Piękne i bestia

Joanna Sadowska

|

Gość Tarnowski 16/2014

publikacja 17.04.2014 00:15

Dębickie amazonki. Od życia dostały drugą szansę i teraz nie chcą zmarnować ani minuty. Są bardziej aktywne niż niejedna zdrowa osoba, pomagają też innym, przed którymi stanęło widmo choroby.

 Dębickie amazonki, czyli jedna za wszystkie, wszystkie dla innych kobiet Dębickie amazonki, czyli jedna za wszystkie, wszystkie dla innych kobiet
Joanna Sadowska /GN

Wychowane dzieci, dom w trakcie budowy, praca zawodowa. Grażyna Guzik miała całkiem normalne życie. Koszmar zaczął się 12 lat temu, gdy zdiagnozowano u niej nowotwór złośliwy sutka.

Grażyna

Przeżyła szok, załamanie i piętno wyroku, bo w rodzinie chorowano na nowotwór i walkę przegrano. Załamanie było tym większe, że przecież dbała o swoje zdrowie. Chodziła systematycznie do lekarzy i robiła badania kontrolne. Gdy odkryto guzek, ginekolog uspokajał i twierdził, że z tym da się żyć. Ona jednak najpierw poszła na mammografię, potem miała jedno, a następnie drugie USG. I właśnie wtedy okazało się, że ma aż trzy guzki, a lekarz kazał zrobić biopsję i szukać dobrego szpitala. Operację miała w Krakowie, potem zaczęła chemioterapię. – Już na pierwszej chemii zaczęłam tracić włosy, brwi i rzęsy, a paznokcie nabrały kolorowych odcieni – wspomina. – Przed każdą chemią musiałam brać sterydy i wyglądałam jak bokser, a dolegliwości były ogromne: brak smaku, popękany język, migdały jak pocięte żyletką – dodaje. Udało jej się dotrwać do końca terapii. Potem była hormonoterapia. Wszystko było dobrze przez dziesięć lat. Rok temu zaczęła mieć problemy z wrzodami i przy okazji odkryto przerzuty na lewy płat wątroby. I znów się nie poddała. – Fatalnie czułam się po chemii, powiedziałam nawet lekarzowi, że wolę umrzeć, niż brać kolejną dawkę. Przeszłam na tabletki. Teraz mam zastrzyki hormonalne. I żyję – mówi z uśmiechem. Po 12 latach od pierwszego starcia z rakiem kilka dni temu podjęła pracę zawodową.

Teresa

Teresa Szostak oglądała bajkę z wnuczkiem. Gdy maluch oparł się na niej, poczuła gwałtowny ból w lewej piersi, a pod palcami wyczuła zgrubienie. Postanowiła działać. Wizyta u lekarza, mammografia i USG. Diagnoza: zapalenie piersi. – Niedorzeczne rozpoznanie, przechodziłam to już kiedyś i ból był zupełnie inny. Powtórzyłam badania i znowu nic nie wyszło, a ja czułam, że coś jest nie w porządku – mówi. Kolejna mammografia i wynik: 26-milimetrowy guz. Potem szło już szybko: operacja, mastektomia, chemioterapia, którą wspomina jak koszmar. Gdy okazało się, że nie ma przerzutów, rozpoczęła radioterapię. – Teraz jestem prawie na mecie. Zażywam tylko jedną tabletkę dziennie. Pokonałam raka i niemożliwe stało się możliwe – podkreśla.

Marzena

23 lutego 2012 roku Marzena Mordarska-Czuchra obchodzi 40. urodziny. W marcu mąż namawia ją na mammografię. – Okazało się, że jest guzek. Nie zaskoczyło mnie to, bo wiedziałam o nim. Byłam pod kontrolą lekarza, który kilkakrotnie twierdził, że można z tym żyć – wspomina. Mimo to przechodzi kontrolne badania w Mielcu. Dostaje skierowania na biopsję. 22 maja dowiaduje się, że wykryto komórki nowotworowe. Dostaje 70 proc. szansy na wyleczenie i skierowanie na kolejne badania. Zna już swego wroga – nazywa się rak zrazikowy naciekający. Podejmuje walkę. Razem z mężem szukają w internecie wszystkich możliwych informacji na jego temat. Bo, aby pokonać wroga, trzeba go dobrze poznać. Gdy ona walczy, mąż dba o dom i synów. W międzyczasie spotyka się z Grażyną Guzik, amazonką. Dowiaduje się o jej walce z chorobą. – Rozmowa z amazonką dla kobiety, która jest przed mastektomią, jest bezcenna – dodaje. Gdy poddaje się operacji w Krakowie, jej synek odbiera swe pierwsze świadectwo. Żal rozstania przeplata się z walką o życie. Po powrocie do domu nie siedzi bezczyn- nie, ale zabiera się za zrobienie strony internetowej dębickich amazonek. Kilka dni później zaczyna chemię, a po 14 dniach wypadają jej włosy. Potem jest radioterapia i kolejne etapy leczenia. – Gdy po kilku miesiącach usłyszałam od lekarza: „Traktujemy panią jako pacjentkę wyleczoną”, byłam najszczęśliwszą osobą na świecie – wspomina.

Nieustraszone

Dziś dębickie amazonki są jedną z bardziej rozpoznawalnych grup w regionie. Ktoś powiedział „wizytówka Dębicy”, i nie ma tu przesady. Są aktywne, silne i radosne. Przeszły traumę, ale nie tylko się z niej podniosły, lecz walczą też o zdrowie innych kobiet. – Dostałyśmy drugą szansę, nie można jej zmarnować – mówią. Najpierw ruszyła więc ich strona internetowa, potem wydały książkę „Nieustraszone. Historia Dębickich Amazonek walczących z rakiem piersi”. Z wielu względów to wyjątkowa publikacja.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.