Mam w dłoniach czerwone korale

gb

publikacja 21.05.2015 09:51

Parafia Kanina koło Limanowej jest kolejną wspólnotą, która włączyła się w nabożeństwo do Najświętszej Krwi Chrystusa.

Mam w dłoniach czerwone korale Poza codziennym odmawianiem czerwonego różańca wierni raz w miesiącu spotykają się w kościele na modlitwie za kapłanów. Z prawej inicjator czerwonego różańca w Kaninie ks. Stanisław Ciurka Grzegorz Brożek /Foto Gość

Pracujący duszpastersko w parafii Kanina ks. Stanisław Ciurka „czerwony różaniec” zakładał już w Wierchomli. Parę miesięcy temu, w Wielkim Poście, udało się nabożeństwo to zaszczepić w Kaninie. 

– Zaczęliśmy od niedzieli, od kazania, zaproszenia do tej modlitwy, możliwości nabycia różańca i modlitewnika. Rozeszło się w sumie 150 sztuk. Trzy razy musiałem sprowadzać, bo brakło – wspomina ks. Stanisław Ciurka.

Po co sięgać po tę modlitwę? – Motywacją jej odmawiania jest uwielbienie najdroższej krwi Jezusa, za wylanie jej przez Chrystusa na nasze odkupienie. Poza tym to forma uświęcenia człowieka – tłumaczy ks. Stanisław.

Największym ośrodkiem kultu Krwi Chrystusa jest w diecezji Gnojnik. Jednak czerwone róże działają w Uszwi, Zabrniu, Wierchomli. Teraz też w Kaninie. 

– Bardzo łatwo nauczą się tej modlitwy, czerwonego różańca do Krwi Chrytusa także ci, którzy znają zwykły różaniec. Nie będą mieć problemów. Jego odmawianie to tylko kilka minut dziennie – mówi Jerzy Plata, który należy do jednej z 5 róż w Kaninie. „Dziesiątka” liczy pięć ziaren, tajemnic jest nie pięć, a siedem, korale są czerwone, a wspomina się te momenty dziejów zbawczych, w których Jezus przelał krew. 

– Modlitwa każda, ale ta szczególnie daje wielką radość, pokój serca. To się czuje cały dzień. Odmawiać można wszędzie. Następuje dzięki temu takie uświęcenie czasu, poczucie, że nie marnuję żadnej chwili – uśmiecha się Elżbieta Kowalczyk z Kaniny.

Obszerniej o czerwonym różańcu piszemy w 21 numerze tarnowskiego „Gościa Niedzielnego”.