Alter Christus

Grzegorz Brożek

publikacja 02.04.2014 11:21

Bp Wiesław Lechowicz, w czasie Mszy św. beatyfikacyjej był diakonem

10 czerwca 1987 roku byłem od dwóch tygodni kapłanem. To, że zostałem wybrany do asysty papieskiej, jest zasługą ks. wicerektora Bolesława Margańskiego, który mnie wybrał, jako jednego z dwóch. Odprawiłem najpierw Mszę św. w kaplicy Miłosierdzia Bożego w Tarnowie i pieszo udaliśmy się razem z księżmi i klerykami na Falklandy. Tam Ojciec Święty, kiedy przyjechał, przywitał się z asystą liturgiczną i w tym ze mną. Sądziłem, że dziwne rzeczy będą działy się ze mną: zdenerwowanie, trema, ściskanie w gardle, ale przywitałem się bez drżenia ręki, co było jednak zasługą Jana Pawła II, który niwelował dystans. Z bliska widziałem jak trzymał Hostię, jak się modlił, jak przeżywał moment konsekracji, jak przekazywał znak pokoju. To były chwile niezwykłej adoracji Chrystusa przez człowieka świętego. Po Mszy św. uścisnął nas raz jeszcze na pożegnanie i wyjechał. Instynktownie jak inni biegłem by jeszcze raz go zobaczyć, ale zreflektowałem się szybko, że jest wielu ludzi którzy nie widzieli papieża, a ja byłem z nim, więc wziąłem jakieś dzieci na ramiona, podnosiłem, by zobaczyli Namiestnika Chrystusowego. Tamto spotkanie naznaczyło moje kapłaństwo. Modlitwa, tamto bycie przy Janie Pawle II w Tarnowie wciąż żyje w moim sercu, wspomnieniach i stanowi wyzwanie.. Byłem w tamtej chwili szczęśliwy. Spełniły się moje marzenia, zostałem księdzem, spotkałem papieża i sądziłem, że to najpiękniejszy dzień w moim życiu i że nic piękniejszego mi się nie zdarzy. Myślałem że więcej papieża nie zobaczę, ale Bóg był łaskawy, miałem jeszcze kilka razy okazję być blisko Jana Pawła II, i każde z tych spotkań zostawiło we mnie ślad, ale tamto pierwsze, u progu mojego kapłaństwa było bardzo ważne.