Posłanie ks. Piotra Skraby do Czadu

Beata Malec-Suwara

publikacja 22.09.2015 13:30

Boi się, tylko głupi by się nie bał, ale wie, że Jezus już tam czeka, więc gdy tam pojedzie, to On to jakoś ogarnie.

Nałożenie krzyża misyjnego Nałożenie krzyża misyjnego
Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Wczoraj (21 września) w kościele w Kąclowej ks. Piotr Skraba otrzymał od bp. Andrzeja Jeża krzyż misyjny i został posłany do Czadu.

- Mając świadomość, że Jezus Chrystus jest największym skarbem, jaki można otrzymać i przekazać innym, bycie misjonarzem to najdoskonalsza forma realizacji przykazania miłości bliźniego. Cóż bowiem lepszego można dać drugiemu człowiekowi jak nie orędzie o miłości Boga, który w Jezusie Chrystusie ofiarował się za nas samych - mówił w homilii pasterz Kościoła tarnowskiego.

Pomysł wyjazdu na misje zrodził się w ks. Piotrze dosyć dawno, kiedy obserwował księży rodaków ze swojej parafii, którzy rozjechali się po świecie, by głosić Dobrą Nowinę.

- To od nich słyszałem, jak wygląda misja w Papui Nowej Gwinei, Republice Środkowoafrykańskiej czy Kazachstanie - mówi ks. Piotr Skraba. - Kiedy oni przyjeżdżali na urlopy, spotykaliśmy się w parafii na egzotycznych śniadaniach, w czasie których opowiadali o swojej pracy. Skończyło się to tak, że w pewnym momencie już bardzo poważnie zacząłem myśleć o misjach i rozeznawać sprawę.

Początkowo miał jechać do Republiki Środkowoafrykańskiej, ale wtedy tam wybuchła wojna i stało się to niemożliwe. Dwa lata temu w ramach miesięcznego stażu misyjnego pojechał z ks. Stanisławem Wojdakiem, animatorem misyjnym w tarnowskim seminarium, do Czadu. Tam pracuje ks. Stanisław Worwa, kapłan z naszej diecezji, który powiedział, że już go stamtąd nie wypuści i tak stanęło na Czadzie.

- Po tym miesiącu mojego pobytu tam mogę powiedzieć, że ja się więcej nauczyłem od tych ludzi niż oni ode mnie. Tam oczy się otwierają. Może ci ludzie tysięcy rzeczy nie mają, ale ich odczucie Kościoła jako wspólnoty jest dużo większe. Sporo w tym naturalności, niekłamanej radości, która wypływa nie z posiadania, ale z bycia prawdziwą wspólnotą - zauważa ks. Piotr.

Jak sam przyznaje - wyjazdu się boi. - To całkiem inna rzeczywistość. Ale wiem, że Jezus już tam czeka, więc gdy tam pojadę, to On to jakoś ogarnie - dodaje.

Czad to ostatnie państwo afrykańskiego kontynentu, do którego dotarła Ewangelia. Pierwszym misjonarzem był jezuita Frederic de Belinay, który przybył tu w roku 1931. Wtedy też pierwszych 10 Czadyjczyków przyjęło chrzest. Czad to także jedno z najbiedniejszych państw na świecie. Na powierzchni 1 284 200 km2 żyje prawie 11 mln mieszkańców, z czego ponad milion w samej stolicy. Ponad połowę ludności kraju stanowią muzułmanie, a około 35 proc. - chrześcijanie (21 proc. to katolicy, a 14 proc. - protestanci. Ponadto mieszka tam ponad 200 rozmaitych wspólnot etnicznych i językowych.

- To trudna praca. W tej chwili nie ma tam jakichś sytuacji, które wskazywałyby na niepokój, ale Afryka siedzi na niepewnym wulkanie – mówi ks. Krzysztof Czermak, wikariusz biskupi ds. misji.

To dlatego dla rodziny ks. Piotra jego wyjazd na misje napawa ich dumą, ale i wzbudza strach o niego. - Siostra bardzo się martwiła o niego i o ten jego wyjazd. Wiedziała, że pojedzie na misje do Afryki i bardzo się za niego modliła - mówi Katarzyna Jęda, siostra nieżyjącej matki ks. Piotra.

- Chcemy, żeby czuł, że tutaj czeka na niego rodzina, choć rodzice jego nie żyją, niech wie, że jesteśmy z nim. Będziemy go wspierać modlitwą, o którą nas prosił - dodaje Maria Mikulska, ciotka ks. Skraby.

- Życzymy mu spełnienia i zadowolenia w tym powołaniu. Żeby Bóg dał mu siłę, zdrowie i żeby mu błogosławił. Będziemy go wspierać modlitwą i o modlitwę w intencji jego misji prosimy także innych - mówią Ewa i Marek, rodzeństwo ks. Piotra.