Światełko w tunelu?

Grzegorz Brożek

Tylko krowa zdania nie zmienia. Choćby dlatego, że nie posiada. Co innego politycy.

Światełko w tunelu?

Tarnów znów sławny jest w Polsce. Uznanie przez sąd protestu wyborczego, zarządzenie powtórzenia wyborów do Rady Miasta w trzecim okręgu wyborczym i zawieszenie już wybranej rady przysporzyło nam sławy. Osobiście jednak wolałbym słyszeć, że coś w mieście wreszcie poszło dobrze. Paradoksalnie jednak, to może jest taka sprawa. 
 
Pamiętam co przed wyborami mówią politycy, zarówno ci ze szczebla centralnego, jak i ci lokalni. Demokracja to jest taki wspaniały ustrój, w którym każdy głos się liczy. Tyle samo „waży” karta wrzucona przez biskupa, posła, co matki samotnie wychowującej sześcioro dzieci w niedostatku i biedzie, czy maturzysty. O tym, że ktoś zostanie wybrany może decydować jeden głos. W związku z tym każdy głos się liczy. 
 
Co z tych samych ust słyszymy po wyborach? Drobne nieprawidłowości nie wpływają na poprawność wyboru. Braki lub pomyłki nie wypaczają wyniku. Pierwsza osoba w państwie mówi o odmętach szaleństwa, w które wpadają kwestionujący uczciwość wyborów. Inni mówią o podpalaniu Polski. Tyle, że świadectw nieuczciwości jest cała masa.
 
W małopolskim Chrzanowie nieważne głosy policzyli jako ważne. W gminie Wielka Wieś w jednym z okręgów wydano 40 kart do głosowania więcej niż było uprawnionych. W Tarnowie na kartach do głosowania w trzecim okręgu zabrakło nazwiska Bartłomieja Kawuli. Ludzie skarżą się na komisje, które nie wykazały w protokołach pojedynczych głosów oddanych na niszowych kandydatów. Jak można wobec tego zapewniać, że każdy głos się liczy? Może trzeba suplementować to stwierdzeniem: „pod warunkiem, że został oddany na największe ugrupowania”?
 
Czy z demokracji przypadkiem nie zrobiono maszynki do wybierania właściwych kandydatów? Wyborcę bowiem już dawno pozbawiono podmiotowości, skoro o grubych nieprawidłowościach, niepoliczonych głosach, nadmiarze kart, mówi się, że nie mają znaczenia.
 
W tym świetle wyrok tarnowskiego sądu zarządzający powtórkę głosowania i zawieszający Radę Miasta widziałbym jako światełko w tunelu. Może ktoś wreszcie wyczyści sytuację i doprowadzi do sytuacji, w której wrzucając znów kartę wyborczą do urny będę miał poczucie, że ktoś ten głos uczciwie policzy. 
 
Inna sprawa, że decyzja sądu powoduje paraliż prac nad uchwałami, w tym najważniejszą, budżetową. Wyrok sądu niewygodny jest dla radnych, dla urzędu, może okazać się niekorzystny dla miasta, kiedy budżet uchwali Regionalna Izba Obrachunkowa.
 
Jeżeli jednak owocem tej sytuacji będzie to, że wreszcie skończy się niedbalstwo, bylejakość, wątpliwe prawnie posunięcia (Próba wykreślenia na 11 dni przed wyborami nazwiska kandydata, który sam zrezygnował. Prawo mówi, że najpóźniej można wykreślić na 14 dni przed wyborami), że wreszcie ktoś poniesie jakieś konsekwencje, to może warto tę cenę zapłacić.