Chabry i maki

ks. Zbigniew Wielgosz

|

Gość Tarnowski 21/2014

publikacja 22.05.2014 00:15

Pogórze gorlickie wystroiło się w najpiękniejsze majowe barwy na powitanie obrazu i relikwii.

 Pożegnanie z relikwiami i obrazem w Mszance Pożegnanie z relikwiami i obrazem w Mszance
ks. Zbigniew Wielgosz /gn

Od parafii w Bystrej rozpoczęła się peregrynacja wizerunku Miłosiernego z Łagiewnik i relikwii św. Faustyny oraz św. Jana Pawła II. Niezwykli goście odwiedzili Szalową, Wolę Łużańską, Mszankę, Łużną, Staszkówkę, Moszczenicę, Zagórzany, by pożegnać się z tutejszymi mieszkańcami w Kwiatonowicach.

Chabry

Powiedziałem parafiankom w Mszance, że nie muszą już tak się stroić na pożegnanie obrazu, ale nie posłuchały – śmieje się rekolekcjonista ks. Józef Wal, saletyn. Rzeczywiście, kościół błyszczał odświętnie różnobarwnymi strojami pań, wśród których wyróżniały się członkinie Stowarzyszenia Kobiet Wsi „Mszanka”. Stanęły w grupie, blisko obrazu, całe w błękitach i bieli, ozdobione wielkimi czerwonymi koralami. Przepysznie wyglądały też pierwszokomunijne dzieci. Za nimi murem klęczeli strażacy w galowym granacie. – Po peregrynacji zostaną nie tylko wspomnienia. Lampion Miłosierdzia, zapalony w dzień nawiedzenia, będzie nam świecił podczas wspólnej modlitwy. Chcemy w każdą niedzielę po zakończeniu ostatniej Mszy św. odprawiać Godzinę Miłosierdzia. Marzeniem jest ołtarz poświęcony Panu Jezusowi – mówi proboszcz ks. Jacek Mikulski. Krótko przed 17.00 ludzie wysypują się z kościoła, w drzwiach pojawiają się błękity pań niosących relikwie, za nimi maszerują z obrazem strażacy. W wianuszku żegnających stanął nagle młodzieniec kurczowo trzymający maleńki obrazek Pana Jezusa. On odjeżdża, ale zostanie. Na zawsze.

Maki

Z Mszanki do Łużnej niedaleko, ale jest sporo czasu, żeby uformowała się długa procesja powitalna. Wszyscy, poza najstarszymi, stanęli przed kościołem. Sznur ministrantów, lektorów i dziewczynek z DSM zakręcił i ustawił się na drodze powrotnej do świątyni. A tam, gdzie otwiera się brama, sześć pań w czystej czerwieni, od stóp do głów, naprzeciw dumnie prezentujących się strażaków – jak żywe odrzwia powitalne. Między nimi bp Stanisław Salaterski, ks. proboszcz Stanisław Kuboń, kapłani z dekanatu Łużna i rodacy. Trąby, trąbki i klarnety miejscowej orkiestry w pogotowiu, lśnią patynowanym złotem. Wreszcie przejmujący głos syren strażackich, który niesie się od centrum wsi, narasta, potężnieje, wyciąga paniom chusteczki z torebek, a mężczyznom każe się jeszcze bardziej wyprostować, dzieciom zaś mocniej wyciągać szyje. Na plac przed kościołem wtaczają się ogromne wozy bojowe, czerwieni się karoseria i błyskają błękitem światła alarmowe. Za nimi biały jak opłatek samochód-kaplica. Rytuał ten sam, a jednak zawsze inaczej. Kiedy otwarto szklane drzwi i oczom zebranych ukazał się Zmartwychwstały, zaświeciły gdzieś zza ciemnych chmur słoneczne promienie i padły w samo serce obrazu, a stamtąd rozlały się szerokimi strumieniami. Było cicho i świat stanął. Potem ruszył rozdzwoniony dzwonkami, rozedrgany nutami orkiestry i biciem serc dzwonów. Wtedy trzeba szybko pobiec do kościoła, stanąć w prezbiterium i zobaczyć, jak w półmrok świątyni wnoszą światło nawiedzenia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.