Pan jest naszym Bogiem - Panem jedynym

ks. Marek Kluz

publikacja 15.06.2015 14:38

Bezkompromisowy Bóg treścią pierwszego przykazania.

Rembrandt, Mojżesz z tablicą Dekalogu Rembrandt, Mojżesz z tablicą Dekalogu
AUTOR / CC 1.0

Pierwsze przykazanie poprzez swoją treść przedstawia nam Boga bezkompromisowego. To znaczy, że cześć boska należy się wyłącznie jemu Jedynemu Bogu, gdyż oprócz Niego nie ma i nie może być innego prawdziwego Boga. Biblia nie wyklucza tego, że na tym świecie i w życiu ludzi mogą być tak zwani „inni bogowie”, lecz w ostatecznym rozrachunku nie wchodzą oni w grę.

Nakaz fundamental­ny: „Będziesz się bał Pana, Boga swego, będziesz mu służył” (Pwt 6, 13) staje się zatem pierwszym wezwaniem i zarazem żądaniem, by człowiek Boga przyjął i oddawał Mu należną cześć poprzez swoje czyny i właściwą postawę. Tak więc pierwsze przykazanie Dekalogu ma charakter globalny i fundamentalny, gdyż zawiera w sobie pozostałe przykazania i stanowi dla nich swoistą podstawę. W niniejszej refleksji pierwsze przykazanie Boże zostanie przedstawione od strony pozytywnej (co należy czynić) i od strony negatywnej (czego należy się wystrzegać, czyli co jest grzechem).

Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon

i Jemu samemu służyć będziesz (Mt 4,10).

W ludzkim sercu jest miejsce tylko na jeden rodzaj całkowitego oddania siebie i można być wiernym tylko jednemu Panu. Dlatego pierwsze przykazanie wzywa najpierw do wiary w jednego prawdziwego Boga. Mieć jednego Boga, oznacza mieć to, czemu serce oddaje się całkowicie. Zdaniem papieża Franciszka, ten „kto nie chce zawierzyć się Bogu zmuszony jest słuchać głosu bożków, wołających do niego: «Zdaj się na mnie!» Wiara (…) jest przeciwieństwem bałwochwalstwa; jest odsuwaniem się od bożków, by powrócić do Boga żywego dzięki osobistemu spotkaniu. Wierzyć to znaczy powierzyć się miłosiernej miłości, która zawsze (…) wspiera i ukierunkowuje egzystencję (…). Oto paradoks: zwracając się nieustannie do Pana, człowiek znajduje stałą drogę, co uwalnia go od chaotycznych ruchów, do jakich zmuszają go bożki”.[1] Wiara wymaga zatem postawy pokory i odwagi, by zaufać i całkowicie powierzyć się Bogu i w ten sposób dostrzec świetlaną drogę spotkania między Bogiem i człowiekiem.[2]

Zasadniczym i istotnym motywem skłaniającym człowieka do wierzenia jest wewnętrzne słowo samego Boga. Wierząc i zawierzając Bogu, chrześcijanin daje jedynie odpowiedź na Jego słowo i na Jego powołanie, na poznaną miłość i obdarowanie miłością.[3] Tak rozumiana wiara zakłada i kształtuje postawę przyjaźni. Przyjaźń zawarta z Bogiem realizuje się i wyraża w ufności, nadziei i posłuszeństwie.[4] Stąd w nauczaniu obecnego Ojca Świętego wiara jest ufnym i pełnym nadziei otwarciem się na dokonane w Chrystusie zbawcze działanie Boga.[5] Ufna nadzieja oddania się w wierze jest owocem Ducha Świętego i stanowi integralny element żywej wiary.

Ale wiara, która jest uznaniem za prawdę tego, co Bóg objawił, nie jest tylko prostym przyjęciem prawdy, lecz takiej prawdy, która wysuwa pod adresem pewne powinności, zobowiązania. Chodzi tu więc o obowiązek uświęcania (przyjęcia sakramentów), wyznawania wiary, świadectwa wiary, rozwijania wiary, wzrastania w wierze, a także o obowiązek ewangelizacji i obrony zagrożonej wiary oraz wytrwania w wierze i budowania jedności wiary.  Widać zatem, że wiara stawia wymagania moralne. W oparciu o moc wiary rodzi się czyn z wiary – czyn dobry, szlachetny, płynący z nadprzyrodzonego źródła i realizujący nadprzyrodzone powołanie chrześcijanina.[6]

Pierwsze przykazanie wzywa też człowieka do miłowania Boga ponad wszystko. Bóg objawił się jako Bóg Miłości i pokazał człowiekowi, że ten odpowiadając na jego miłość może liczyć na szczególną opiekę i błogosławieństwo. Jest więc rzeczą oczywistą, że miłość Boga jest obowiązkiem każdego człowieka. Obowiązek ten wynika z przykazania Bożego: „Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Pan jedynym. Będziesz więc miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił” (Pwt 6,5).[7] Chrześcijanie nie mogą zatem pozo­stać agnostyka­mi co do miłości, nie mogą twierdzić, że nie można żyć na miarę tej miłości, którą zostali obdarowani. Albowiem są zdolni poznać miłość i uwierzyć miłości.[8] „Wszyscy ludzie doświadczają wewnętrznego impulsu do miłowania w sposób autentyczny”.[9]

 „Miłość Boga jest więc – jak słusznie uczy papież Benedykt XVI –  sprawą zasadniczą dla życia i niesie ze sobą decydujące pytania o to, kim jest Bóg i kim my jesteśmy”.[10]  Miłość ku Bogu powinna charakteryzować odpowiednimi przymiotami i cechami. Ta miłość powinna być najwyższa, prawdziwa, całkowita, to znaczy obejmująca Boga sercem, rozumem, myślą, wolą i uczynkami czyli wszystkimi władzami. „Do dojrzałej miłości – pisze papież Benedykt XVI w Deus caritas est – należy to, że angażuje wszystkie potencjalne możliwości człowieka i włącza, by tak rzec, człowieka w swój całokształt. Spotkanie z widzialnymi przejawami miłości Boga może wzbudzić w nas uczucie radości, jakie rodzi się z doznania, że jest się kochanym. To spotkanie wymaga jednak również zaangażowania naszej woli i naszego intelektu”.[11]

Miłość Boga wymaga też od ludzi, aby dostosowali swoją wolę do woli Bożej, czyli, aby chcieli tylko tego czego chce Bóg. „Historia miłości między Bogiem a człowiekiem polega na fakcie, że wspólnota woli wzrasta w jedności myśli i uczuć, i w ten sposób nasza wola i wola Boga stają się coraz bardziej zbieżne: wola Boża przestaje być dla mnie obcą wolą, którą narzucają mi z zewnątrz przykazania, ale staje się moją własną wolą, która wychodzi z fundamentalnego doświadczenia tego, że w rzeczywistości Bóg jest mi bardziej bliski niż ja sam”.[12] W ten sposób wola Boża staje się dla człowieka natchnieniem i normą życia moralnego.

Pierwsze przykazanie wzywa również człowieka do nadziei, która „pochodzi z rzeczywistego spotkania z Bogiem”.[13] Papież Benedykt XVI uświadamia wyraźnie w encyklice Spe salvi, że „Bóg jest fundamentem nadziei – nie jakikolwiek bóg, ale ten Bóg, który ma ludzkie oblicze i umiłował nas aż do końca: każdą jednostkę i ludzkość w całości  (…). Jego królestwo jest obecne tam, gdzie On jest kochany”.[14] Z tego wynika, że podstawowym rysem nadziei chrześcijańskiej jest postawa wierności i całkowitego zawierzenia siebie Bogu i to we wszystkich wymiarach życia.[15] Zaufanie Bogu pomaga człowiekowi przetrwać trudności życiowe i przeciwstawić się pokusie zniechęcenia i rozpaczy.[16] Nadzieja stanowi zatem szczególnie cenny dar, gdyż w niej zawarte jest wezwanie skierowane do człowieka, żądające od niego całkowitego zaufania Bogu. Przyjęcie tego daru i pójście za jego wezwaniem otwiera drogę do pełni życia chrześcijańskiego. Życie chrześcijańskie w praktyce życia powinno się zatem wyrażać się w postawie nadziei.[17] Teologalna cnota nadziei pomaga też określić granice ludzkiego zaangażowania w sprawy doczesne i wspiera w dojrzewaniu na ostateczne spotkanie z Bogiem. Stoi zatem u podstaw ludzkich odniesień do świata jak i do rzeczy ostatecznych. Praktykowanie nadziei, a także wiary i miłości ma istotny wpływ na całe życie moralne chrześcijanina, tworząc nowego człowieka na podobieństwo Boga.

Pierwsze przykazanie, które domaga się czci Boga znajduje swoje najbardziej precyzyjne uzasadnienie w adoracji i modlitwie. Adoracja oznacza uznanie wielkości Boga i małości stworzenia, poczucie transcendencji Boga i tymczasowości człowieka, odkrycie chwały Pana i własnej nicości. Katechizm Kościoła Katolickiego uczy: „Adorować Boga oznacza uznać Go za Boga, za Stwórcę i Zbawiciela, za Pana i Mistrza wszystkiego, co istnieje, za nieskończoną i miłosierną miłość”.[18] Z adoracji wynika dziękczynienie, podziw dla Boga, kontemplacja Jego piękności.

Uwielbienie Boga w adoracji uwalnia człowieka od wszelkiej nie­woli, uodparnia go na urok wszelkich bożków świata, oczysz­cza serce z bezprawnych zaborców, czyniąc je dostępnym dla Jedynego Pana. Adoracja stanowi element wyzwolenia. Nadaje człowiekowi tytuł szlachetności, wielkości i godności. Człowiek zdolny do pochylenia się przed Bogiem kroczy z podniesioną głową.

Przejawem czci Boga najbardziej powszechnym, bo wkraczającym w życie codzienne, jest modlitwa. W religijności zawsze wyznaczano jej pierwsze miejsce.[19] Modlitwa jest aktem czci Boga, gdyż dzięki niej człowiek przyznaje, że wszystko otrzymuje od Boga jako miłującego Ojca. Wyraża niezachwianą ufność w dobroć i wszechmoc Boga i stawia człowieka w prawdzie przed Jego obliczem.

Modlitwa jest wzniesieniem ducha do Boga i wyrazem Jego uwielbienia. Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza, że modlitwa jest konieczna do tego, aby móc zachować przykazania.[20] „W modlitwie – podkreśla papież Benedykt XVI w encyklice Spe salvi  – człowiek powinien uczyć się, o co prawdziwie powinien prosić Boga – co jest godne Boga”.[21] Modlitwa jest więc podstawowym warunkiem chrześcijańskiego życia moralnego, gdyż przez nią człowiek ustala kontakt z Bogiem, źródłem i celem działania.[22]

W życiu chrześcijanina powinny zaistnieć różne formy modlitwy a mianowicie: modlitwa uwielbienia, dziękczynienia, prośby, przeproszenia czyli modlitwa pokutna, ekspiacyjna, przebłagalna, także metody modlitwy, które przekazuje tradycja chrześcijańska, a więc:  modlitwa ustna, która jest tą formą rozmowy z Bogiem, w której wzniesienie umysłu i serca zostaje uzewnętrznione poprzez słowa, gesty i ryty. Możemy roz­różnić tu modlitwę liturgiczną, wspólnotową i prywatną.[23]

Dalej należy wymienić modlitwę myślną, która w odróżnieniu od modlitwy ustnej nie wyraża się na zewnątrz w języku artykułowanym, ale dokonuje się ona w wewnętrznym świecie umysłu, woli i uczuć, oraz kontemplację, która jest kolejną formą modlitwy na normalnej drodze rozwoju wewnętrznego człowieka. Św. Tere­sa wyjaśnia, że „kontemplacja myślna nie jest niczym innym jak głę­bokim związkiem przyjaźni, w którym roz­mawiamy sam na sam z Bogiem, w przekonaniu, że On nas kocha”.[24] Należy pamiętać, że dłuższe zaniedbywanie modlitwy, lub zupełny jej brak jest poważnym grzechem przeciw pierwszemu przykazaniu.  

Przejawem czci Boga, a więc to do czego wzywa chrześcijanina pierwsze przykazanie jest też praktykowanie rad ewangelicznych: czystości ubóstwa i posłuszeństwa. Czystość wskazuje na powołanie człowieka do miłości. Niepodzielne serce, oddane w pełni Bogu, wyraża się w doskonałej zdolności panowania nad swoim ciałem i duchem, które zostają całkowicie podporządkowane realizacji powołania otrzymanego od Boga.[25] Szczególną wartość stanowi duch ubóstwa. Ubóstwo jest możliwe jedynie w perspektywie wiary, przez którą człowiek jest zjednoczony z Bogiem. Motywem ubóstwa ewangelicznego jest miłość do Boga. Poprzez cnotę ubóstwa człowiek odkrywa uprzedzającą dobroć i miłość Tego, którego umiłował.[26] Dojrzałość chrześcijańska wyraża się też w praktykowaniu ewangelicznej rady posłuszeństwa. Motywacją człowieka posiadającego cnotę posłuszeństwa jest pragnienie spełniania woli Bożej oraz podjęcie pokuty za swoje grzechy.[27]

Szczególnym przejawem czci Boga jest też ofiara, każde dobre dzieło, które łączy człowieka z Bogiem, oraz składane przyrzeczenia i śluby. Ślub jest świadomą i dobrowolną obietnicą uczynioną Bogu spełnienia czegoś lepszego z motywów cnoty religijności. Przedmiotem ślubu może być jakieś dobro osobowe lub rzeczowe.[28]  

Ślub ze względu na sposób jego złożenia może być: zwykły (privatum) – ma przede wszystkim wiążącą moc moralną i jego przedmiot jest ściśle określany przez składającego oraz publiczny – ma miejsce wtedy, gdy przyjmuje go w imieniu Kościoła uprawniony przełożony i jako taki został przez Kościół uznany. Z punktu widzenia moralnego, zwłaszcza w ślubach prywatnych, sam ślubujący może zmienić materię na większą i jeszcze lepszą, wiąże się to z motywem miłości i cnotą pobożności.

Wszystkie śluby, zarówno te zwykłe jak i publiczne należy wypełnić pod sankcją grzechu ciężkiego (chyba, że te prywatne były uczynione inaczej). Obowiązek wypełnienia ślubu może wygasnąć na skutek: jego spełnienia, upływu przewidzianego czasu, zmiany warunków życia tak, że spełnienie ślubu jest niemożliwe fizycznie i moralnie, zmiany istotnej przedmiotu ślubu. W niektórych przypadkach, w słusznej podstawie istnieje możliwość dyspensowania od niektórych skutków prawnych ślubu.

Nie będziesz miał cudzych bogów obok mnie (Wj 20,3)

Zakaz oddawania czci innym bogom był i jest niezmiennie aktualny, tak w czasach, kiedy Naród Wybrany przyjmował od Boga przykazania, jak również i dzisiaj. Człowiekowi grozi poważne niebezpieczeństwo zagubienia się w ogromie spraw, które stawia przed nim życie. W pierwszym stopniu to niebezpieczeństwo dotyczy relacji z Bogiem. Bardzo łatwo jest zapomnieć o Bogu i oddawać cześć bożkom.

Należy sobie uświadomić, że pierwsze przykazanie potępia w jednoznaczny sposób wszelkie formy bałwochwalstwa (idolatria) – czyli kultu, ubóstwiania prywatnego, publicznego bożków, a więc tego wszystkiego co nie jest Bogiem, ale to co jest stworzone.[29] Św. Paweł w 1 Liście do Koryntian ustawicznie przypomina: „Nie bądźcie też bałwochwalcami (…). I nie wystawiajmy Pana na próbę (…). Strzeżcie się bałwochwalstwa” (10, 7.9.14, por. 1 Tes 1, 9-10).

Najbardziej ewidentnym przykładem bałwochwalczego kultu jest uwielbienie mamony, pieniądza. Papież Franciszek wyraźnie o tym mówi w adhortacji apostolskiej Ewangelii gaudium: „Stworzyliśmy nowych bożków. Kult starożytnego złotego cielca (por. Wj 32, 1-35) znalazł nową i okrutną wersję w bałwochwalstwie pieniądza”.[30] Ale należy wyjaśnić, że to nie pieniądz jako taki trzeba potępiać. On niekoniecznie jest godny pogardy. Pieniądz jest czymś wysoce przyzwoitym, kiedy jest ceną chleba powszedniego, kiedy jest wypłatą, wynagrodzeniem, zapłatą, kiedy jest uczciwie zarabiany.

Pieniądz traci swoją przyzwoitość, kiedy przychodzi obsesja jego gromadzenia, zachłanność, niepokój, niesprawiedliwość, szalony egoizm, obrzydliwa chciwość. Św. Paweł otwarcie mówi o skąpstwie, przyrównując je do bałwochwalstwa: „Zadajcie więc śmierć (…) chciwości, bo ona jest bałwochwalstwem” (Kol 3, 5, por. Ef 5,5).

Z deifikacją bogactw materialnych mamy do czynienia, kiedy stanowią one zasadniczy kierunek, najwyższy, naj­istotniejszy i najbardziej pożądany cel życiowy, wokół którego skupiają się siły, myśli, pragnienia i dokonania, kiedy pienią­dzom poświęca się wszystko, nawet uczucia i więzi rodzinne. Wtedy pieniądz, dobra materialne przekształcają się w ry­wala Boga.[31]

Zgłębiając uważnie Ewangelię, odkrywa się jedyną zasadniczą niezgodność - między Bogiem a pieniądzem: „Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a dru­giego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Mt 6,24). Jezus mówi więc o ostatecznym wyborze, którego musi dokonać człowiek. Bóg albo pieniądze. Albo pokłada się uf­ność w Bogu, albo w mamonie. Dla kogoś, kto ma wszystko, korzysta z wszelakich wygód, ma na wyciągnięcie ręki wszystkie przyjemności, może zaspo­koić wszystkie swoje kaprysy, Bóg staje się zbędny albo co najwyżej zostaje zredukowany do dekoracyjnego elementu.

Krótkie spojrzenie na etymologię słowa „mamona” okazuje się odkryw­cze. Dowiadujemy się, że w języku hebrajskim fakt, że ktoś jest wierzący, bywa wyrażany słowami tworzonymi od rdzenia ‘mn – „mieć wartość, trwać, być stabilnym, ugruntowanym, pewnym, godnym zaufania, a także być wypróbowanym, po­legać na kimś, czuć się złączonym z kimś” albo też „pozwolić się prowadzić”. Amen wiary wyraża właśnie taką postawę. Człowiek wierzący pozwala się prowadzić Innemu, opiera się na Innym, pokłada jedyną ufność w Innym. Kto wierzy, po­zwala się prowadzić Bogu, opiera się na Bogu. Etymologia aramejskiego słowa „mamona”, według niektó­rych uczonych wiąże się z tym samym rdzeniem ‘mn, od któ­rego wywodzi się czasownik wyrażający akt wiary. Samo więc pochodzenie słowa prowadzi nas do dylematu Ewangelii: ży­cie rozstrzyga się w zależności od tego, komu człowiek pozwoli się prowadzić: Bogu czy mamonie. Opiera się na Bogu albo na pieniądzach.

Opierając się choćby wyłącznie na tekście św. Mateusza, od­krywamy, że pieniądz jest niebezpieczny, bo prowadzi czło­wieka do dokonywania haniebnych czynów. Judasz zdradza Jezusa za trzydzieści srebrników (26, 14-16). Sługa z przy­powieści, z powodu niewielkiej sumy, staje się bohaterem obrzydliwej sceny (18, 23.35). Robotnicy z „porannej zmiany” pracujący w winnicy, zaślepieni zazdrością, zniżają się do wul­garnego protestu wobec pracodawcy, z powodu takiej samej zapłaty dla tych, którzy ciężko pracowali tylko jedną godzinę (20, 1-16). Żołnierze dają się przekupić i za kilka monet rozpo­wiadają plotki o wykradzeniu zwłok Jezusa (28, 13).

Kazuistykę przedstawioną przez św. Mateusza można by wzbogacić  nieskończoną ilością złych czynów popełnionych w historii, których motywem były pieniądze. Wystarczy tylko pomyśleć o nienawiści przenoszonej z pokole­nia na pokolenia, zazdrości, kłamstwie, zdradach, zerwanych związkach, nieszczęsnej kwestii dziedziczenia. Obserwując dzisiejszą rzeczywistość nie można nie zauważyć biednych tego świata, wyzyskiwanych w pracy i „astronomicznych” zarobków niektórych menadżerów, wysokich urzędników państwowych, ludzi showbizne­su, sportowców. Chodzi tutaj o liczby, które niekiedy wołają o pomstę do nieba.

Obok pieniądza pewną formą bałwochwalstwa jest narcyzm i uwielbienie siebie. Narcyzm, wraz z jego licznymi przejawami, zawsze prowadzi do autokontemplacji, zadowolenia z siebie, bezgra­nicznego uwielbienia siebie, wywyższania się. To przynosi po­trzebę bycia podziwianym, a nawet kochanym przez innych, oscylując pomiędzy bardzo wysokim mniemaniem o sobie a bolesną potrzebą potwierdzenia ze strony innych. Słowem, chodzi o nienaturalne uwielbienie siebie. Przyjmuje on for­mę niepohamowanej ambicji, kultu osobowości. Narcyzmowi często towarzyszy żądza władzy.[32]

Blisko spokrewniona z narcyzmem jest liczna rodzina bożków złożona z: sukcesu, karierowiczostwa, sławy, chwały, poszukiwania popularności, chęci podobania się za wszelką cenę, nieopanowanej chęci „zaistnienia”.[33]

Bożkiem trudnym do „wyplenienia” jest władza. Władza jest bożkiem dążącym do „przebierania się” za Boga, by skierować na siebie całe poparcie i uwielbienie, które po­ winny być kierowane do jedynego Pana. W bożka często przemienia się telewizor, zwłaszcza jeśli ciągle jest włączony, a człowiek zapomina, że tym samym przyciskiem się go wyłącza. Telewizja sama w sobie nie jest ani dobra, ani zła. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób się z niej korzysta (dotyczy to również radia). Nie chodzi o to, by demonizować telewizję. Czasami może okazać się pożytecznym narzędziem. Jednak faktycznie zbyt często zamiast wzbogacać, zubaża człowieka.[34]

Niebezpiecznym bożkiem może stać się komputer. Dzisiaj on panuje bezsprzecznie i jest z pewnością wspania­łym narzędziem. Niebezpieczeństwo wypływa stąd, że nie zadowala go rola narzędzia, ale rości sobie prawo do bycia rodzajem wyroczni, od której oczekuje się nieomylnych wer­dyktów. Obok komputera można umieścić Internet i gry wideo, a z jeszcze bardziej powszednich rzeczy osławiony tele­fon komórkowy, którego obecność może być niekiedy agresywna. Bałwochwalstwem może też stać się samochód. Są bowiem tacy ludzie, którzy mają więcej troski i gorliwości dla swojego samochodu niż dla Boga czy innych osób. Kult bożka motoryzacji wymaga ciągłej zmiany. Nowy i zawsze droższy samochód jest troską numer jeden.[35]

Dość rozpowszechnionym i wykraczającym poza pierwsze przy­kazanie zjawiskiem jest serwilizm. Towarzyszy mu poniżające podlizywanie się, kult przywódcy posunięty do granic śmiesz­ności, płaszczenie się i przymilanie, przypochlebne uśmiechy, ciągłe aplauzy, bezwarunkowa aprobata. Mówi się i pisze tylko takie rzeczy, które podobają się przy­wódcy, a unika najmniejszej krytyki czy najdrobniejszej róż­nicy zdań.[36]

W polskim społeczeństwie, które przywiązuje tak dużą wagę do widowiskowości, pierwsze przykazanie przekracza się rów­nież poprzez nadmiernie uwielbienie dla gwiazd, którymi są: aktorzy, piosenkarze, osobowości telewizyjne, sportowcy, po­litycy. Zastępy wiernych okazują w stosunku do nich praw­dziwy kult, który często kończy się fanatyzmem, zbiorową eg­zaltacją, ze stopniową utratą poczucia umiaru i właściwych proporcji.

Obok różnych form bałwochwalczego kultu sprzeczne z wiarą w jednego Boga jest świętokradztwo – czyli profanacja osób, rzeczy i miejsc świętych; zabobony – czyli wiara w magiczną moc człowieka, jego panowanie nad światem, nad przyrodą, nad wszystkimi stworzeniami, a także wróżbiarstwo, które jest próbą odgadnięcia za pomocą szczególnych technik przyszłych zdarzeń albo nieznanych zdarzeń z teraźniejszości. Katechizm Kościoła Katolickiego podkreśla wyraźnie, że należy odrzucić wszelkie formy wróżbiarstwa: odwoływanie się do szatana (np. czarna magia czyli czarownictwo – usiłowanie szkodzenia lub osiągania korzyści z przywoływaniem pomocy szatana, przy pomocy talizmanów, amuletów), wszelkie praktyki satanistyczne, przywoływanie zmarłych (nekromancja), lub inne praktyki mające rzekomo odsłaniać przyszłość, takie jak: korzystanie z horoskopów, astrologii, magii, czarów, wyjaśnianie przepowiedni i wróżb. Praktyki te są sprzeczne z czcią i szacunkiem – połączonym z miłującą bojaźnią – które należą się jedynie Bogu.[37]

Sprzeczne z czcią jedynego Boga jest też symonia – nabywanie lub sprzedawanie rzeczywistości duchowych, oraz kuszenie Boga czyli wystawianie na próbę w słowach lub uczynkach Jego dobroci i wszechmocy.[38] Kuszenie polega więc na zmuszaniu Boga do dokonania serii cudów dla okazania swojej obecności i dobroci. Jest to zjawisko cudotwórstwa za wszelką cenę, niepohamowana żądza cudów i cudownych zdarzeń. Cudotwórstwo jest kuszeniem, a nie znakiem wiary. Szatan często chciał, aby Jezus dokonał kilku cudów i w tym sensie Go „kusił”. Kuszenie Pana Boga zostało potępione słowami Chrystusa przeciw szatanowi, który chciał Go nakłonić, aby zażądał cudownej opieki od Boga dla okazania swej władzy i mocy.

Prawdziwej wierze w Boga sprzeciwia się też wiara w reinkarnację. Jest ona grzechem odrzucenia rzeczywistości zmartwychwstania (pełnego zbawienia przez Boga w Chrystusie). Reinkarnacja jest także odrzuceniem współpracy człowieka z Bogiem w dziele stworzenia i odkupienia oraz odrzuceniem zasługi i winy, po których następuje nagroda lub kara za to, co człowiek uczynił.[39]

Grzechem przeciwko pierwszemu przykazaniu Dekalogu jest również agnostycyzm. Jedną z form tego zjawiska jest przyjmowanie istnienia bytu transcendentnego, o którym jednak niczego nie można powiedzieć, albo unika się wypowiedzi na temat istnienia Boga, uważając to za coś niemożliwego do stwierdzenia, do udowodnienia.[40]

I w końcu postawą najbardziej destrukcyjną jest ateizm. Ateizm negując istnienie Boga jest grzechem przeciwko cnocie religijności.[41] Jako przyczyny powstawania i rozprzestrzeniania się ateizmu można wymienić: obojętność religijną, problem zła w świecie, samowystarczalność nauki, niechęć do religii, materialistyczna wizja życia i gorszące życie wierzących. Należy stwierdzić, że ateizm współczesny, któremu najczęściej towarzyszy dramat duchowy, zmusza Kościół do lepszego, głębszego i bardziej przejrzystego wyrażania prawd wiary dzisiejszemu światu. Sobór Watykański II podaje w tej kwestii kilka środków zaradczych. Niby wszystkie znane, niby bardzo proste, oczy­wiste, a mimo tego tak trudne w realizacji. Należy tu wymienić: odpowiednie wyłożenie doktryny, żywa i dojrzała wiara,  nabywanie umiejętności rozmowy i dyskusji dotyczącej wiary, dawanie świadectwa, praktykowanie miłości braterskiej i nieustanne zgłębianie ducha modlitwy.[42]

Z powyższych rozważań wynika jasno i wyraźnie, że pierwsze przykazanie (od którego zależą wszystkie dalsze przykazania) stoi na straży nie tylko prawdziwego obrazu Boga, monoteizmu, lecz także na straży fundamentów ludzkiej moralności. Znaczy to, że Bóg jest zbawicielem człowieka, twórcą prawa moralnego, gwarantem nagrody lub kary i ostatecznym rozwiązaniem wszystkich problemów zła i dobra. Człowiek uznając Boga za Kogoś najważniejszego w swoim życiu, łatwiej też może zrozumieć obowiązki względem drugiego człowieka, a także optymistyczniej popatrzeć na codzienne życie i uświadomić sobie, że na tej ziemi nie jest sam, jest Bóg, który jest Miłością i miłuje człowieka. 

 

[1] Franciszek, Encyklika „Lumen fidei”, Kraków 2013, nr 13.

[2] Por. tamże, nr 14.

[3] Por. tamże, nr 9, 15, 16, 18, 21, 26,39.

[4] Por. A. F. Dziuba, Dynamika wiary, Częstochowa 1997, s. 70-109.

[5] Por. Franciszek, Encyklika „Lumen fidei”…, nr 19, 20.

[6] Por. M. Kluz, Życie w Chrystusie życiem wiary, nadziei i miłości, „Tarnowskie Studia Teologiczne” 30(2011), nr 2, s. 40-44.

[7] Por. Benedykt XVI, Encyklika „Deus caritas est”, Kraków 2006, nr 1. Por także: Benedykt XVI, Encyklika „Caritas in veritate”, Tarnów 2009, nr 2.

[8] Por. W. Przygoda, Chrześcijanin świadkiem miłości w świecie. Refleksja pastoralna na podstawie encyklik papieża Benedykta XVI, „Roczniki Pastoralno-Katechetyczne” 3(2011), s. 338.

[9] Benedykt XVI, Encyklika „Caritas in veritate”…, nr 1.

[10] Benedykt XVI, Encyklika „Deus caritas est”…, nr 2.

[11] Tamże, nr 17.

[12] Tamże.

[13] Benedykt XVI, Encyklika „Spe salvi”, Tarnów 2007, nr 3.

[14] Tamże, nr 31.

[15] Por. tamże, nr 8-9.

[16] Por. M. Wójtowicz, Pedagogika nadziei i jej zbawcza moc – refleksje nad encykliką „Spe salvi” Benedykta XVI, „Horyzonty Wychowania” 6(2007), s. 136.

[17] Por. J. F. Keenan, Cnoty na co dzień, tłum. B. Żak, Kraków 2003, s. 59-64.

[18] Katechizm Kościoła Katolickiego, Poznań 1994, nr 2096.

[19] Por. J. Przybyłowski, E. Robek, Teologia modlitwy, t. 1, Ząbki 2004, s. 11; K. Czulak, Wiara a religijność, w: W kierunku religijności, red. B. Bejze, Warszawa 1983, s. 145; J. Majkowski, Z. Perz, Modlitwa i sakramenty święte w życiu religijnym, w: W kierunku religijności..., s. 161.

[20] Por. Katechizm Kościoła Katolickiego…, nr 2098.

[21] Benedykt XVI, Encyklika „Spe salvi”…, nr 33.

[22] Por. P. Góralczyk, Cześć Boża, „Communio” 15(1987), nr 3, s. 97-99; J. Bolewski, Podstawy modlitwy, Kraków 2002, s. 12.

[23] Por. B. Nadtoczy, Modlitwa Kościoła, w: Wyznawać wiarę dzisiaj. Katecheza dorosłych na podstawie Katechizmu Kościoła Katolickiego, red. S. Łabendowicz, Sandomierz 1999, s. 691-695; W. Zyzak, Sztuka modlitwy,  w: Wyznawać wiarę dzisiaj…, s. 715-721.

[24] Por. Katechizm Kościoła Katolickiego…, nr 2709.

[25] Por. J. Augustyn, Ewangeliczna czystość serca, w: Wychowanie do czystości – utopia czy zadanie, red. J. Kochel, Opole 2011, s. 125-130.

[26] Por. szerzej: A. Derdziuk, Formacja do ewangelicznej rady ubóstwa, „Życie Konsekrowane” 6(1999), nr 2, s. 28-34.

[27] Por. A. Derdziuk, Posłuszeństwo konsekrowane, „Sosnowieckie Studia Teologiczne” 6(2003), s. 52-66.

[28] Por. M. Kluz, Katolickie podstawy formacji moralnej człowieka w świetle polskich posoborowych publikacji teologicznych, Kraków 2012, s. 125.

[29] Por. Katechizm Kościoła Katolickiego…, nr 2113.

[30] Franciszek, Adhortacja apostolska „Evangelii gaudium”, Kraków 2013, nr 55.

[31] Por. B. Zagórski, Będziesz miłował Pana, Boga swego…, w: Wyznawać wiarę dzisiaj…, s. 583.

[32] Por. A. Pronzato, Powrót do Dekalogu. Tom pierwszy, Kraków 2002, s. 85-97.

[33] Por. A. Grün, Dziesięć przykazań. Drogowskazy ku wolności, tłum. B. M. Kamińska, Częstochowa 2008, s. 24-25.

[34] Por. H. Zmarlicki, Dekalog dawniej i dziś, Kraków 2000, s. 35.

[35] Por. A. Pronzato, Powrót do Dekalogu…, s. 113

[36] Por. tamże, s. 118.

[37] Por. Katechizm Kościoła Katolickiego…, nr 2116-2117. Por. także: A. Drożdż, Dekalog. Część pierwsza, Tarnów 1993, s.70-72.

[38] Por. Katechizm Kościoła Katolickiego…, nr 2119 i 2121.

[39] Por. A. Drożdż, Dekalog…, s. 75.

[40] Por. Por. Katechizm Kościoła Katolickiego…, nr 2127.

[41] Por. tamże, nr 2125.

[42] Por. S. Rosik, Dekalog jako norma życia i wolności, Poznań 1997, s. 103-107.