nowej Ewangelizacji św. Józefa w Tarnowie jest wspólnotą, która działa w ramach sieci Szkół Ewangelizacji św. Andrzeja, założonej przez José Prado Flores w Meksyku już blisko pół wieku temu. To dzieło dziś obecne jest w ponad 70 krajach świata, a jego podstawowym celem jest obudzenie wiary w sercu człowieka. Sama nazwa „szkoła” nie oznacza instytucji w klasycznym rozumieniu – z indeksami, ocenami i obowiązkową obecnością – ale raczej miejsce formacji i głoszenia.
W Tarnowie spotykamy się regularnie, co tydzień, w różnych formach. Pierwszy tydzień miesiąca to spotkania w grupach, które pozwalają na bliskie relacje i dzielenie się wiarą, ale są też motywacją do codziennego spotkanie ze Słowem Bożym i programem formacji. Mamy też wspólne spotkania wtorkowe, gdzie spotykają się różne środowiska, które funkcjonują pod skrzydłami szkoły – na przykład Skauci Króla, Pracownia Ikon czy grupy wstawiennicze. Czasami te grupy się przenikają, bo ktoś należy i tu, i tu, a granice są bardzo płynne. Nikt nie sprawdza obecności, nie prowadzi ewidencji – każdy ma prawo przyjść, a potem zdecydować, czy chce zostać na dłużej.
To ważne, bo szkoła nie jest miejscem zamkniętym, gdzie trzeba się zapisać i legitymować uczestnictwem. Jest otwartą przestrzenią spotkania z Panem Bogiem i z drugim człowiekiem.
Tarnów. 23.09.2025. Konferencja biskupa tarnowskiego Andrzeja Jeża do SNE św. Józefa w Tarnowie– Ile osób jest zaangażowanych w tę działalność? Trudno podać dokładną liczbę, ale myślę, że gdyby zebrać wszystkich, którzy w różnej formie uczestniczą w życiu szkoły, to byłoby to ponad 150 osób. Warto podkreślić, że to nie tylko Tarnów – nasza działalność zrzesza ludzi z dalekiej okolicy i obejmuje również parafie w diecezji, gdzie prowadzimy kursy rekolekcyjne.
– Czym różni się szkoła od zwykłej parafialnej katechezy?
Trzeba zacząć od tego, co w encyklice Deus Caritas est pisał papież Benedykt XVI: „u początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie”. To jest początek wszystkiego. Wydaje nam się, że wystarczy urodzić się w wierzącej rodzinie, zostać ochrzczonym i jakoś ta wiara się sama ułoży. Tak było jeszcze kilkadziesiąt lat temu, gdy wiara była naturalnym elementem życia społecznego – obecna w rodzinie, szkole, parafii. Dziś tak nie jest. Dzisiaj katechizując dzieci czy młodzież, często zakładamy błędnie, że oni już wierzą, a w rzeczywistości spotykamy ludzi, którzy tej wiary w ogóle nie mają. Mają czasami praktykę, którą nierzadko odbierają jako coś im narzuconego. Wtedy katecheza nie przynosi owoców – bo jak pogłębiać coś, czego nie ma? Dlatego najpierw potrzebna jest ewangelizacja – doświadczenie spotkania z Bogiem, które sprawi, że człowiek zacznie stawiać pytania, interesować się wiarą, szukać.
– Czy ksiądz może podać przykład, jak to działa w praktyce? Mogę sięgnąć do mojego doświadczenia z pracy w parafii i programu „Młodzi na progu”. Miałem okazję obserwować młodzież przed i po rekolekcjach. Przed – obojętność, brak pytań, niechęć. Po rekolekcjach – nagle zaczynają pytać, dyskutować, chcą wiedzieć więcej. To nie jest kwestia dodatkowej wiedzy, ale doświadczenia wiary. To sprawia, że młody człowiek zaczyna traktować wiarę serio i nie od razu, ale krok po kroku dojrzewa w niej. Część z nich zostaje potem animatorami – i to też jest piękne, bo okazuje się, że mają coś do przekazania. Nie chodzi o większą wiedzę niż rówieśnicy, ale o doświadczenie, którym mogą się dzielić – doświadczenie modlitwy osobistej i wspólnotowej, doświadczenie rozmowy o Bogu, jak sami rozumieją rzeczywistość wiary.
Tarnów. 23 września. Ks. Dawid Włodarczyk dyrektor SNE św. Józefa w Tarnowie mówi o szkole– Skoro mowa o doświadczeniu – jakie miejsce zajmują kursy w Szkole Nowej Ewangelizacji? Kursy to serce naszej działalności. Najważniejszy jest kurs „Nowe Życie” – to brama do kolejnych etapów formacji. To on stawia uczestnika wobec pytania: kim dla ciebie jest Jezus i czy chcesz Go zaprosić do swojego życia?
W ostatni weekend mieliśmy taki kurs w Tarnowie – blisko 30 osób z różnych parafii i nawet dwie osoby ze Śląska, które znalazły informację w internecie. Po każdym kursie zbieramy świadectwa. Ludzie mówią: „Myślałem, że jestem dobrym katolikiem, ale nigdy nie zaprosiłem Boga do mojego życia”. Albo: „Chcę walczyć o swoje małżeństwo, chcę zaufać Bogu”. Inni postanawiają sięgać częściej po Pismo Święte, wracać do spowiedzi, adoracji, Eucharystii. Nie wiem, na ile te postanowienia zostaną zrealizowane, bo to zależy od wolności człowieka, ale wiem, że te rekolekcje są dla nich przełomem i że przyniosą owoce – może trzydziestokrotne, może sześćdziesięciokrotne, a może stukrotne.
– Czy kursy są jednorazowym wydarzeniem, czy prowadzą do czegoś dalej? Często po kursie ludzie zaczynają szukać wspólnoty, wchodzą do małych grup, czasami, po dłuższej formacji stają się animatorami. Ale nawet jeśli nie – to i tak zabierają ze sobą doświadczenie, które przemienia ich życie. I to jest ogromna wartość.
– Wspomniał ksiądz, że szkoła nie jest obowiązkowa dla każdego. Czy to znaczy, że Nowa Ewangelizacja jest tylko dla wybranych? Nie, absolutnie nie. Pan Bóg ma wiele dróg, aby dotrzeć do człowieka. Nie każdy musi przejść przez kursy Szkoły Nowej Ewangelizacji, ale dzisiaj, kiedy coraz więcej ludzi odchodzi od Kościoła, kiedy widzimy pustoszejące ławki, musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: co możemy zrobić, aby inni chcieli wierzyć? Nie możemy zatrzymać Pana Boga w kościele i powiedzieć: w niedzielę Msza św., może jak się uda to codzienny pacierz, ale potem żyję tak, jak „muszę”, nawet gdyby to miało oznaczać życie wykluczające Boga, bo praca, interesy, biznes to już są sprawy świeckie, Boga już tam nie wpuszczamy, bo one rządzą się swoimi prawami. To jest błędne myślenie. Ewangelizacja to zaproszenie Jezusa do wszystkich przestrzeni życia – pracy, szkoły, rodziny. To czas na katechizację, pogłębianie wiary, aby przenikała każdą sferę życia. To jest decyzja: chcę, by On był obecny wszędzie. I szkoła stawia człowieka przed tą decyzją. I właśnie dlatego SNE jest potrzebna.
– Czy to trudne dla ludzi? Tak, bo wymaga zmiany myślenia. Ludzie często dzielą życie: tutaj Kościół, a tam biznes, praca, prywatne sprawy. A Pan Bóg chce być obecny we wszystkim. Dlatego każdy kurs jest tak zaplanowany, aby prowadził uczestnika do podjęcia konkretnej decyzji – zaproszenia Jezusa do codzienności.
– Jak wygląda formacja wewnętrzna szkoły? Obok ewangelizacji prowadzimy też formację własną. Mamy program roczny, cotygodniowe spotkania, codzienną „Ewangelię z dnia”. Słowo Boże i sakramenty sprawiają, że ta droga jest możliwa. To konieczne, bo pierwszymi, którzy muszą być zewangelizowani, jesteśmy my sami. Czasami pojawia się myśl, że musimy być już idealni, by zająć się ewangelizacją, ale to oznaczałoby odsunięcie misji ewangelizacji na przyszłość, która nie nadejdzie na tym świecie, bo tu ciągle jesteśmy w drodze.
– Jakie są największe trudności? Takie plusy i minusy? w tej misji? Największym owocem są przemienione życia. Kiedy ktoś wraca do Kościoła, zaczyna modlić się Pismem Świętym, walczyć o swoje małżeństwo, podejmuje decyzję życia z Bogiem. Nie pracujemy dla statystyk, ale dla ludzi i dla ich spotkania z Jezusem. Działalność ewangelizacyjna wymaga dużo wysiłku, osobistego, organizacyjnego. Kursy wymagają bezpośredniego zaangażowania kilkunastu osób, nie licząc tych, którzy nieustannie modlą się o owoce tego czasu. Mamy własne ograniczenia i słabości. Czasem poczucie niezrozumienia czy odrzucenia. Ale to wszystko jest częścią doświadczenia ucznia Jezusa.
– Jaką rolę podejmujecie w Kościele lokalnym? Jesteśmy szkołą diecezjalną. Dlatego ważna jest obecność księdza biskupa, który jest naszym pasterzem. On stoi u początku Szkoły, błogosławi naszej pracy, a my angażujemy się w życie diecezji, jak tylko potrafimy: prowadzimy kursy w parafiach, uczestniczymy w wydarzeniach katedralnych, wspieramy różne inicjatywy jak Alpha czy działalność Alegorii.
– Jest ksiądz dyrektorem SNE od roku. Jak się ksiądz odnajduje?
Ciągle się uczę i przyglądam, ale mam ogromną radość, że mogę być świadkiem tego, jak Pan Bóg działa w życiu konkretnych ludzi. Wiem, że nie chodzi o naszą perfekcyjność, ale o to, by dać przestrzeń Duchowi Świętemu. Papież Leon podczas jubileuszu powiedział, że misja Kościoła i każdego chrześcijanina to dawanie świadectwa spotkania z Bogiem żywym. I to jest właśnie sens Szkoły Nowej Ewangelizacji – by każdy mógł to spotkanie przeżyć i się nim dzielić. Dla mnie osobiście również. Wiem, że chodzi o to, by być narzędziem – czasem kruchym, ale otwartym na prowadzenie Ducha Świętego.