Któryś za nas cierpiał rany...

Beata Malec-Suwara

publikacja 23.03.2016 12:45

Ponad 40 aktorów, przejmująca muzyka i nikt ich nie oklaskiwał, wszyscy rozeszli się w milczeniu.

Scena ukrzyżowania Jezusa Scena ukrzyżowania Jezusa
Beata Malec-Suwara /Foto Gość

Ponad 40 aktorów z Domowego Kościoła, Szkoły Nowej Ewangelizacji, Wspólnoty Mężczyzn św. Józefa oraz szafarzy Najświętszego Sakramentu zaprezentowało Misterium Męki Pańskiej w Mościcach. Dopracowano każdy detal ostatniej wieczerzy i drogi krzyżowej Pana Jezusa.

- Kiedy aktor stojący za mną krzyczał, by Piłat uwolnił Barabasza, to aż mnie poderwało - opowiada pani Ewa, uczestniczka nabożeństwa. Jedno z dzieci, skupionych blisko Piłata, próbowało protestować, by jednak Jezusa uwolnić, ale nikt go nie usłyszał. Nam pozostał śpiew: "Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się za nami...".

- To niezwykle przejmujące. Ludzie, którzy przyszli na misterium, nie byli widzami, ale uczestnikami nabożeństwa. Wystarczy spojrzeć na ich reakcję - nikt nie oklaskiwał misterium, wszyscy rozeszli się milczeniu - zauważa ks. Jacek Nowak, miejscowy proboszcz.

Po rozejściu się z kościelnego placu ludziom jeszcze długo trudno było cokolwiek powiedzieć. - Chyba najlepsze byłoby w tym momencie milczenie. Kiedy Pana Jezusa tak bardzo realistycznie przedstawiano na tej Drodze Krzyżowej, to dookoła zapanowała wielka cisza. Słyszałam jedynie głębsze oddechy wzruszenia ludzi obok. Sama zamilkłam, i chyba to wyraża coś, co człowiek czuje w środku. Ciało Pana Jezusa złożono do grobu. Teraz będziemy czekać na Poranek Zmartwychwstania - dodaje Elżbieta z Tarnowa.

Jak zauważa ks. Jacek Nowak, misterium idealnie wpisuje się w czas, który jest. - W rekolekcje parafialne, w jutrzejszą spowiedź, w przygotowania do Triduum Sacrum. Przypadków nie ma. To wszystko będzie oddziaływać - dodaje.

Pasję od trzech lat przygotowują mościckie Kręgi Domowego Kościoła za namową ks. Jana Króla, wikariusza w Mościcach. Zastąpiła niejako wielkowtorkową Drogę Krzyżową ulicami Mościc, jaka się tutaj odbywała od lat. - Za pierwszym razem ludzie musieli być zaskoczeni, kiedy zobaczyli misterium, zapowiadane przez nas jako Droga Krzyżowa. Bardzo tego pilnujemy, by nie mówić o nim, że jest to przedstawienie, inscenizacja, choć te określenia czasem się pojawiają, ale nabożeństwo - mówi Agnieszka Bigos, reżyserka misterium.

- Oczywiście muzyka, światło, gra aktorka służą wywołaniu emocji. Chcemy, żeby ludzie, którzy przyszli, mieli szansę poczuć się jak wówczas w Jerozolimie, żeby współczuli Jezusowi. Zresztą sami te emocje odczuwamy za każdym razem, chociaż odegrane jest to przez nas wielokrotnie i wydawałoby się, że powinniśmy w tym okrzepnąć - dodaje.