Diecezja na wakacje. To już ostatnia w tym roku podróż „w głąb”, tym razem do Bobowej, która słynie nie tylko z koronek.
Joanna Malec (z prawej) wykonuje koronkę klockową
ks. Zbigniew Wielgosz /Foto Gość
Jeszcze przed właściwą Bobową, na granicy gmin, wśród kwitnącej polskiej mimozy, czyli nawłoci kanadyjskiej, widać tablicę, która symbolicznymi skrótami opisuje esencję tej ziemi. A mowa o rodzie Gryfitow, koronce klockowej i kościołach. Na „witaczu” samego miasteczka widnieje jeszcze zarys synagogi, bo Bobowa była domem dla wielu Żydów i sławnego rodu cadyków.
Pod Grunwald
Kiedy Władysław Jagiełło szykował armię, co na Krzyżaków iść miała, niewielka Bobowa wystawiła własną chorągiew. – Wystawił ją Zygmunt z Bobowej, rycerz z rodu Gryfitów, który uczestniczył w bitwie pod Grunwaldem. W 2010 r. powstał pomysł, by wziąć udział w lokalnych obchodach 600. rocznicy tej bitwy. Ponieważ miałem trochę zrobionych replik broni z tamtych czasów, udało się zebrać ludzi i wziąć czynny udział w uroczystościach jubileuszowych. Wystawiliśmy grupę dziewięciu chłopa, mieliśmy swój wóz, uszyliśmy stroje, trochę oszukane, ale broń mieliśmy dobrą – uśmiecha się Marek Warzycki z Sędziszowej, z zamiłowania płatnerz i założyciel pierwszego bractwa rycerskiego w gminie, czyli Konfraterni Miecza i Topora.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.