W obronie krzyży. Mówiło o tym Radio Wolna Europa. Był wrzesień 1956 roku. Kobiety z Łoponia ruszyły bronić krzyży w szkole.
Krzyż, który przechowywała
Maria Kurek, wrócił do szkoły, gdzie jego miejsce
Beata Malec-Suwara /Foto Gość
W Łoponiu, tak jak w wielu polskich miejscowościach, doszło do gwałtownych protestów w obronie krzyży. Zwykli ludzie, nazywani w urzędowych dokumentach „elementem sfanatyzowanym”, „wstecznictwem, ciemnotą i zacofaniem”, przeciwstawiali się władzy, która dysponując potężnym aparatem represyjnym, podjęła się zaplanowanej ateizacji społeczeństwa.
Nie wróciły już do domu
– Pamiętam, jak ktoś przybiegł do naszego domu i krzyknął: „W szkole ściągają krzyże!”. Mama szybko pobiegła na miejsce. Nie wróciła już tego dnia do domu – wspomina Barbara Malec z Łoponia. Miała wtedy 8 lat. Był wrzesień 1956 roku. W akcję obrony krzyży zaangażowało się wiele miejscowych kobiet, także młodych, niemających dzieci. Stanisława Pabian, wtedy Senderak, pamięta, jak wróciła z pracy. Pozostali domownicy poszli w pole, ona miała zająć się dziećmi siostry. – Kumórkowa zawołała mnie: „Stasiu, chodź szybko, przyjechała milicja do szkoły, będą krzyże zdejmować”. Zostawiłam dzieci i poleciałam. Wróciłam dopiero po miesiącu – wspomina.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.