Pora żniw to czas zbiorów, ale bywa też, że wypadków. Niestety, także z udziałem dzieci.
Brak wyraźnej granicy między domem a gospodarstwem stwarza zagrożenie wypadkami
Archiwum PIP
Mężczyzna kierujący ciągnikiem nie zauważył bawiącego się dziecka. Najechał na nie, powodując ciężkie obrażenia ciała… Dzieci bawiły się w zbożu podczas żniw. Jednemu z nich jadący kombajn uciął nogi… Starszy mężczyzna jechał na przyczepie z sianem. Podczas wjazdu do stodoły spadł z wysokości kilku metrów. Zginął na miejscu…
Naiwna duma
Choć wypadki w rolnictwie zdarzają się coraz rzadziej, nie brakuje okazji, by tragedie się powtarzały. – Najbardziej boli, kiedy ich ofiarami są dzieci – mówi Andrzej Kizior, młodszy inspektor z tarnowskiego oddziału Państwowej Inspekcji Pracy. Pytając dzieci w szkole, podczas specjalnych spotkań na temat bezpieczeństwa, które z nich prowadziło ciągnik, widzi się las rąk. – To dla nich duma, że tato im pozwala, że są sprytni. Ale nie ma się czym chwalić – podkreśla pan Andrzej. Głównym powodem tego, że dzieci ulegają wypadkom w gospodarstwach i w pracy na roli, jest to, że nie ma wyraźnej granicy między domem a zabudowaniami gospodarczymi. – Dziecko na wsi bardzo łatwo przemieszcza się z domu do – można tak powiedzieć – zakładu pracy, którym jest gospodarstwo czy warsztat.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.