Ósma trzydzieści pięć

Grzegorz Brożek

Nawet jednak końskie zdrowie nie pomoże w sytuacji, kiedy trzeba zderzyć się z systemem.

Ósma trzydzieści pięć

Tarnów. Do ręki dostaję skierowanie na pracownicze badania okresowe. Na chybił trafił, a może trochę powodowany renomą bardzo znanej przychodni wybieram prywatną lecznicę. Taką co to ani z lewa, ani z prawa, tylko „dokładnie pośrodku się znajduje”. Dziś analityka i rentgen, a za dwa dni tylko okulista i lekarz medycyny pracy.

Stawiam się już na tę drugą wizytę. W ręku mam kartkę z wyznaczoną godziną spotkania u okulisty: 8.35. W poczekalni do okulisty przede mną czeka jeszcze 5 osób. Te z 8.30, 8.25, i wcześniejsi. – Panie, to wiadomo, że okulista nie zdąży przebadać w 5 minut – słyszę od pacjentów, którzy jak ja przyszli zrobić badania okresowe. Niby wiadomo, ale przychodnia tego nie wie. Pan pracujący w PZU usłyszał od kolegi, że dobrze być 10 minut wcześniej na badania. To się chłop naczeka i nastoi, bo ludzi jest tyle, że brakło miejsc siedzących w poczekalni. Pani obok cieszy się, że przysługuje jej 4 godziny wolnego z pracy na badania. – Bo to tyle trwa, akurat się zdąży – mówi. Skoro jest kolejka zależna od chwili stawienia się do przychodni, to po co wypisują godzinę wizyty u lekarza? Nikt nie wie. Panie w rejestracji też. Ale to pewnie nie ich wina. Wchodzę o 9.20. Wizyta jest standardowa. Trwa 17 minut.

Zaraz od okulisty do lekarza medycyny pracy. Tam jest ekspresowo. Może gdyby nie druk, który trzeba wypełnić, lekarz przyjmowałby w tempie 60 na godzinę. Nawet nie zagląda do opisu  zdjęcia rentgenowskiego lub do jego samego, którego zresztą w dokumentacji nie ma. A miało być. Panie w rejestracji: nie ma, ale my mamy elektroniczny podgląd wyników, i jakby było coś nie tak, to zawsze mówimy lekarzowi. Lekarz pyta, czy coś boli. Akurat mam pewien dyskomfort. Co słyszę? – To musi pan pójść do lekarza. Po chwili wychodzę. Diagnoza? Zdrowy. Ale czuję się zdecydowanie gorzej, niż przed wizytą w tej renomowanej przychodni, która na stronach internetowych chwali się jednak tym, że działa „z dbałością o minimalne zaangażowanie czasowe pracowników”. Badania u nich to ponadto „wygoda korzystania z usług medycznych - bez kolejek, w trybie indywidualnego planowania wizyt”. W dodatku kłamią.