Przed atakiem

Ks. Zbigniew Wielgosz

publikacja 29.09.2012 10:30

W ostatnią niedzielę września Morawianie pod wodzą księcia Świętopełka ponownie najadą na ziemię Wiślan.

Kasztelan Ziemowit Kasztelan Ziemowit
Miejsce, które stworzyliśmy, powstało dzięki pasji wielu ludzi - mówi zarządca grodu
Ks. Zbigniew Wielgosz/GN

Przedpołudnie w Stobiernej. Na szczycie jednego ze wzgórz zbudowano gród – replikę wczesnośredniowiecznej osady słowiańskiej, którą z powodzeniem mogliby zamieszkiwać ówcześni mieszkańcy tych ziem – Wiślanie.

Szabla dzika, ząb mamuta

Przyjezdnego wita brama w przysadzistej wieży strażniczej, która naraz zmienia się w ostrokołowy mur, jeżący się spiczastymi balami drewnianych słupów. W środku trzy chaty. Jednak ruch jest największy na dziedzińcu, gdzie dzieciaki z przedszkola nr 4 w Dębicy ćwiczą strzelanie z łuku. – Przyjechało w sumie 90 osób, część już odjechała, zostały jeszcze dzieci na warsztaty z lepienia z gliny – mówi jedna z wychowawczyń. Dzieci chętnie ustawiają się w kolejce do strzelania, mają do pomocy miejscowego opiekuna, który pomaga im ustawić strzałę i odpowiednio naciągnąć cięciwę, a potem wycelować i… usłyszeć świst pędzącej do słomianej tarczy strzały. Swoimi wrażeniami dzieli się Piotruś. – Najbardziej podobała mi się walka wojów, no i strzelanie z łuku. Dwa razy trafiłem w tarczę! Ale nie chciałbym zostać wojem, bo myślę o policjancie – mówi przyszły tropiciel przestępców. Obok punktu strzeleckiego, w chacie, trwają warsztaty z lepienia z gliny. Dzieci już ukończyły swoje prace, które powstały pod okiem instruktorki Jagody. – Odtwarzamy tutaj codzienne, zwyczajne życie Słowian sprzed 1000 lat. Dzieci przyjeżdżają na warsztaty lepienia z gliny, tkackie. Wiele z nich po raz pierwszy na przykład widziało runo baranie i jak można z niego wykonać przędzę – opowiada. Pani Jagoda zajmuje się także przędzeniem oryginalnych krajek, którymi Słowianie obszywali swoje ubrania. – Krajka pełniła funkcję zdobniczą, ale i ochronną. Obszycie każdego otworu ubrania chroniło przed wtargnięciem złych sił – wyjaśnia. W chacie, w której powstają wielobarwne krajki, wiszą suszące się zioła, jest też kącik kaletniczy i jubilerski. – Słowianie lubili ozdoby, biżuterię. Nosili na szyi szable dzika, różne spinki, zawieszki, naszyjniki z kamieni półszlachetnych znajdywanych na miejscu lub pochodzących od kupców – wyjaśnia. W chacie można też zobaczyć oryginalne przedmioty pochodzące ze znalezisk, jak kamień do ostrzenia noży, mieczy albo – ciekawostka – ząb i fragment szczęki mamuta, którą odkryto w Wisłoce. Są też repliki, na przykład ruskie wrzeciono, gliniany rożek do nabierania wody, który przy pasie nosili woje, naczynia drewniane i z gliny, giezło, bębenki…

Słowianie to nie Indianie

Gród zostanie oficjalnie otwarty w niedzielę, 30 września, podczas podkarpackich obchodów Światowego Dnia Turystyki. Impreza zacznie się już jednak w sobotę. Do grodu przyjedzie osiem grup rekonstruktorskich, będzie więc okazja nie tylko zobaczyć, jak wyglądało życie codzienne, ale zasmakować też atmosfery bitwy. – Prawdopodobnie w 884 roku, podaje to Żywot św. Metodego, książe morawski Świętopełk  napadł na księcia kraju Wiślan i zwyciężył go. Chcemy odtworzyć ten najazd – mówi Piotr Kamiński, który zarządza grodem jako kasztelan Ziemowit. Od dziecka interesował się historią. Dziewięć lat temu postanowił zrealizować pomysł wybudowania słowiańskiego grodziska, co spotkało się z akceptacją samorządu gminy Dębica, który dał pieniądze na budowę. – Mamy tu możliwość wiernego odtwarzania życia naszych przodków. Opowiadamy historię, ale robimy to niejako na żywym przykładzie. Dzieci mogą zobaczyć uzbrojenie wojów, założyć kolczugę, zdziwić się, że miecz wcale nie jest tak ciężki, jak to się utarło w naszej świadomości. Mogą też uczestniczyć w różnych warsztatach, których ofertę będziemy systematycznie rozszerzać. Czasami dzieci wiedzą więcej o Indianach niż o Słowianach – podkreśla kasztelan.

Urok klepiska a Unia Europejska

Poznawanie życia Słowian to frapujące zajęcie. Wymaga nie tylko studiów historycznych, śledzenia wyników pracy archeologów, ale żmudnej nieraz dedukcji. – Nasza ziemia szybko niszczy pozostałości po dawnej kulturze, nawet żelazo nie ma łatwo. Dlatego nasza praca ma ściśle charakter rekonstrukcji, często przez prawdopodobieństwo, choć staramy się, by jak najwierniej oddać wygląd, sposób powstawania danego przedmiotu – dodaje kasztelan. W kolejnej chacie, którą zwiedzamy, pracuje Blizbor. – Będę tu prowadził warsztat kowalski, ale muszę wcześniej go wyposażyć – mówi. Już wykonał replikę pieca, teraz czas na miech i na modele do odlewu, na przykład biżuterii. – Podoba mi się tutaj i czasem mam chęć zamieszkać w grodzie. Cisza, spokój, wolniejsze życie, klepisko z gliny pochłania kurz i promieniowanie, więc komórki nie działają – uśmiecha się Blizbor, poza grodem Tomasz. Paradoksalnie po wejściu do Unii Europejskiej ludzie starają się odkrywać swoją tożsamość i zaznaczać jej odrębność. Przykładem jest gród w Stobiernej.