Miłość na śmierć nie umiera

Joanna Sadowska

|

Gość Tarnowski 46/2014

publikacja 13.11.2014 00:15

101. rocznica śmierci bł. Karoliny. Młodziutka wiejska dziewczyna żyła prosto, zwyczajnie. Było jednak w jej życiu coś, co zwyczajnych ludzi czyni świętymi – miłość czysta i ponad wszystko, która niesie nadzieję i przemienia ludzkie życie.

 Prostota i autentyczność Karoliny pociągają młodych Prostota i autentyczność Karoliny pociągają młodych
Joanna Sadowska /Foto Gość

Olchy i sosny, którym nie było dane być świadkami tamtych wydarzeń, promyki słońca i śpiew ptaków. Cisza codzienności. Na początku miejsce było pełne rozpaczy, dziś jest drogowskazem i podobnie jak Wał-Ruda i Zabawa wyjątkowym punktem na mapie naszej diecezji. Tu urodziła się i żyła bł. Karolina. Tu po 100 latach od jej męczeńskiej śmierci idzie w świat nadzieja, bo – jak pisał ks. Jan Twardowski – miłość na śmierć nie umiera.

Dla świata

Karolina Kózkówna urodziła się 2 sierpnia 1898 roku w Wał-Rudzie. Wychowała się w wielodzietnej i religijnej rodzinie. 18 listopada 1914 roku zginęła w pobliskim lesie z rąk carskiego żołnierza. Znaleziona została 4 grudnia, a jej pogrzeb, który odbył się po dwóch dniach, zgromadził aż 3 tys. ludzi. 3 lata później ciało Karoliny przeniesiono do grobowca koło kościoła, podjęto też kroki w kierunku rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Jego postulatorem zostaje ks. dr Jan Białobok. 6 października 1981 roku odbywa się ekshumacja i pierwsze rozpoznanie doczesnych szczątków. Świadkiem wydarzenia był m.in. Ryszard Barabasz, kierowca biskupa, i Jerzy Mazgaj, fotograf.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.