Świąteczne serdeczności

Joanna Sadowska

Zdrowych i jeszcze wesołych świąt. A gdzie Pan Bóg?

Świąteczne serdeczności

W tych dniach, jak mantra powtarzane są słowa „Zdrowych i wesołych świąt”. Czasami ktoś dorzuci „błogosławionych”, a inny „spokojnych świąt”. Nie wspomnę o smacznym jajku, jakby to miało jakieś znaczenie.

Ja nie chcę takich zwyczajnie spokojnych świąt. Nie chcę stagnacji i szybkiego łączenia rzeczy „domowych” z modlitwą w kościele. Chcę czasu dla Chrystusa Zmartwychwstałego. Chcę euforii, radości, entuzjazmu. Chcę porywu serca i uczucia, którego nawet rozum nie ogarnia.

Chcę choć trochę zachłysnąć się tą nadzieją, która płynie z Niedzieli Wielkanocnej i umieć ją zatrzymać na kolejne dni. I nią żyć - czego sobie i każdemu życzę.

Ale, aby to wszystko odkryć, trzeba umieć się zatrzymać. Najpierw, razem z Chrystusem w Ogrodzie Oliwnym, a potem pod krzyżem. To jest najtrudniejsze, bo łatwiej stać przy pustym grobie.

Tyle, że bez tego nie ma prawdziwego życia.