Od ponad 30 lat parafianie w Borku gromadzą się w swojej świątyni, która najpierw była zwykłym domem, potem barakiem, wreszcie kościołem.
Wiernych wita figura Pana Jezusa Powyżej: Kościół – widok od strony szkoły
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość
Proszę przyjechać na siódmą rano – słyszę w słuchawce ks. proboszcza Kazimierza Świętka. Pora nieco wczesna, ale jej wybór był mądry, bo poznawanie parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Borku rozpoczęło się jeszcze przed 35-stopniowym upałem, który z pewnością odebrałby chęć do robienia czegokolwiek. Kiedy podjeżdżam pod kościół, właśnie kończy się Msza Święta. Na rozgrzanych słońcem schodach słychać szybkie kroki wiernych. – Dawniej nie było nam tak łatwo codziennie spotykać się z Panem Jezusem na Mszy św. – mówią starsi uczestnicy liturgii.
Koła w błocie
Istotnie, Borek był oddalony od macierzystej parafii w Rzezawie o 5 kilometrów, a z najdalszego zakątka wsi, czyli Podzatoki, było aż 8. „Przy ówczesnym fatalnym stanie dróg, gdy w czasie roztopów koła wozów wrzynały się w rozmiękłą drogę aż po osie, stanowiło to nie lada utrudnienie w uczęszczaniu do kościoła i w innych koniecznych kontaktach z parafią.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.