Tegoroczny odpust ku czci św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Kamionce Małej odbył się w wyjątkowej atmosferze. Wspólnota przeżywała 100. rocznicę przywrócenia parafii, której formalna odnowa nastąpiła w 1925 roku.
Okazja ta nie była jednak pretekstem do patetycznych obchodów, raczej do spokojnego wejścia w historię miejsca, w którym wiara trwale splata się z pamięcią i lokalną tradycją. Kamionka Mała – niewielka wieś położona między wzgórzami Łososiny – ma dłuższą historię kościelną niż wynikałoby z dokumentów. Pierwsza wzmianka o kościele pochodzi z 1373 roku. Potem bywało różnie: raz miejscowość miała swojego duszpasterza, innym razem należała jako filia do Ujanowic, a księża dojeżdżali tu tylko na nabożeństwa. Jednak – jak przypomniał przewodniczący Mszy św. w Kamionce Małej bp Stanisław Salaterski – „świątynia trwała jako miejsce modlitwy, nawet wtedy, gdy nie było tu stałego duszpasterza”.
W XIX wieku ludzie coraz mocniej pragnęli powrotu do samodzielności parafii. Nie chodziło o prestiż, ale o praktyczność: droga do Ujanowic była długa i uciążliwa, szczególnie zimą. Zofia Bukowiec, sołtys wsi, opowiada, że mieszkańcy zachowali głębokie przekonanie, iż „parafia była tu od zawsze, przekazywano to sobie z pokolenia na pokolenie i do tego dążono”. W efekcie tych starań biskup przysłał do Kamionki w 1870 roku ks. Tomasza Lubasia jako ekspozyta. – Właściwie to ludzie go sobie upatrzyli, bo ktoś słyszał go jako rekolekcjonistę i potem napisali list do biskupa, że nikt tak jak on nie wytłumaczyłby im tajemnic wiary, nie wydobył z niewiedzy, jak ks. Lubaś, więc o niego proszą i – o dziwo – biskup spełnił prośbę mieszkańców – mówi historyk Wanda Chochlińska, dyrektorka miejscowej szkoły. Był jeszcze inny epizod w miejscowej historii, że ludzie tak bardzo pragnęli mieć księdza na miejscu, że jednego z przyjeżdżających wikarych "zaaresztowali", zatrzymali we wsi, czemu on sam miał się nie sprzeciwiać, ale historia nie mogła się dobrze skończyć, bo była jednak występkiem przeciw wolności i zasadom.
Kamionka Mała. 100. rocznica reaktywacji parafii. Kazanie bp. Stanisława SalaterskiegoPoczątkowo ks. Lubaś zamieszkał w starym budynku szkolnym, ale ludzie szybko postawili mu plebanię. Od tego momentu życie religijne zaczęło się stabilizować. – To ks. Lubaś rozbudował kościół, zorganizował parafię na tyle, na ile pozwalały warunki i prawa tamtych czasów. Więc to on stworzył podwaliny pod przyszłe usamodzielnienie się Kamionki Małej – tłumaczy ks. Stanisław Węgrzyn, emerytowany proboszcz z Kamionki Małej, który proboszczował tu 30 lat.
Kamionka pamięta także księży z XX wieku. Zofia Bukowiec wspomina szczególnie ks. Antoniego Brandta, który w czasie okupacji ocalił wieś przed pacyfikacją. – Kamionka ocalała dzięki Brandtowi. Był niemieckiego pochodzenia, znał niemiecki, ludzie zawsze o tym pamiętali i byli mu wdzięczni – mówi Zofia Bukowiec.
Stanisław Stach kiedyś opowiadał tak: – Mój wujek opowiadał mi o wydarzeniu, które miało miejsce w czasie II wojny światowej. Niemcy chodzili po Kamionce i spisywali towary: zboże, ziemniaki i inne, i wyznaczali ludziom ile kto ma oddać na kontygent. Gdy doszli do osiedla Klepaczówka, natknęli się na partyzantów, z których jeden oddał śmiertelny strzał. Niemcy zabrali ciało i w odwet za to, że stracili żołnierza chcieli spalić (spacyfikować) naszą wioskę. Od tej tragedii ocalił Kamionkę ks. Antoni Brandt, który znał dobrze język niemiecki i po długiej rozmowie doszło do porozumienia – zanotował słowa Stacha Janek Chełmecki.
Kamionka Mała. 100. rocznica reaktywacji parafii. Modlitwa PowszechnaKs. Stanisław Węgrzyn, który duszpasterzował tu przez trzy dekady, patrzy na Kamionkę Małą z perspektywy czasu. – Były tu rodziny liczne, wielopokoleniowe. Zawsze było dużo ministrantów, a kult Katarzyny – bardzo żywy. Na Katarzynę wiele lat już przede mną trzeba było zawsze być do spowiedzi, taki był rytm życia parafii – mówi ks. Węgrzyn. Nowy proboszcz, ks. Hieronim Kosiarski, mówi, że parafia jest mała, ale stabilna. – Ludzie wierzą głęboko. Ministrantów jest wielu, dzieci sporo. Chciałbym wzmocnić duszpasterstwo rodzin i przypominać o wartości Eucharystii – mówi.
Tożsamość Kamionki Małej jest w znacznym stopniu związana z kultem św. Katarzyny. Zwyczaj obchodzenia ołtarza patronki po Mszy – rzadko spotykany poza większymi sanktuariami – jest tu czymś bardzo naturalnym. Ks. Hieronim zauważa: – To rzadkie. Ludzie obchodzą ołtarz Katarzyny tak, jak w sanktuariach maryjnych. To element starej tradycji, który tu po prostu przetrwał - mówi. W tle tej tradycji kryją się dwie lokalne legendy – obie sięgające najstarszych warstw pamięci i obie związane z imieniem Katarzyny.
Pierwsza z legend mówi o Katarzynie – siostrze świętych pustelników: Świerada, Urbana i Justa. Historia ta, choć dziś mało znana, jeszcze sto lat temu była powtarzana w Kamionce. Opisała ją także Maria Sandoz w 1911 roku. Dzięki pracy Wandy Chochlińskiej legenda została odtworzona i zapisana tak, by nie zaginęła. Według przekazu Katarzyna wyruszyła nad Dunajec, szukając miejsca, gdzie mogłaby wieść życie pustelnicze. Po długiej wędrówce dotarła w okolice dzisiejszej Kamionki Małej. Zachwyciła się stromą, kamienistą górą i otaczającymi ją potokami. – To jest miejsce, którego szukałam – miała powiedzieć. Zbudowała pustelnię z kamieni, żyła w ubóstwie i modlitwie. Raz w roku, przed Wielkanocą, schodziła do pustelni jednego z braci, by wyspowiadać się. Wieść o jej świętym życiu szybko rozniosła się po okolicy. Gdy zmarła, pochowano ją obok pustelni, a ludzie modlili się tam, prosząc o pomoc w trudnych sprawach. Legenda podkreśla trwałą obecność sacrum w tym miejscu – zanim był tu kościół, zanim były granice parafii, była pustelnia i modlitwa. Ta opowieść przekazywana przez wieki została pieczołowicie zapisana przez Wandę Chochlińską w zbiorze „Kamioneckie legendy”.
Druga legenda dotyczy samej Katarzyny Aleksandryjskiej, patronki kościoła. W opowieści tej pojawiają się elementy cudowne, ale zakorzenione w lokalnym krajobrazie i pamięci. Przekaz mówi o gospodarskim polu, które uprawiał Czech – „zacny i szanowany człowiek”. Gdy jego woły klęczały nagle przed modrzewiowym pniem, stało się jasne, że dzieje się coś niezwykłego. Na pniu widniała postać – „piękna i majestatyczna” – św. Katarzyny. Gospodarz i mieszkańcy zawiadomili klaryski ze Starego Sącza, które zabrały figurę do klasztoru. Jednak figura wracała na pień dwukrotnie, a świadkowie mieli widzieć, jak niosą ją aniołowie. W końcu figura przemówiła. – Jestem święta Katarzyna z Aleksandrii. Chcę, abyście tu zbudowali kościół, a ja będę jego patronką – miała powiedzieć. I rzeczywiście, wkrótce powstał pierwszy drewniany kościółek w Kamionce, a modrzewiowy pień stał się naturalnym ołtarzem dla figurki świętej. Ta legenda, choć opowiadana dziś rzadziej, wyjaśnia w prosty sposób, dlaczego kult Katarzyny jest tu tak mocny. Jak mówią starsi mieszkańcy – „święta sama wybrała to miejsce”.
Biskup Stanisław Salaterski w homilii wygłoszonej podczas Mszy św., w czasie której wierni świętowali 100. rocznicę reaktywacji parafii i odpust parafialny wspomniał, że fundamentem parafii było i jest apostolskie zaangażowanie oraz wierność. Nie wielkie wydarzenia, ale codzienność. – To, że świątynia tu stała, że ludzie się modlili, że przekazywano sobie wiarę – to trzymało wspólnotę przez całe lata – mówił. Z tej perspektywy Kamionka Mała nie jest wyjątkowa na mapie diecezji, ale jest wyjątkowa dla swoich mieszkańców. To miejsce, gdzie legenda łączy się z historią, a historia z życiem codziennym. Gdzie święta Katarzyna jest zarówno bohaterką dawnych opowieści, jak i patronką, do której idzie się z prośbą lub wdzięcznością. Gdzie rodziny od wieków dbają o kościół, kapliczki i tradycje.
Jubileusz przywrócenia parafii nie zamyka tej historii. Raczej przypomina, że wspólnota zmienia się, ale jej rdzeń jest stabilny. – Ludzie mają tu proste, ale głębokie zaufanie do Boga. To dobry fundament na przyszłość – mówi ks. Kosiarski, proboszcz parafii. A Kamionka Mała – z dwiema Katarzynami w tle – ma tę przyszłość osadzoną w pamięci, której kolejne pokolenia wciąż uczą się na nowo.