Skromność (Łk 14,7-11)

ks. Piotr Łabuda

publikacja 18.05.2016 09:22

Zaproszony przez faryzeusza Mistrz z Nazaretu, przychodzi na ucztę. Jezus bowiem zawsze przybywa tam, gdzie jest zapraszany.

Tintoretto, Jezus na uczcie Tintoretto, Jezus na uczcie
AUTOR / CC 3.0

Modlitwa na początek

O tajemniczy Płomieniu, Źródło miłości i prawdy, Pocieszycielu strapionych,

Przyjdź do nas, Duchu Najświętszy!

Ożywcza roso w znużeniu, Ogniu wśród chłodu zwątpienia i jasne światło nadziei,

Przyjdź do nas, Duchu Najświętszy!

Niech Twoja łaska przeniknie umysł i serce człowiecze,

Gdy z całą mocą wołamy: Przyjdź do nas, Duchu Najświętszy!

Niech będzie chwała na wieki Ojcu, Synowi i Tobie, a Ty odpowiedz wezwaniu:

Przyjdź do nas, Duchu Najświętszy!

I. Lectio – czytanie i zrozumienie Pisma

Po modlitwie i przyzwaniu Ducha Świętego przeczytajmy tekst, aby jak najlepiej go poznać i zrozumieć. Czytamy i poznajemy tekst.

Przyszedł na ucztę

Jezusowe pouczenie o potrzebie skromności (Łk 14,7-11) poprzedza krótki wstęp. Zrozumienie Jezusowej przypowieści wymaga umieszczenia jej w kontekście wydarzenia, które je poprzedziło[1].

Oto Jezus przybywa do domu faryzeusza. Został przez niego zaproszony (Łk 14,12). Częstym zwyczajem ludzi zamożnych, faryzeuszów było zapraszanie na południowy posiłek, po powrocie z liturgii synagogalnej, ważnych nauczycieli. Wykorzystywano ten czas na rozmowę na tematy ważności i przestrzegania Prawa. Św. Łukasz podkreśli, iż zapraszającym Jezusa był przywódca faryzeuszów, a zatem osoba szczególna. Wydaje się, że jego intencje były szczere. On rzeczywiście chciał posłuchać Jezusa, chciał z Nim porozmawiać. Ale wśród zaproszonych na posiłek byli również inni, którzy uważnie obserwowali zachowanie Jezusa – śledzili Go. Łukasz pisząc o śledzeniu Jezusa, daje do zrozumienia, że nie byli Mu oni życzliwi (Łk 14,1).

Zaproszony przez faryzeusza Mistrz z Nazaretu, przychodzi na ucztę. Jezus bowiem zawsze przybywa tam, gdzie jest zapraszany. „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną” (Ap 3,20). Nie zważa na status domu, na to kim jest człowiek, który prosi Go w gościnę. Mistrz z Nazaretu wchodzi tam, gdzie jest oczekiwany (Łk 7,36; 11,37; 14,12; 19,7; J 2,2). Wchodząc zaś zawsze staje się darem – staje się tym, który daje to, co domownikom jest potrzebne. Jezus idzie nie tylko do ludzi pobożnych, wierzących. O wiele częściej przychodzi do grzeszników, do tych którzy się źle mają (zob. Łk 5,31). Jest niezwykłym lekarzem, który zaproszony uczy, uzdrawia – zaprasza do wejścia na drogę prawości, miłości, na drogę prowadzącą do zbawienia. Przychodzący Jezus czyni niezwykłe rzeczy – rzeczy, których zapraszający wręcz nie oczekuje, nie spodziewa się. On daje więcej, niż człowiek może pomyśleć – oczekiwać. Konieczne jest tylko otworzyć Mu drzwi swojego domu, koniecznym jest zaprosić Go, by mógł wejść.

Jeden z komentatorów paradoksalnie rozpoczyna swoje patrzenie na historię Łk 14,1-24 od stwierdzenia: „chcielibyśmy przede wszystkim zwrócić uwagę na ryzyko, na jakie naraża się ten, kto zaprasza Jezusa do swojego domu”[2].

Jest szabat, Jezus przychodzi na posiłek. Fragment Łk 14,1-6 można określić mianem swoistego wstępu do większej części, którą można określić mianem: „nauczanie przy stole” (Łk 14,1-24). W starożytności uczta (gr. symposion) była dobrym czasem do rozmów na różne tematy. Całe nauczanie Jezusa przy stole, można nazwać swoistym sympozjum, podczas którego współucztujący mogą słuchać mądrości Mistrza z Nazaretu. Niezwykle ważnym jest, by słuchać tego co On pragnie do nas mówić. Nie tyle mówić – co słuchać.

Miłość jest najważniejsza

Całe wydarzenie ma miejsce w szabat i łączy się z uzdrowieniem. W przekazie Ewangelii wg św. Łukasza to już trzeci raz Jezus uzdrawia w szabat (zob. Łk 6,6-11; 13,10-17). Zaznaczając po raz kolejny, iż jest szabat, autor trzeciej Ewangelii pragnie w świetle postawy i nauczania Jezusa podkreślić, że przykazanie miłości bliźniego jest ważniejsze od wszelkich innych przepisów. Miłość jest najważniejsza. I dlatego nie zważając na szabat Jezus dokonuje niezwykłego znaku – uzdrawia człowieka chorego na wodną puchlinę – chorobę w starożytności nieuleczalną – śmiertelną[3].

Po wejściu do domu faryzeusza Jezus uzdrawia człowieka chorego na wodną puchlinę. Może to być prezent, cenny dar dla gospodarza. Być może ów chory człowiek był znany domownikom. Być może został on usunięty z domu, z powodu choroby. Czyn Jezusa zostaje jednak zinterpretowany jako gest skandaliczny, prowokacyjny, ponieważ lekceważy prawo szabatowego odpoczynku uznawane za nienaruszalne. Jezus jednak nie przeprasza ani nie usprawiedliwia się. Korzysta ze swojej wolności – nie tyle z wolności od Prawa, co z wolności od jego małostkowej interpretacji, która prowadzi do wtłoczenia woli Bożej w sztywne i okrutne schematy. Jest to wolność działania na rzecz człowieka. Szabat jest dniem Boga i jako taki jest naznaczony aby czynić dobro.

Zanim Jezus dokonał niezwykłego uzdrowienia, zadaje obecnym znawcom Prawa – faryzeuszom fundamentalne pytanie: „Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie?” (Łk 14,3). W pytaniu Jezusa nie chodzi jednak o zwykłe uzdrawianie którego dokonuje lekarz, ale o uzdrowienie w sensie szerszym. Jezus pyta czy wolno uzdrowić – czy wolno z miłości uczynić terapię – sprawić w człowieku pełne zdrowie – zdrowie duszy i ciała.

Znawcy Prawa i faryzeusze milczą. Łukasz stwierdza, iż zachowali oni spokój. Nie wykazali żadnej aktywności, zainteresowania. Spokojnie wysłuchali pytania Nauczyciela ale nie dali na nie żadnej odpowiedzi. Ich milczenie jest wyrazem obojętności. Jezus zaś natychmiast uzdrawia chorego i odprawia go do domu.

Jezus dokonuje uzdrowień swoim słowem (zob. Łk 4,35.39; 5,24) lub zwyczajnym dotykiem. Sprawia, że w uzdrowionych ludziach działa obecna w Jezusie moc Boża. Żadna z wykonanych przez Jezusa czynności – wypowiadanie słowa czy dotknięcie człowieka – nie była zabroniona w szabat, stąd też nikt nie mógł Mu zarzucić, że przywrócenie choremu zdrowia naruszyło spoczynek szabatowy. Jezus uczynił niezwykły znak w szabat. Uczynił to by pokazać, iż życie jest największą wartością.

Pierwsze miejsce

Pierwsze, zaszczytne miejsca przypadały w udziale tym, którzy w danej wspólnocie mieli szczególne znaczenie, zajmowali najważniejsze stanowiska, byli najbogatsi, mieli szczególny wpływ na daną wspólnotę. Uczta była zawsze najlepszą okazją, by potwierdzić ich autorytet, by uznać ich godność. Przeznaczone dla nich miejsca były, i wciąż są, ściśle ustalone. Ich kolejność mogła wyjątkowo zmienić tylko bardzo uzasadniona okoliczność.

W wydarzeniu opisanym przez św. Łukasza wszystko wskazuje na to, że pozycja społeczna zaproszonych była bardzo podobna. Wydaje się też, iż gospodarz domu nie przydzielił zaproszonym konkretnych miejsc. W kulturze bliskiego wschodu, uważano za obrazę, gdy jakaś znacząca osoba miała obok siebie kogoś nieznanego lub pochodzącego z niższych warstw. Taka sytuacja była często powodem sporów, obrazy. Ci bowiem, którym zależało na podkreśleniu swej godności i stanowiska, chcieli zajmować najbardziej zaszczytne miejsca.

Łukasz nie pisze, jakie miejsce na uczcie w domu faryzeusza przypadło w udziale Jezusowi. Stwierdza jedynie, iż przychodzący na ucztę wybierali sobie pierwsze miejsca. Być może przy tej okazji powstał spór, kto które miejsca winien zająć. Jezus zabiera głos jako ktoś, kto ma prawo udzielać rad. Widząc przesiadających się, zapewne półgłosem komentujących to wszystko co się działo,  Jezus opowiedział przypowieść.

Przypowieść którą opowiada Jezus, jest jednak nie tyle przypowieścią w sensie ścisłym. Określenie „przypowieść” należy rozumieć w sensie hebrajskiego maszalu, który w tradycji starotestamentalnej i w pouczeniach rabinicznych oznacza: przypowieść, porównanie, alegorię, bajkę, przysłowie, zagadkę, symbol, przykład, a nawet żart. Jest to jednak zawsze wypowiedź doniosła, wymagająca wyjaśnienia.

Przypowieść Jezusa ma charakter rady, wyrażonej za pomocą dobrze znanego wszystkim obrazu. Pouczenie Jezusa ma jednak także charakter przenośny. Nie odnosi się tylko do obyczajów związanych z ucztą, ale ma też ogólny sens moralny, a nawet eschatologiczny. Wszyscy bowiem jesteśmy zapraszani na ucztę u Boga. A przed Nim nikt z nas nie jest ważniejszy, nie jest lepszy od innych. Być może niejednokrotnie wydaje się nam, iż ktoś jest gorszy, że to nam powinno przypaść w królestwie Bożym lepsze miejsce. Jesteśmy bogatsi w zasługi. Nie doceniamy często świętości innych. W królestwie Bożym nasze samo postrzeganie i nasza samoocena może okazać się błędna.

Jezus mówi o uczcie, podczas której wielu usilnie ubiegało się o zaszczytne miejsce przy stole. Nie znając listy zaproszonych gości ktoś zbyt prędko zajął miejsce najważniejsze, narażając się na wielkie ryzyko. Często bowiem zdarzało się, że najważniejszy gość przychodził na końcu i wtedy gospodarz domu wskazywał mu, gdzie jest jego miejsce. Nieuprawnione zajęcie miejsca, które wcześniej zostało przeznaczone dla dostojnika postawionego najwyżej w hierarchii społecznej, było wielkim nietaktem, a usunięcie z niego osoby, która już tam zaczęła ucztować, było poniżeniem. Takie wydarzenie oznaczało swoistą degradację społeczną, ośmieszenie na oczach wszystkich i na długi czas stawało się tematem żartów. Aby tego uniknąć, gość, który zajmuje dość ważną pozycję społeczną, powinien przezornie wybrać miejsce ostatnie, wtedy bowiem miał największą szansę, by na oczach wszystkich awansować. Gospodarz domu sam w porę go zauważy i w obliczu innych gości podkreśli jego godność, przenosząc z miejsca ostatniego na lepsze lub bliższe pierwszemu. W ten sposób człowiek nie tylko doznawał wyróżnienia i zaszczytu, ale też spotyka się z powszechnym uznaniem swojej rangi społecznej.

Jezusowi nie chodzi jednak wyłącznie o regułę zachowania się przy stole (chociaż dostarcza nam kryteriów obowiązujących we wspólnocie chrześcijańskiej, gdzie miejsca powinny być ustalane zgodnie z kryteriami, które nie są z tego świata). Jego niecodzienny savoir-vivre odnosi się przede wszystkim do postawy wobec Boga. Mistrz z Nazaretu wskazuje nade wszystko na pewnego rodzaju postawę religijną, która prowadzi do pewności siebie, a nawet do wysuwania roszczeń w stosunku do Boga. Człowiek powinien stawać przed Bogiem w postawie pokory, to jest prawdy. Nie powinien się niczego domagać, stając na piedestale swoich cnót czy swoich religijnych zasług. Może tylko otrzymywać. Wszystko jest darem. Wszystko jest łaską. Wszystko jest darem Bożej dobroci, który należy przyjąć z pełną zadziwienia wdzięcznością.

Podstawą  życia chrześcijanina winno być uniżanie się, możemy też powiedzieć – ubóstwo. Biada chrześcijanom, jeśli chcą chwalić się przed Bogiem bogactwem, mądrością, swoimi dokonaniami. Mogą wówczas zostać odesłani z pustymi rękami. Ubogi nie przychodzi po to, aby żądać. Chrześcijanin winien być świadomy tego, że nic mu się nie należy.

Udzielając rad, Jezus wygłasza zasadę, która opiera się na roztropności i zdrowym rozsądku (zob. 1Sm 2,7-8; Hi 22,29; Prz 3,34; 29,23; Ez 21,31): „Każdy, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (Łk 14,11). Maksyma ta jest jednym z motywów przewodnich całej Ewangelii. Wielokrotnie Jezus powtarza: „największy między wami niech będzie jak najmłodszy, a przełożony jak sługa!” (Łk 22,25-27; zob. Łk 1,52-53; 6,21.25; 10,15). Myśl tą Jezus powtarza również w zakończeniu przypowieści o faryzeuszu i celniku (Łk 18,14). Rzeczywiście, „pycha człowieka upokarza, zaś pokorny cieszy się szacunkiem” (Prz 29,23). Święty Ignacy ostrzega, iż pycha i egoizm przesłaniają poznanie Boga. Kto szuka pierwszych miejsc, nawet w dobrej wierze, z kretesem ulega pokusom, jakie Jezus musiał pokonać przed rozpoczęciem życia publicznego. Szatan kusi Jezusa na pustyni, by Ten zatroszczył się o siebie, by nie zważał na zasady, by pokazał się (zob. Łk 4,1-13). Pyszny nie jest w stanie poznać Boga: „Jak możecie uwierzyć, skoro od siebie wzajemnie odbieracie chwałę, a nie szukacie chwały, która pochodzi od samego Boga” (J 5, 44), a którą jest krzyż Chrystusowy (Ga 6,14)? Prawdziwa wiara człowieka wierzącego polega na przyjęciu Chrystusa ubogiego i pokornego.

Jezus obnaża prawdziwe oblicze słuchaczy. Ujawnia ich pychę i próżność. Uczy, iż wspólnota przy stole wymaga, by zebrani przy nim odnosili się do siebie z szacunkiem i pokorą. Uświadamia, że w oczach Bożych bardziej liczy się moralna wartość człowieka niż jego pozycja zajmowana w społeczeństwie. Dlatego w dniu sądu ten, kto w życiu codziennym spełniał poślednie funkcje, był sługą innych, który miał serce dobre i prawe, otrzyma w królestwie Bożym zaszczytne miejsce, ten zaś, kto w społeczności ludzkiej uchodził za wielkiego, lecz pogardzał innymi i zapomniał o miłości bliźniego, w królestwie Bożym znajdzie się na końcu, o ile w ogóle nie zostanie wyrzucony na zewnątrz (zob. Łk 13,27-28). W królestwie Bożym bowiem nie ma miejsca na pychę.

Otwierając drzwi dla tych, którzy są pogardzani, dla tych, których obecność nie przyniesie nam żadnej korzyści ani nie podniesie naszego prestiżu w oczach świata, możemy być pewni, że Jezus zasiądzie przy naszym stole. W Łukaszowej historii nie chodzi o zorganizowanie obiadu dla ubogich czy dla osób samotnych i starszych. Chodzi raczej o radykalną zmianę naszych relacji z bliźnimi.

Jezus wzorem uniżenia

Chcąc zrozumieć czym jest pokora, czym jest umiejętność uniżania się, nie szukania siebie jest sam Chrystus. Warto otworzyć tekst Listu do Filipian (Flp 2,7-11), gdzie Apostoł Narodów kreśli obraz Chrystusa, który będąc Bogiem postanowił ogołocić samego siebie i przyjąć postać sługi – stał się człowiekiem. Został uznany za człowieka. Co więcej, jak pisze Paweł, uniżył samego siebie i stał się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci najstraszniejszej. Śmierci krzyżowej. Ale to uniżenie, to niezwykłe darowanie siebie w ofierze za człowieka sprawiło, iż Bóg wywyższył i obdarzył Go Imieniem ponad wszelkie imię. Przed Jezusem zgina się każde kolano z istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. Wszelki język wyznaje, że Jezus Chrystus jest Panem. Chwała, którą został obdarzony Jezus jest darem Boga, który otrzymuje On za swoje uniżenie, za swoją pokorę.

Bądź hojny

Druga część Łukaszowego obrazu zawiera radę, którą Jezus udziela gospodarzowi, który zaprosił Go na ucztę. Ma ona charakter mądrościowy. Jezus jest prawdziwym Nauczycielem i Panem, stąd też poucza tego, który Go zaprosił. Rada jednak Jezusa jest paradoksalna i mogła słuchaczy wprawić w zdumienie. Jezus zwraca najpierw uwagę na zwyczaj, który w każdej kulturze, nie tylko w środowisku żydowskim, wydaje się oczywisty i normalny: jest nim zapraszanie na przyjęcie przyjaciół, krewnych, lub zamożnych sąsiadów. Każdy zapraszający chce uroczysty posiłek spędzić w miłym gronie swych bliskich i tych, z którymi znajduje wspólny język. Ma przy tym nadzieję, że jego goście kiedyś zaproszą także jego na podobną uroczystość. Gdy zatem Jezus radzi: na ucztę nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani bogatych sąsiadów, krytykuje nie tyle zwyczaj faryzeuszów, ile powszechną praktykę, której nikt nigdy nie podważał. Którą przecież praktykuje bez mała każdy z nas.

W rzeczywistości krytyczna wypowiedź Jezusa nie dotyczy jednak samego faktu zapraszania takich gości, co bardziej motywu i oczekiwaniu na odpłatę. Niewłaściwym jest zapraszanie innych oczekując, by w przyszłości oni mogli nas zaprosić. Motyw interesowności nie pasuje bowiem do etyki ewangelicznej.

Czterem grupom ludzi: przyjaciół, braci, krewnych i bogatych sąsiadów, Jezus przeciwstawia inne cztery grupy: ludzi ubogich, ułomnych, kulawych i niewidomych. Odnoszą się one do osób z najniższych warstw społecznych. Co więcej ludzie ułomni, kulawi i ślepi byli wykluczeni z kultu sprawowanego w świątyni, a tym samym odmawiano im wspólnoty z Bogiem (zob. 2Sm 5,8). Uważano bowiem, iż ludzie, których ciało zostało skażone jakąkolwiek ułomnością, nie mogli uczestniczyć w zgromadzeniu modlitewnym ani w świętej radzie. Stąd też wskazanie Jezusa musiało być ze wszech miar szokujące dla słuchaczy. Jezus jednak nawiązuje do obietnic proroka Izajasza, iż w czasach mesjańskich najubożsi, głusi, niewidomi, kulawi, niemi oraz wszyscy upokarzani i usuwani na margines społeczeństwa otrzymają od Boga łaskę zdrowia i będą mogli zbliżyć się do Niego prawym sercem (zob. Iz 29,18-19; 35,5-6; 61,1-2).

Jezus przyszedł właśnie do ludzi ubogich i chorych (Łk 4,18). On jest bowiem Tym, który przyszedł, by uzdrawiać chorych (Łk 5,31). Jest Tym, który przyszedł szukać tego, co zginęło (Łk 19,10). Bóg bowiem „wybrał ubogich tego świata na bogatych w wierze oraz na dziedziców Królestwa” (Jk 2,5).

Jezus nie zabrania spotkań w gronie rodziny lub przyjaciół ale podkreśla, że najważniejsza jest miłość, która nie jest wyrachowana, która usuwa wszelkie nierówności międzyludzkie, stroni od dyskryminacji innych ludzi. Uczeń Chrystusa nie może się bać udzielać pomocy ubogim, ułomnym, niewidomym. Co więcej, powinien czuć się współodpowiedzialny za tych, którzy są odsunięci na margines społeczny.

Jezus uczy: przyzwyczaj się do dawania bez brania, nie kieruj się interesem, kalkulacją i próżnością. Nie chodzi o to, aby raz – przez jakiś spektakularny dar, czyn – zniżyć się do poziomu „ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych” (dziś moglibyśmy powiedzieć: bezdomnych, starców, ludzi z marginesu społecznego), co mogłoby być jeszcze jednym sposobem zwrócenia na siebie uwagi, zwłaszcza jeśli w pobliżu jest oko kamery, lecz o życie z nimi, wybór ich towarzystwa, zgodę na ich stałą obecność w naszym środowisku.

Gościna, której im udzielamy – a nie tylko jednorazowa wizyta w domu pomocy społecznej lub wyjątkowe wpuszczenie ich na nasze pokoje – nie tylko wyraża konkretne zniesienie wykluczenia, ale też jest rodzajem gwarancji, że nie zostaniemy wykluczeni z Królestwa.

Motywacja

Jezus podaje motywację, która zapewne wywołała wśród słuchaczy konsternację. Każdy człowiek pragnie osiągnąć trwałe szczęście. Źródłem prawdziwego szczęścia człowieka jednak nie jest otrzymanie z powrotem tego co się dało innym, ale skarb który otrzymamy w niebie (zob. Łk 12,33-34; 18,22). Skarb ten każdy gromadzi sobie, gdy czyni dobro tym, którzy nie mają czym się mu odwdzięczyć. Nauka Jezusa nie koncentruje się na ziemi – na życiu doczesnym, choć i ono jest dla Mistrza z Nazaretu niezwykle ważne, ale nade wszystko odnosi się do rzeczywistości nadprzyrodzonej. Jezus uczy, by wznieść się ponad ludzkie sprawy i nadzieje i patrzeć na niebo. Bóg bowiem wynagrodzi każde dobro uczynione za życia na ziemi, kiedy umarłych na nowo przywróci do życia.

Stąd też stwierdzenie Jezusa: „będziesz szczęśliwy… a odpłatę otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych” (Łk 14,14). Warto zwrócić uwagę, iż w Łk 14,14 pojawia się termin anastasis, który dosłownie oznacza po prostu powstanie, przyjęcie postawy stojącej. W teologicznej myśli Łukasz oznacza jednak bardzo często zmartwychwstanie, wskazuje, na powstanie w znaczeniu zmartwychwstania. Czasownik ten Łukasz odnosi wprost do zmartwychwstania, jak w Łk 20,33, gdy saduceusze pytają Mistrza czyją będzie przy zmartwychwstaniu żona, która miała wielu mężów.

Czasownik anastasis, jest jednak także przez Łukasz używany nie wprost do określenia zmartwychwstania, ale do pokazania, że w kimś dokonało się wydarzenie jakby zmartwychwstania. Maryja idzie w góry do swojej krewnej Elżbiety po wydarzeniu zwiastowania. Gdy Słowo stało się w Niej Ciałem, powstało w niej Nowe Życie – ona jakby powstała do nowego życia. Stąd też Łukasz zapisze, iż Maryja wstała (gr. anastasa) i poszła do swojej krewnej Elżbiety (Łk 1,39). Podobnie uczniowie spieszący do Emaus… Gdy napełnili się Słowem Jezusa, gdy Jezus pobłogosławił i dał im chleb, otworzyły się im oczy i poznali Go. Zapisze św. Łukasz, iż uczniowie poznawszy Jezusa wstali (gr. anastasis) – czy tez jak można powiedzieć, zmartwychwstali – i pełni mocy wrócili do Jerozolimy by dawać świadectwo o Zmartwychwstałym. Obudziło się w nich nowe życie – życie, które zapaliło w nich spotkanie ze Zmartwychwstałym.

W Łk 14,14 Łukasz wskazuje, iż każdy człowiek otrzyma ostateczną odpłatę w wydarzeniu zmartwychwstania sprawiedliwych. Wtedy otrzymamy pełnię chwały, bądź też wieczne potępienie.

Wiara w powstanie umarłych do nowego życia pojawiła się w tradycji biblijnej późno. W II wieku przed Chr., pojawiła się myśl, iż Bóg nie może pozostawić bez zapłaty tych, którzy umarli w czasie prześladowań, którzy oddali swoje życie za wierność Słowu i Prawu Pańskiemu. Wierzono, iż Bóg nie może ich skazać na życie w ciemnościach Szeolu, bez możliwości wielbienia Go także po śmierci. Szczególną w tym względzie jest Księga Daniela, w której po raz pierwszy wyraźnie pojawia się myśl, iż przy końcu czasów wszyscy powstaną z martwych: „Jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie, ku wiecznej odrazie” (Dn 12,2). Autor natchniony wskazuje, iż Bóg na nowo ożywi tych, którzy swym życiem dali świadectwo swej wiary w Niego, a wtedy „mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy przez wieki i na zawsze” (Dn 12,3).

W czasach Jezusa stronnictwo faryzeuszów i ci, którzy znajdowali się pod ich wpływem, przyjmowali te przekonania. Stąd też idea odpłaty przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych była dla słuchaczy Jezusa zrozumiała. Jezus nawiązując do ich wiary wskazuje, iż ci, którzy za życia na ziemi bezinteresownie czynili dobro, będą mieli udział w radości samego Boga. Otrzymają wieczną nagrodę w niebie, która stanie się źródłem ich nieprzemijającego szczęścia.

II. Meditatio – spojrzenie i przemyślenie siebie w świetle słowa Bożego

Medytacja, to czas baczniejszego spojrzenia na siebie. To czas spojrzenia na moje miejsce w poznanej i zgłębionej historii. Jest to czas ponownego czytania i zastanawiania się, jak to słowo odnosi się do mojego życia. W tej części naszej medytacji będzie więcej ciszy, więcej przyglądania się sobie samemu i swojemu życiu.

Zaproszony

Opowiadania nowotestamentalne, wielokrotnie podkreślają, iż Jezus przychodzi tam, gdzie jest zapraszany. Przychodząc zaś czyni wielkie rzeczy. Zaproszeniem dla Jezusa jest stan łaski, jest czas modlitwy. Czy ja zapraszam do swojego domu – do swojej rodziny – do swojego życia Jezusa? Jakie miejsce zajmuje Jezus w moim życiu? Kim On dla mnie jest? Jaki jest mój dom? Czy jest to dom w którym jest miejsce na rozmowę? Rozmowę o wierze, o Bogu?

Jezus dokonuje uzdrowienia w szabat. Czyni to by podkreślić, iż miłość względem drugiego człowieka jest najważniejsza. Chrześcijanin to człowiek który czyni wszystko z miłości, z miłością i dla miłości. Czy umiem zapominać o sobie by kochać innych?

Chrześcijański szabat

Bóg wyznaczył nam czas pracy, dał także jeden dzień odpoczynku. Dzień by człowiek mógł nabrać sił, by mógł spotkać się z Bogiem i drugim człowiekiem. Niedziela – dzień świąteczny, to także czas miłości – czas dawania siebie innym. Jak wygląda moja niedziela? Moje spotkania w kręgu najbliższych?

Kto się wywyższa będzie poniżony

Warto spojrzeć na siebie. Warto spojrzeć na spoją postawę względem innych ludzi. Warto spojrzeć na swój dom, swoją rodzinę, na swoje miejsce pracy, na spotkania towarzyskie. Czy nie jestem człowiekiem roszczeniowym? Czy nie koncentruję się na sobie? Czy tak bardzo często nie wydaje mi się, że to ja jestem najważniejszy, że to ja jestem owym pierwszym? Najlepszym?

Zasiadanie na pierwszych miejscach, bycie zawsze najważniejszym, to wyraz pychy i próżności. Czy umiem być człowiekiem pokornym, nie szukającym zawsze i tylko siebie, swojej wygody? Człowiekiem prawdziwie pokornym jest ten, kto z miłości do bliźniego uznaje jego godność i odnosi się do niego z szacunkiem, sam zaś usuwa się w cień, aby się nie wywyższać. Czy staram się wzorem Jezusa uniżać się? Czy staram się Jego wzorem szukać zawsze dobra drugiego człowieka? Jeśli jestem rzeczywiście wielkim, to winienem umieć doceniać owych maluczkich? „Komu wiele dano, tym więcej od niego żądać będą” (Łk 12,48).

Hojność

Niezwykła jest Jezusowa zachęta do hojności. Jezus zachęca, by szukać dobra nie tyle tych, którzy będą mogli się nam odwdzięczyć – owszem, winniśmy szanować i dzielić się tym co posiadamy z wielkimi tego świata. Nade wszystko jednak Jezus pyta nas o naszą relację względem ludzi cierpiących, chorych, odsuniętych na społeczny margines. Jak ja się odnoszę do ludzi zepchniętych na margines – do „małych tego świata”? Czy mam czas dla ludzi samotnych, chorych, potrzebujących?

Skarb w niebie

Ziemskie życie jest krótkie, przemija. Jest to nasz czas zasługiwania na wieczność. Każdy z nas będzie bowiem musiał zdać sprawę ze swojego postępowania. Stąd też zachęta Jezusa do bycia człowiekiem hojnym – dobrym. Do bycia człowiekiem, który dba nie tyle o siebie i swoje interesy, ale nade wszystko o potrzeby innych ludzi. Czy umiem być bezinteresowny? Czy umiem obdarzać dobrem tych, którzy tego potrzebują? Nasza odpłata będzie w wieczności. Czy mam świadomość, że Bóg w wieczności odpłaci mi za wszystko co teraz czynię?

III. Oratio – zwrócenie się do Boga

To, co poznałem w sobie, w konfrontacji ze słowem Bożym, co poznałem w czasie dwóch pierwszych kroków, teraz omawiam z Bogiem. Może to być czas przeproszenia, podziękowania, prośby.

Czas modlitwy i rozmowy z Panem.

Czas, by stanąć przed Panem by przepraszać, dziękować, by prosić...

IV. Kontemplatio – czas bycia sam na sam z Panem

Po lectio – po poznaniu słowa, po spojrzeniu na siebie – meditatio, po oratio – po modlitwie, następuje czas ciszy – bycie w ciszy z Bogiem.

Modlitwa na zakończenie medytacji

Kto będzie przebywał w Twym przybytku, Panie, kto zamieszka na Twojej świętej górze? Ten, który postępuje bez skazy, działa sprawiedliwie, a mówi prawdę w swoim sercu i nie rzuca oszczerstw swym językiem; ten, który nie czyni bliźniemu nic złego i nie ubliża swemu sąsiadowi; kto złoczyńcę uważa za godnego wzgardy, a szanuje tego, kto się boi Pana; ten, kto dotrzyma, choć przysiągł ze swoim uszczerbkiem; ten, kto nie daje swoich pieniędzy na lichwę i nie da się przekupić przeciw niewinnemu. Kto tak postępuje, nigdy się nie zachwieje.

(Ps 15)

 

[1] Zob. szerzej: A. Jankowski,  Królestwo Boże w przypowieściach, Kraków 1981, s. 99-105; S. Fausti, Wspólnota czyta Ewangelię według św. Łukasza, Częstochowa 2006, s. 546-557; F. Mickiewicz, Ewangelia według świętego Łukasza, rozdziały 12 – 24, Częstochowa 2012, s. 117-136.

[2] A. Pronzato, Przypowieści Jezusa, t. II, s. Kraków 2004, s. 142.

[3] Zob. A. J. Jasiński, Choroba i uzdrowienie w Piśmie Świętym, w: Słowo pojednania, red. J. Warzecha, Warszawa 2004, s. 278-292.