W Brzesku 9 marca na widowni zasiadły w większości dzieci z podstawówek. Tim potrzebował trzech zdań, by w sali zrobiła się cisza jak makiem zasiał.
– To, kim jestem, to zasługa Big Bossa – mówi Tim, wskazując niebo
Grzegorz Brożek /Foto Gość
Tim w wieku trzech lat został porzucony przez matkę, która przywiązała go do słupa. Kiedy miał pięć lat, ojciec – alkoholik – pobił go tak, że lekarze trzy lata składali Tima do kupy. Jako nastolatek miał trzy marzenia: uciec z poprawczaka, być szefem gangu i zabić ojca. – Podstawiłem genetyce nogę, by potknęła się o nią ze swoim założeniem, że „jaki ojciec, taki syn”. Jestem synem i wnukiem alkoholika. Sam piję najwyżej jeden aperitif dziennie. Nigdy dwa. Jeżeli stawiają więcej, niestety „częstuję” tym kwiatki. Nie zapraszajcie mnie, jeśli macie kwiatki – śmieje się Tim. Dziś mieszka niedaleko Lourdes. – Mam mamę, która mieszka w grocie – przyznaje. Jest szczęśliwym ojcem, mężem.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.