Szukać zgubionych

Grzegorz Brożek

|

Gość Tarnowski 34/2014

publikacja 21.08.2014 00:15

Kościół ma najlepszy „towar”. nie zawsze jednak potrafimy go sprzedać, bo często nie umiemy go dobrze opakować.

 Ks. Artur Mularz z dwojgiem tegorocznych woodstockowiczów  Olą i Krzysztofem Ks. Artur Mularz z dwojgiem tegorocznych woodstockowiczów Olą i Krzysztofem
Grzegorz Brożek /Foto Gość

Od przystanków Woodstock i Jezus minęło już trochę czasu, opadły emocje, ale nie przygasły wrażenia i chęci, żeby wykorzystać to doświadczenie na miejscu.

Czarno-fioletowy

Studenci Ola Małochleb i Krzysztof Podsiadło z tarnowskiej Szkoły Nowej Ewangelizacji byli tam pierwszy raz. – To ważna i cenna lekcja – mówią. – Uczestnicy Woodstocku wyglądają często dziwnie, bywają usmarowani, niezbyt trzeźwi. Ale nigdy nie spotkaliśmy się np. z agresją. Czasem za to z szacunkiem, że „ci od Jezusa” też tu są – wspomina Krzysztof. Jak mówią, na Woodstocku ludziom puszczają hamulce. Nie tylko obyczajowe. – Mówią o tym, co ich boli, co denerwuje, co sądzą o Kościele, o swoich zranieniach, kłopotach. Tu nie ma owijania w bawełnę. Rozmawia się bardzo konkretnie, nie ma sytuacji, że nie wiadomo, o co chodzi – zauważa Ola. Krzysztof opowiada, jak spotkał metalowca, w graficie i czerni oraz fiolecie na twarzy. Można się przestraszyć. – Okazał się bardzo fajnym człowiekiem, z którym naprawdę dobrze się gadało. Wielu ze spotkanych tam ma zresztą wielką potrzebę wygadania się, powiedzenia komuś o bólu, pragnieniach. Oni są wewnątrz dobrzy, choć pozory mogą mylić – tłumaczy Krzysiek. Ze studentami był ks. Artur Mularz. – Zawsze brakowało mi tego, by o Bogu mówić w prosty sposób ludziom przypadkowo spotkanym. Mamy zorganizowane duszpasterstwo, które funkcjonuje trochę inaczej. To inne schematy. Tam nie mam problemu, by porzucić zahamowania, które czasem powstrzymują mnie na miejscu, w Tarnowie, przed głoszeniem Jezusa na ulicy, zwłaszcza że tam rozmowa najczęściej kończy się spowiedzią – przyznaje ks. Artur.

Nauka na przyszłość

Cała trójka przyznaje, że wywiozła z Woodstocku ważną lekcję. – Po pierwsze, że ludzie są dobrzy, że z każdym warto rozmawiać, nie wolno na nikim postawić krzyżyka, uznać, że dla Kościoła jest stracony, powiedzieć, że trudno, stało się – mówi Ola. Ks. Artur po zeszłorocznym Woodstocku zaczął częściej myśleć o tych, których w kościele nie ma.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.